Gramy do jednej bramki

GN 7/2023

publikacja 16.02.2023 00:00

– Zbyt długo duchowni i świeccy stali po dwóch stronach barykady – mówi bp Grzegorz Suchodolski.

Gramy do jednej bramki Piotr Molecki /east news

Marcin Jakimowicz: Przygotowując gigantyczne dzieło Światowych Dni Młodzieży współpracował Ksiądz Biskup ze świeckimi. Czyli nasze światy mogą się spotkać i wzajemnie inspirować?

Bp Grzegorz Suchodolski:
Jasne! ​Nie tylko spotkać się i inspirowa​​ć, ale przede wszystkim przenikać. Jesteśmy jak naczynia połączone. Kościół jest jeden i działa, opierając się na różnych charyzmatach i różnych wrażliwościach. Sakrament święceń nie powoduje tego, że to jedynie księża mają być odpowiedzialni za parafię. Do nas, kapłanów i biskupów, należy przede wszystkim posługa słowa, sakramentów, przewodniczenie wspólnocie chrześcijańskiej, ale przecież, jak uczy w swoich listach św. Paweł, Kościół jest ciałem składającym się z wielu członków, a obok apostołów, z woli Jezusa, są też inne urzędy i posługi. Podczas pontyfikatu Franciszka są one na nowo odkrywane: głośno mówi się o posłudze lektorów, akolitów. Tak naprawdę, to nic nowego, a jedynie „odkurzone”, odkryte na nowo posługi, które funkcjonowały przez wieki w Kościele. Jako wieloletni dyrektor biura Światowych Dni Młodzieży zawsze uważałem i uważam, że kluczem do osiągnięcia sukcesu jest stworzenie zespołu ludzi duchownych i świeckich oddanych danej sprawie. Przez lata współpracowałem ze świeckimi i jestem z tej współpracy bardzo dumny. Ileż dzieł razem stworzyliśmy!

Gdy mówiłem świadectwo w jednym z seminariów duchownych, klerycy powiedzieli mi, że jestem drugą osobą świecką, którą zaproszono do tego gmachu. Pierwszą był w latach 90. Jan Budziaszek. Duchowieństwo i świeccy. Przez lata ustawiano nas po dwóch stronach barykady.

Taka narracja doprowadziła do tego, że w Polsce mamy niestety bardzo silny klerykalizm, a wiele funkcji, które znakomicie mogliby przejąć świeccy i w których mogliby realizować swoje charyzmaty, „zawłaszczyli” kapłani. A często są to przestrzenie, które z natury powinny należeć do wiernych świeckich. To spowodowało pęknięcie, podział na dwa światy: „my” i „oni”. Bogu dzięki, że dziś (w ogromnej mierze dzięki procesowi synodalnemu) inaczej rozumiemy rolę laikatu w Kościele. Wiemy, że gramy do jednej bramki. Jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni, a spotkanie naszych światów jest nie tylko możliwe, ale i konieczne. W praktyce odkrywamy na nowo dokumenty Soboru Watykańskiego II czy znakomitą posynodalną adhortację apostolską Jana Pawła II „Christifideles laici”. Od wielu lat staram się burzyć uprzedzenia po obu stronach, a nam – księżom – powtarzam często, że nie jesteśmy kastą. Myślę, że zapraszanie wiernych świeckich na etap formacji seminaryjnej pokazałoby, że nie lądujemy już na starcie po dwóch stronach barykady.

Parafia powinna być, jak proponował Sobór Watykański II, wspólnotą wspólnot. Tyle że wymaga to zaangażowania. „Ja tam nie lubię wspólnot – w przypływie szczerości wyrwało się pewnemu proboszczowi. „Nieustannie czegoś ode mnie chcą. Ciągle jakieś klucze od salek...”

A to właśnie te „klucze od salek” są papierkiem lakmusowym pokazującym życie parafii, bo według mnie dziś nie powinna kojarzyć się ona z budynkiem kościoła czy z kancelarią parafialną, ale właśnie z tymi tętniącymi życiem salkami, w których ludzie spotykają się, modlą, formują, ewangelizują.

Statystyki pokazały jak na dłoni, że w Światowych Dniach Młodzieży uczestniczy nie kilkaset tysięcy indywidualistów, którzy na własną rękę zorganizowali sobie zagraniczną podróż, ale niemal wyłącznie ludzie ze wspólnot.

Tak jest. Parafia, jak chciał ks. Franciszek Blachnicki czy Sobór Watykański II, naprawdę może stać się wspólnotą wspólnot. Nie będę musiał wówczas szukać formacji czy doświadczenia żywego Boga poza parafią, a ta przestanie być pełną rutyny martwą strukturą przypominającą urząd. Bardzo ważne jest jednak to, by wspólnoty działały w parafiach, a nie tworzyły alternatywnego duszpasterstwa.

„​Dopóki w naszych parafiach były silne grupy oazowe czy inne ruchy formacyjne, dopóty można było być spokojnym o kształt wiary poszczególnych rodzin i całej parafii” – powiedział Ksiądz Biskup. „Gdy jednak tych ruchów zabrakło (może również dlatego, że wielu księżom nie chciało się już tak angażować), nastąpiło poważne pęknięcie”.

Dziś dodałbym, że poza grupami Ruchu Światło–Życie mamy ogromny, bogaty wachlarz wspólnot, w których możemy się formować. Księża nie powinni się ich bać, a świeccy mieć oporów, by spytać proboszcza: „W czym możemy pomóc?”.

Właśnie wróciłem ze spotkania w Ostrołęce, w którym wzięło udział ponad tysiąc osób. Forum przygotowały cztery wspólnoty z różnym charyzmatem. To mnie zachwyciło, bo przecież na etapie przygotowań każda z nich musiała zrezygnować z elementów, które przeszkadzały pozostałym ruchom, a które, jak pokazało życie, nie były wcale niezbędne…

Tylko działając razem i wychodząc z naszych „okopów”, możemy sprawić, że parafia będzie tętniła życiem. Odnosząc się do księży, powiedziałem dość dosadnie, że trzeba nam przypominać, iż nie jesteśmy kastą, ale w przypadku wspólnot można również podkreślić, że nie mogą one działać na zasadzie mechanizmu sekty. Jako biskupowi bardzo zależy mi na tym, by ruchy, wspólnoty animowały życie parafii. Znakomicie udało się to ks. Blachnickiemu, który przecież nie stworzył alternatywnego duszpasterstwa. Oazy spotykały się przy parafii, bardzo często aktywnie włączając się w jej życie. One nie spotykały się poza nią! Ksiądz Franciszek od początku zakładał odnowę parafii i nie chciał tworzyć odrębnych struktur. Jego pomysł był genialny, bo przecież sieć parafialna to znakomita baza do spotkania z duchowością, formacją. On nie wyprowadzał ludzi z parafii!•

Bp Grzegorz Suchodolski

Biskup pomocniczy diecezji siedleckiej. Przez wiele lat pełnił funkcję dyrektora Krajowego Biura Organizacyjnego ŚDM.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.