Od ucha do ucha

Marcin Jakimowicz

|

GN 32/2005

publikacja 16.08.2005 12:48

Piotrem Jordanem Śliwińskim, kapucynem, o towarzyszeniu duchowym rozmawia Marcin Jakimowicz

Od ucha do ucha Józef Wolny

Marcin Jakimowicz: O kierownictwie duchowym możemy gadać godzinami, ale znaleźć kierownika duchowego? To graniczy z cudem…
Piotr Jordan Śliwiński: – Ja nie bardzo lubię słowo „kierownictwo”. Kojarzy mi się raczej z dyrektywami: zrób to, zrób tamto. Wolę słowo „towarzyszenie”. Bliski jest mi św. Leopold Mandić, który swoją postawą jakby mówił: jestem twoim mniejszym bratem. Brat może pomóc iść, towarzyszyć.

Dlatego że sam przeszedł podobną drogę?
– Być może. A może jest kawałek dalej? Ale to nie jest norma. Jako zakonnik nie jestem kilometr dalej od tego, kto żyje w świecie. Często czuję się zażenowany świętością osoby, która do mnie przychodzi. Ale mówię: Panie, skoro ją już przyprowadziłeś, to działaj! Mam świadomość bezsilności narzędzia. Nie ja tu działam.

Kierownik nakaże, może i nawet podbije stempelek, ale ktoś towarzyszący musi iść obok?
– Tak. Jest też niebezpieczeństwo, że kierownik będzie brał na siebie odpowiedzialność za czyjeś życie. To ryzyko. To nie szkoła, gdzie mówi się dziecku: napisz literkę, a ono musi tak napisać. Każdy ma inną drogę do Boga, trzeba to uszanować.

A kogo kapłan słucha w czasie spowiedzi: penitenta czy podszeptów Ducha Świętego?
– Mamy dwoje uszu, jedno dla człowieka, drugie dla Boga. (śmiech)

Wspomniany święty Leopold spowiadał przez kilkanaście godzin dziennie. Często fizycznie i psychicznie nie wytrzymywał tego napięcia. Czy konfesjonał jest dla księdza krzyżem?
– W pewnym sensie. Choć ksiądz też ma poczucie własnej słabości: jest bratem, nie wykładowcą. Bo inaczej robi prelekcję z teologii, filozofii. I ktoś, kto klęka u kratek konfesjonału, wyczuwa, czy ten ksiądz to przeżył, czy jedynie przeczytał. Przecież ja sam, spowiadając się, słyszę czasami naukę i wiem, w której książce spowiednik to przeczytał. A to nie przegląd lektur. I wtedy myślę: bracie, powiedz mi jedno zdanie od siebie z tego, co przeżyłeś, odkryłeś, a nie rzucaj cytatami z literatury, którą ja czytam od rana do wieczora. Kiedyś teologia moralna uczyła, by w konfesjonale kapłan nie mówił o sobie. I często tak powinno być, by penitent nie przykładał swoich doświadczeń do drogi życia kapłana. Każda jest inna. Nie mogę zadusić penitenta swoim świadectwem. Najważniejsze jest towarzyszenie. Jeśli człowiek poczuje się osądzony, to więcej nie przyjdzie.

Podobno Jan Vianney był świetnym spowiednikiem, bo sam bardzo obawiał się o własne zbawienie.
– I tak jest z kaznodziejstwem. Często przygotuję kazanie, a ludzie patrzą na mnie i wzruszają ramionami: może to i ładne, i gładkie, ale nie porusza. Ale jeśli Słowo mnie oskarża, porusza i mówię je właściwie do siebie, wtedy rezonans jest mocniejszy. Tu, do kapucynów, chodzi sporo pracowników naukowych. Po powrocie do Polski w czasie homilii odmieniłem źle słowo „sumienie”. Po Mszy podchodzi pan i mówi: Bardzo dobre, poruszające kazanie, ale proszę popracować nad odmianą. Taka sympatyczna reakcja. Myślę, że on mnie słuchał, chciał ze mną o tym pogadać.

Można towarzyszyć duchowo od 17 do 19.30?
– Towarzyszenie zakłada ciągłość, pójście razem pewną drogą. Czasami kawałek po kawałku, na przykład gdy ktoś walczy z jakimś nałogiem. Wtedy potrzeba sporo cierpliwości. Myślę, że dlatego część księży ucieka od tego.

Jestem alkoholikiem – mówi ktoś przy konfesjonale. A kapłan nie ma czasu sięgnąć do źródeł tej choroby. Stoi długa kolejka, ludzie nerwowo chrząkają…
– Oj, nie przesadzałbym z tą masowością polskiej spowiedzi. No, może przed świętami. Można znaleźć czas dla człowieka, naprawdę. Ktoś potrzebuje 20 minut? Będzie je miał. Nie obchodzi mnie kolejka. Raz, gdy spowiadałem w San Giovanni Rotondo, ktoś zapukał mi w drzwi konfesjonału. Reakcja była błyskawiczna: powiedziałem, że bar jest naprzeciwko.

Co kapłan ma zrobić, by nie przyzwyczaić do siebie penitenta, nie stać się guru? To częsty przypadek. Przenoszą zakonnika w inne miejsce, a ludzie narzekają: tamten to miał rozeznanie, a teraz?
– Myślę, że jeśli są to wielkie osoby, to jest to bardzo trudne. Ojciec Pio jest jeden. Ale jeżeli widać gołym okiem, że związek z kapłanem jest mocniejszy niż związek z Chrystusem, to trzeba spokojnie odmówić: słuchaj, ja tobie już nie pomogę. Proponuję ci kogoś innego.

To wymaga odwagi. Nieźle jest być wyrocznią…
– Do czasu gdy dojdzie do mnie świadomość, że jestem cienki. A najważniejszy jest Chrystus. Pan Bóg kocha bezsilnych i błogosławi im, bo człowiek bezsilny nie ma pokusy przypisywania sobie czegokolwiek. Wszystko traktuje jak łaskę. Myślę, że ratunkiem dla osoby zniewolonej kapłanem jest mocne pokazywanie osoby Chrystusa, mocy Jego słowa. Kapłan odchodzi, a Słowo zostaje

Biblia w konfesjonale? Na palcach ręki mogę policzyć sytuacje, gdy ksiądz dzielił się w konfesjonale Słowem.
– A sam Kościół zachęca, by dzielić się z penitentem Słowem Bożym. Co innego z pokutą: zaproponuję komuś jakiś cytat, a on nie rozumie, o czym mówię. I potem biedak szuka tej litanii do św. Łukasza, bo zapomniał, że chodziło o Ewangelię (śmiech). Ja bardzo często pytam: słuchaj, czy masz jakiś pomysł na pokutę?

Można u Ojca samemu wybrać sobie pokutę???
– Zawsze można o tym pogadać. Spokojnie. Bo nieraz spacer z rodziną jest lepszą pokutą niż odmówienie dwóch litanii.

Są ludzie, którzy otaczają się litaniami, nowennami jak murem.
– A sakrament pokuty nie ma prowadzić tylko do pogłębienia dewocji, ale do zmiany życia.

Jezus przed wskrzeszeniem Łazarza płakał. Czy ksiądz towarzyszący kobiecie rozpaczającej po aborcji też cierpi?
– Na pewno. Święty Leopold Mandić potrafił płakać w konfesjonale, nie wstydził się okazywania uczuć. Święty Augustyn opowiada: sam Jezus mówi „Łazarzu wyjdź”, ale innych prosi: „rozwiążcie go”. To obraz spowiedzi: Bóg zrywa więź z grzechem, ja rozwiązuję przepaski. Mandić mawiał: jak mam stułę, nie boję się nikogo.

Święty Dominik przez cały dzień chodził, rozmawiał z ludźmi, ale nocą zamykał się w kościele i płakał: Boże, co się stanie z grzesznikami? Ojciec czasem płacze w celi?
– Ja, jak chyba każdy kapłan, mocno przeżywam, gdy nie mogę udzielić rozgrzeszenia. Bo nie ma warunków. To się nosi w sobie, za te osoby modlę się szczególnie.

Znajoma ma problem ze spowiedzią. Gdy wymienia po kolei grzechy, jest wszystko OK, ale gdy zaczyna opowiadać o relacji z Bogiem, księża zamykają się i nie chcą tego słuchać. Tak jakby chcieli jedynie usłyszeć listę grzechów.
– Bo uczono nas tego, by rozróżniać kierownictwo duchowe od spowiedzi. Ale jak to praktycznie rozróżnić? A słowa: mów grzechy i nie opowiadaj mi o Bogu, ludzie traktują jako odrzucenie. Siłą rzeczy musimy łączyć jedno z drugim.

Nie można wywiesić karteczki: spowiedź do 17.00, potem kierownictwo duchowe?
– To dosyć trudne.

Mój przyjaciel, który przebył długą drogę wschodnich duchowości, mówił świadectwo w jednym z seminariów duchownych. Ku jego zaskoczeniu klerycy kompletnie nie wiedzieli, o czym mówi. A po wykładzie podeszło wielu świeckich i zaczęli pytać. Inicjację reiki, tarota znali z kolorowej prasy…
– No tak. Sam jestem odpowiedzialny za kształcenie kleryków. Można w seminariach wykładać wprowadzenie w problematykę nowych ruchów religijnych. Sam to robię i ogólnie klerycy są zadowoleni, rozumieją przydatność takiego kursu. Ludzie Kościoła często myślą, że trzeba walczyć z liberalizmem, postmodernizmem. A wszystkie te „-izmy” są niczym wobec konfrontacji z popkulturą! Albo raczej one wszystkie są obecne poprzez popkulturę. I zapewniam, że filozof taki jak Derrida jest mniej popularny niż aktor z „M jak miłość”. To ich się słucha. Popkultury nie można demonizować, ale też nie trzeba zaraz wołać: „Jezus jest odlotowy”.

Mówi Ojciec o Bogu bardzo prostym językiem.
– Bo ja mam w związku z tym obsesję. Może dlatego, że wykładam filozofię i muszę być komunikatywny bardziej niż na wykładzie? (śmiech)

O. dr Piotr Jordan Śliwiński, OFMCap
Animator Szkoły Spowiedników. Absolwent Wydziału Filozofii na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, prefekt studiów i wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego Braci Mniejszych Kapucynów w Krakowie, publicysta. Spowiednik i rekolekcjonista.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.