Na pewno jestem patriotą

ks. Artur Stopka, Przemysław Kucharczak

|

GN 40/2005

publikacja 29.09.2005 09:14

O podatkach, Radiu Maryja i IV Rzeczpospolitej z Lechem Kaczyńskim, kandydatem na prezydenta RP, rozmawiają ks. Artur Stopka i Przemysław Kucharczak

Na pewno jestem patriotą Henryk Przondziono

Ks. Artur Stopka, Przemysław Kucharczak: Czy ma Pan w swoich przekonaniach jakiś punkt, którego nigdy by Pan nie złamał, nawet za cenę rezygnacji z prezydentury?
Lech Kaczyński: – Na pewno zasadnicze ograniczenie suwerenności państwa, ustaw godzących w jego bezpieczeństwo. Jako katolik nie mógłbym podpisać ustawy, która wprowadziłaby wolność aborcji. Nie chciałbym podatku 3 razy 15...

Kwestia podatków jest aż tak ważna?
– Dla mnie jest ważna, bo uważam, że nie jest sprawiedliwe, aby ludzie, którzy zarabiają dużo, płacili społeczeństwu taką samą część jak ci, którym pensja brutto nie wystarcza na elementarne potrzeby. Zawsze tak uważałem, mimo że ja i moja rodzina zyskalibyśmy.

Co jeszcze jest dla Pana ważniejsze niż urząd prezydenta?
– Nie jest to jedna sprawa. Moi najbliżsi. Stan naszego kraju. Wierzę, że poprawię sytuację w Polsce, ale gdyby z jakichś powodów okazało się, że lepiej by było, żebym prezydentem nie był – zrezygnowałbym.

A gdyby doszło do zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, podpisze Pan?
– Nie. Uważam, że dobrze jest tak, jak jest w tej chwili. Gdy aktualnie obowiązującą ustawę przegłosowywano, byłem senatorem i głosowałem za.

A co w sytuacji, gdyby parlament uchwalił ustawę dopuszczającą eutanazję?
– Nie podpiszę.

Legalizacja związków homoseksualnych?
– Nie ma mowy, ale nie dlatego, że chciałbym kogokolwiek dyskryminować, tylko dlatego, że, moim zdaniem, związek mężczyzny i kobiety w małżeństwie to jest podstawa naszej cywilizacji, fundament funkcjonowania społeczeństwa. Uważam jednak, że są zawody, w których praca homoseksualistów budzi moje wątpliwości, na przykład w nauczycielstwie. Istnieje możliwość, że nauczyciel o takich skłonnościach chciałby kształtować dzieci i młodzież w kierunku swojej orientacji seksualnej, a na to się zgadzać nie należy. Uważam, że nie należy ludziom o skłonnościach homoseksualnych tego wytykać, tym bardziej prześladować ich za to, ale nie zgadzam się na krzewienie tego typu postaw.

Czy Pana wiara ma wpływ na poglądy?
– Oczywiście, że ma. Zostałem wychowany w wierze rzymskokatolickiej i nie potrafię sobie wyobrazić, jakby to było, gdybym nie był katolikiem. Z gorliwością bywało różnie. Z moją wiarą jest trochę tak jak z moim bratem bliźniakiem. Zawsze go miałem i nie wyobrażam sobie, jak to jest nie mieć brata bliźniaka.

Z czego Pan czerpie zasady, którymi kieruje się w życiu?
– Na pewno z wiary, w której zostałem wychowany. Chociaż z wiarą się ani nie afiszuję, ani jej nie ukrywam.

Czy Pan się modli?
– Niełatwo o tym publicznie mówić. Modlę się bardzo często za swoich bliskich, natomiast staram się nie modlić o powodzenie w innych sprawach. Uważam, że to byłoby nadużycie. Za siebie modliłem się raz w życiu, kiedy myślałem, że już po mnie – byłem wtedy poważnie chory.

Cieszy Pana poparcie ze strony Radia Maryja?
– Słuchacze Radia Maryja to uczciwi ludzie, pobożni. Nie jestem tak tradycjonalny jak oni, natomiast jest to elektorat, z którym się należy liczyć i który należy szanować. Świat ludzi Radia Maryja i mój to nie jest dokładnie ten sam świat, ale to nie oznacza, że ja się nie cieszę z ich poparcia. Lepiej, żeby to radio wspierało kogoś, kto ma szanse mieć w Polsce realny wpływ, niż kogoś, kto takich szans nie ma. Jeżeli Radio Maryja odniosło taki sukces, to pewnie dlatego, że było komuś potrzebne. Wiem, że w życiu ludzi, którzy go słuchają, odgrywa ogromną rolę, budzi ich wielkie zaangażowanie. W kwestii podstawowych wartości pomiędzy mną a Radiem Maryja nie ma żadnych sprzeczności.

Czego Pan szuka w Kościele?
– Przede wszystkim nadziei. Uznaję, że wiara to jest w życiu człowieka coś bardzo autonomicznego, coś, co nie występuje w życiu wszystkich ludzi. Zgadzam się z arcybiskupem Tokarczukiem, który powiedział, że nie ma ludzi w stu procentach wierzących i w stu procentach niewierzących. Ale ja wierzę i uważam, że dobrze jest wierzyć, że jest świat, w którym dobro absolutnie dominuje nad złem.

Jakie ma Pan wady?
– Bywam roztargniony. Żona uważa, że nie jestem pedantyczny i z tym się zgadzam. Bywam uparty. Nałogowo rozmawiam przez komórkę (nie potrafię jej wyłączyć, bo zawsze coś ważnego może się zdarzyć).

Teraz pora na zalety...
– Zalety? To powinni ocenić inni, trudno o nich samemu mówić. No ale pomyślmy... Łatwo nawiązuję kontakty z ludźmi. Uważam, że jestem dobrym mężem i ojcem.

Lubi Pan Donalda Tuska?
– Osobiście tak. Nie ma oczywiście ludzi bez wad, ale jak się z nim usiądzie do wspólnej kolacji, to potrafi być bardzo miły. Poza tym długo w Sopocie mieszkaliśmy na równoległych ulicach...

Niektórzy młodzi ludzie zarzucają Panu zbytnią radykalność, zbytnią prawicowość, zbytnią agresywność...
– To raczej stereotypowy pogląd. Jestem prawicowy, jeśli chodzi o wartości, o których wspomnieliśmy wcześniej, jestem zwolennikiem silnego państwa, twardego prawa karnego. Natomiast w sferze socjalnej moje poglądy nie są klasycznie konserwatywne, prawicowe, bo jestem za silną funkcją socjalną państwa. Jestem natomiast zwolennikiem przecięcia wpływów dawnego układu. Między wizją mojej osoby, jako zdecydowanego radykała, a rzeczywistością jest znaczna różnica. Na pewno jestem patriotą. Państwo polskie, odzyskane po tylu latach, uważam za bardzo dużą wartość. Nie jestem natomiast nacjonalistą. Nic mnie nie łączy z tradycją endecką, w szczególności z antysemityzmem. Z patriotyzmu wynika mój stosunek do Konstytucji Europejskiej, która mocno rozmywa państwo narodowe. A uważam za wielki dar, że Pan Bóg pozwolił mi dożyć chwili, gdy mamy swoje suwerenne państwo polskie.

Twarde prawo karne oznacza też akceptację kary śmierci?
– Nie będę udawał, że nie jestem zwolennikiem kary śmierci za zabójstwo – ale nie za żadne inne przestępstwo, przynajmniej w warunkach pokoju. Zdaję sobie sprawę, że to jest dzisiaj ważna kwestia. Uważam, że państwo gwarantuje dziś niewyobrażalną przewagę sprawcy nad ofiarą. Przewaga żyjącego nad zamordowanym z perspektywy naszego doczesnego świata jest tak wielka, że nie można zabójcy gwarantować, że on ją na pewno zachowa.

Czy prezydent ma w Polsce wystarczająco dużo władzy, aby było silne państwo?
– Siła państwa nie musi być koniecznie związana z dużym zakresem władzy prezydenta. Nasz projekt konstytucji jest pod tym względem elastyczny: prezydent spełnia inną rolę, gdy rząd jest z tej samej opcji politycznej – wtedy jest przywódcą, a inną, gdy rządzi inna partia – wtedy jedynie strzeże państwa przed patologiami. To jest koncepcja elastyczna. Dzisiaj prezydent ma trzydzieści prerogatyw, gdzie decyduje bez kontrasygnaty premiera, w naszej koncepcji tylko piętnaście. W naszej konstytucji prezydent nie może „sypać piasku w tryby opozycyjnemu wobec siebie rządowi”, tak jak jest obecnie. I z czego prezydent Aleksander Kwaśniewski w czasie rządów AWS korzystał.

Pierwsza Rzeczpospolita była szlachecka, Druga międzywojenna. Jednak wtedy przy odnowach państwa nie dopisywano kolejnych liczebników. Dlaczego więc chce Pan wstawić „Czwórkę” przed Rzeczpospolitą?
– To jest pewien symbol. W III Rzeczpospolitej wpływy nieformalnego układu postkomunistycznego były olbrzymie. Ich usunięcie jest taką jakością, iż należy odnowionej strukturze państwa nadać numer IV. Proszę pamiętać, że do elementów istotowych tego państwa, któremu pewnych sukcesów nie odmawiam, należą ogromne wpływy służb specjalnych i ludzi dawnego systemu. Dzisiaj trzeba to zmienić.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.