Mleczny biznes

Jakub Jałowiczor

|

GN 7/2023

publikacja 16.02.2023 00:00

Obroty największych polskich mleczarni liczone są w miliardach złotych rocznie. Jednak zdarzają się w nich poważne konflikty, a perspektywy rozwoju branży nie wyglądają optymistycznie.

Mleczny biznes istockphoto

Na początku roku duże sieci handlowe zaczęły obniżać ceny masła. Wcześniej produkty mleczne drożały, podobnie jak większość artykułów spożywczych. Tymczasem w styczniu można było trafić na promocje i kostkę masła kupić za mniej niż 4 zł. Regularne ceny były oczywiście wyższe, ale również spadały. To, co dla klientów jest ulgą, martwi producentów. „Tygodnik Rolniczy” podawał, że w lutym br. cena skupu mleka nie została obniżona tylko w trzech dużych spółdzielniach. W innych płacono o 50–60 gr. mniej za litr niż wcześniej. Cena odtłuszczonego mleka w proszku zmniejszyła się od jesieni dwukrotnie, podobnie jak serwatki w proszku. W przypadku masła spadek był niewiele mniejszy. Podczas spotkania z ministrem rolnictwa Henrykiem Kowalczykiem mleczarze alarmowali, że w niektórych punktach płaci się mniej niż 2 zł za litr mleka. Tymczasem według rolników koszt produkcji to już prawie 2,50 zł.

Zmiana koniunktury zaskoczyła producentów, wcześniej bowiem w Unii Europejskiej ceny rosły nieprzerwanie przez 21 miesięcy. W czerwcu 2022 r. cena mleka w skupie była o ponad połowę wyższa niż rok wcześniej. Dobra sytuacja łagodziła wzrost kosztów ponoszonych przez producentów, w tym wyższe o ponad połowę rachunki za energię (większość kosztów mleczarni, obecnie ok. 70 proc., i tak stanowi zakup mleka). Na spotkaniu z mleczarzami minister Kowalczyk powiedział, że być może zostanie przeprowadzony interwencyjny państwowy skup. Taką decyzję musiałaby zaakceptować jednak Komisja Europejska.

Polski biznes

Produkcja mleka stanowi 16–19 proc. zysków z polskiej produkcji rolnej – podaje Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. Rocznie skupuje się u nas ok. 14 mld kg mleka. Wartość jego sprzedaży wyniosła w 2019 r. 31 mld zł, a eksport w zeszłym roku wyniósł 2,5 mld euro. Większość produktów mlecznych trafia do krajów Unii Europejskiej (przed pandemią było to 3/4 zagranicznej sprzedaży), choć sporo kupują też państwa Bliskiego Wschodu. Zapewne dlatego na początku 2023 r. firma Polmlek nabyła też zakłady w Maroku.

Podczas gdy wiele polskich marek żywności zostało wykupionych przez zagraniczne firmy, w przypadku mleczarni największymi graczami są przedsiębiorstwa z Polski. Pierwszą piątkę największych przetwórców tworzą: Mlekovita z 6,3 mld zł przychodu, grupa Polmlek z 5,106 mld zł, Mlekpol z 5,105 mld zł, Piątnica z 1,6 mld zł i Łowicz z 1,5 mld zł (dane Forum Mleczarskiego z 2021 r.). Dopiero potem na liście można znaleźć Francuzów – szósty jest Danone, a ósmy Lactalis – a także Niemców: Zott na siódmej pozycji i Hochland na trzynastej. Spośród firm ze ścisłej czołówki jedynie Polmlek, który sprzedaje nie tylko produkty mleczne, jest przedsiębiorstwem prywatnym. Reszta to spółdzielnie, których członkami są zwykle rolnicy sprzedający mleko do skupu.

Mleczne wojny

Rola spółdzielni nie kończy się na skupie. Przykład? Podczas zeszłorocznego zebrania spółdzielców z Garwolina prezes Waldemar Paziewski wyliczał działania podejmowane przez tamtejszą spółdzielnię mleczarską: udzielanie pożyczek z funduszu hodowli i skupu (łącznie prawie 7,5 mln zł), wsparcie w spłacie kredytów zaciągniętych przez dostawców w banku, bezpłatne wypożyczanie członkom spółdzielni urządzeń do korekcji racic bydła oraz do unieruchamiania zwierzęcia podczas zabiegów weterynaryjnych. Jednocześnie spółdzielczy charakter działalności nie musi oznaczać, że dostawca otrzyma dobre warunki skupu. Zdarza się, że mleczarnie nie chcą odbierać od rolników mniejszych ilości mleka. W ten sposób oszczędzają na kontrolach jakości, bo tańsze jest sprawdzenie pięciu cystern po 200 litrów niż dwudziestu pojemników po 50 litrów. Podczas posiedzenia OSM Koło w 2021 r. zwrócono uwagę, że niektóre mleczarnie pobierają 50-złotową opłatę od dostawcy za to, że wpuszczają go na swój teren i odbierają dostawę. To sposób na eliminację drobnych hodowców – jeśli ktoś sprzedaje np. 70 litrów mleka, to przyjazd przestaje się opłacać.

W kilku spółdzielniach mleczarskich doszło w ostatnich latach do poważnych konfliktów. Pod koniec 2021 r. we Włoszczowie trzej członkowie rady nadzorczej zrezygnowali ze swych funkcji i napisali list otwarty zawierający oskarżenia pod adresem zarządu. Ich zdaniem brakowało przejrzystości w działaniach zakładu, a osoby próbujące się temu przeciwstawić były szykanowane. W 2020 r. doszło natomiast do demonstracji członków spółdzielni Mlekpol. Protestujący uważali, że zarząd autorytarnie sprawuje władzę i wydaje zbyt duże kwoty na budowę proszkowni mleka (kosztowała prawie 500 mln zł).

Z kolei w 2019 r. w Gostyniu pojawiła się prokuratura. Jak się okazało, od lat część dostawców oszukiwała tam na ilości sprzedawanego mleka, posługując się przerobionymi instalacjami poboru płynu. Do stycznia 2021 r. zarzuty usłyszały 53 osoby, a łączne straty prokuratura szacowała na ponad 2 mln zł. Poszkodowanymi w tym procederze byli uczciwi dostawcy, dlatego afera skonfliktowała miejscowych rolników.

Pod lupą urzędu

Od kilku lat Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta zajmuje się mleczarniami. W 2018 r. stworzył on zalecenia dotyczące tego, jak powinny wyglądać umowy między zakładem a dostawcami, ale ówczesne przepisy nie zezwalały na kontrole takich dokumentów w spółdzielniach. Tymczasem pojawiały się informacje o sytuacjach, kiedy np. rolnik miał obowiązek wydania mleczarni całego swojego mleka pod groźbą kary. Urząd skontrolował prywatny Polmlek i w lipcu 2021 r. nakazał wprowadzenie zmian w kontraktach z dostawcami. Firma, której groziła kara w wysokości 3 proc. rocznych obrotów, odpowiedziała, że się dostosuje. Jak poinformował nas UOKiK, zmiany rzeczywiście wprowadzono.

Pod koniec 2021 r. weszły w życie przepisy umożliwiające urzędowi działania także w sprawie spółdzielni. Na celowniku znalazł się Mlekpol. UOKiK stwierdził, że mleczarnia mogła jednostronnie zmieniać ceny, nawet z mocą wsteczną i bez powiadamiania o tym rolników, albo arbitralnie karać dostawców finansowo. „Mimo iż nie zgadzamy się z zarzutami, zaproponowaliśmy dobrowolnie przeprowadzenie działań, które naszym zdaniem powinny rozwiać wątpliwości UOKiK” – przekazało nam biuro prasowe Mlekpolu.

Kontrolerzy sprawdzają też mleczarnie z Łowicza i Koła. W kilku polskich spółdzielniach doszło już do zmiany prezesów, czasem pełniących swoje funkcje od lat 80. zeszłego wieku.

Ład bez krów

Kłopoty mleczarzy mogą cieszyć amatorów mleka, ale nie wszystkie mleczne produkty tanieją. Nawet w dyskontach litr mleka UHT kosztował w lutym powyżej 4 zł. Koniunktura może się szybko zmienić, ale część mleczarzy wprost mówi o tym, że zagrożeniem może okazać się unijny Zielony Ład. Mówiono o tym m.in. podczas debat na zeszłorocznych Targach Ferma. Twórcy Zielonego Ładu chcą, by do 2030 r. jedną czwartą pól w UE zajmowały uprawy ekologiczne, prowadzone bez sztucznych nawozów i środków ochrony roślin, ale przez to znacznie mniej wydajne. Tymczasem do hodowli zwierząt potrzeba upraw roślin na pasze. Piotr Doligalski z województwa kujawsko-pomorskiego, który trzyma 850 krów mlecznych, opowiadał portalowi e-pole.pl, że potrzebuje ponad 900 ha ziemi, aby wyżywić swoje zwierzęta. Stąd obawy, że pogłowie bydła w naszym kraju będzie musiało spaść. Taki proces ma zresztą miejsce od chwili wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. W 2004 r. polscy rolnicy mieli łącznie 5,2 mln krów mlecznych. W 2018 r. było to już tylko 2,4 mln. Liczba gospodarstw trzymających bydło zmniejszyła się z 737 tys. w 2004 r. do 234 tys. w 2018 r. Nowe unijne zasady mogą sprawić, że przejmowanie zakładów poza UE, jak to zrobił Mlekpol, będzie sposobem nie na ekspansję, ale na utrzymanie produkcji. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.