Ciepło, ciepło, gorąco

Marcin Jakimowicz

|

GN 28/2005

publikacja 11.07.2005 13:28

Z Andrzejem Zalewskim, popularnym radiowym komentatorem pogody, rozmawia Marcin Jakimowicz

Ciepło, ciepło, gorąco Agencja Gazeta/ Karol Piętak

Marcin Jakimowicz: Jakie będzie tegoroczne lato?
Andrzej Zalewski: – Zwariowane. Druga i trzecia dekada lipca będzie raczej chłodniejsza i pełna zaskakujących szybkich zmian. Sierpień spokojniejszy, ale też z dynamicznymi, częstymi zmianami pogody.

Ilu ludzi słucha takich Pana prognoz?
– Trzy miliony. Inni mówią nawet o sześciu. Prawda jest pewnie gdzieś pośrodku.
Mój znajomy wyciągał swoją babcię na spacer: zobacz, jest ślicznie, świeci słońce, ani jednej chmurki.

A ona na to: nie, bo pan Zalewski mówił, że będzie lało. I nie wyszła.
– Ha, ha, ha. Ostatnio dzwonił do mnie zafrasowany człowiek. Moja matka ma osiemdziesiąt sześć lat – mówi – jest zdrowa, czynna, ale gdy Pan mówi, że są złe warunki biometeorologiczne i ludzie chorzy na serce powinni uważać, to ona wchodzi do łóżka i nie można jej za Chiny wyciągnąć przez cały dzień…

Jak się Pan czuje w roli wyroczni? Jeśli rzuci Pan na antenie: w lipcu będzie lało, nie wyjeżdżajcie na urlop, to ludzie pakują walizki i ruszają do Chorwacji czy Włoch. I wtedy ci, którzy prowadzą w Polsce pensjonaty, pomstują na Pana…
– Wiem, wiem. Ale mam usprawiedliwienie: ja operuję niesłychanie bogatym materiałem porównawczym z ostatniego półwiecza. Przecież teraz prognoza pogody jest wszędzie. Każdy portal internetowy, wszystkie stacje telewizyjne mają swoje programy.

To dlaczego ludzie słuchają właśnie Pana?
– Może dlatego, że moja trafność jest wysoka? Przepowiadam nie tylko na dzień, dwa, ale na dłużej.

I prognozy są wiarygodne?
– Mądra nauka głosi, że sprawdzalne są prognozy na pięć dni, a potem to jest już loteria.

Czyli nie może Pan powiedzieć, czy na początku sierpnia będzie lało?
– Mogę z dużym prawdopodobieństwem.

Jakim?
– Około 60–70 procent. Moim tegorocznym sukcesem jest przepowiedzenie w kwietniu, jakie będzie lato. Mieliśmy zimny, deszczowy maj, burzowy i upalny czerwiec, a w tej chwili na południu Europy panuje prawdziwa katastrofa klimatyczna. Ogromne upały. Albo ostatnie gwałtowne burze nad Niemcami. Zbadano, że w ciągu dwudziestu minut uderzyło aż dziesięć tysięcy błyskawic. Piekło na ziemi. Dlatego dziękujmy Bogu za to, co mamy!

Czemu Pana audycje przyciągają ludzi jak magnes? Ile można słuchać o pogodzie?
– Nie rozumiem do końca tego sukcesu. Zaproponowałem zupełnie nową formułę prognozy. Skojarzyłem wyobraźnię radiosłuchaczy z pogodą, rytmami przyrody, ekologią i pamięcią narodową. Naszym zadaniem jest odtworzenie pewnych wartości polskiego krajobrazu. Komunizm zlikwidował np. zupełnie wiejskie parki i parki dworskie, młyny wodne, tartaki wodne i stawy. To zmiótł z ziemi nasz zwycięski socjalizm. I dzięki temu jesteśmy bardzo suchym krajem. Ratujmy to, co da się odtworzyć.

Od jak dawna zapowiada Pan pogodę?
– Ooo, jestem seniorem polskiego radia i telewizji. Pracuję tu już 55 lat. W radio zacząłem pracować w 1949 roku. Po studiach w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego jeden z profesorów prosił, bym zajął się oświatą rolniczą na antenie radiowej. Chwyciło. Potem zacząłem opowiadać o pogodzie, bo to moja ogromna pasja. Pierwsze prognozy nadawałem już 1951 roku. Ale był problem: wszystko musiało być ocenzurowane.

Nie mógł Pan powiedzieć: „na zachodzie bez zmian, na wschodzie minus jeden”?
– Zdarzyło mi się coś gorszego. Powiedziałem: „nadciąga zimny wyż rosyjski” i natychmiast zdjęto mnie z anteny. Ale wróciłem.

Kiedy pogoda sprawiła Panu największego psikusa?
– Niedawno. Ostatnia sobota czerwca. Miały przejść przez Polskę intensywne burze, a zaledwie coś tam pokropiło.

W tym roku jest „Lato z radiem”, ale bez Andrzeja Zalewskiego.
– Tak. Po piętnastu latach po raz pierwszy zdjęli mnie z „Lata z radiem”. Im więcej ludzi mnie słucha, tym mniej mam czasu antenowego. Nie rozumiem tego. Stwierdzono, że czynię zbyt dużo dygresji niepogodowych, że mówię często o ekologii, tożsamości narodowej, folklorze.

Czyli może Pan powiedzieć,że burze przejdą nad Mało-polską, ale nie „nad królewskim Krakowem”.
– Ha, ha. Coś takiego. Jakoś nie lubili tego określenia…

O czym mają Polakom przypomnieć niezapominajki?
– Oooo, wchodzimy na mój ukochany obszar. Pomyślałem sobie: skoro Holendrzy mają swoje tulipany, Anglicy hiacynty, Francuzi narcyzy, a Tyrolczycy szarotkę, to dlaczego Polacy nie mogliby mieć swojego kwiatka? I wymyśliłem Święto Niezapominajki. Niezwykłe optymistyczne zjawisko. Ma nam przypominać o radości, gościnności, zachwycie.

A importowane walentynki?
– Jak można mówić o miłości przy takim mrozie. Zaproponowałem 15 maja – świętą Zofię. Piękny miesiąc maryjny, ukochany przez Polaków. Moi szefowie mówili, że ta akcja nie wypali. A okazało się, że już na starcie dostałem ponad 12 tys. listów aprobujących pomysł.

Czy inne importowane święto Halloween przyjmie się w Polsce? Pytam Pana jako eksperta od prognoz.
– Nie. Jestem pewien, że nie. Kult cmentarza, pamięć o zmarłych jest tak wielka, że wprowadzenie Halloween jest kompletnym idiotyzmem.

Nadeszły wakacje. Gdzie najbardziej lubi się Pan zaszyć?
– Ubóstwiam lasy augustowskie. Ruszam od Augustowa w stronę Wigier. Kocham tereny wokół tego jeziora. A sam Kanał Augustowski? Prawdziwa perła! Widziałem, jak zachwycali się nim niemieccy eksperci od gospodarki wodnej. Mówili: w Europie mamy dwa pomniki gospodarki wodnej: polski Kanał Augustowski i elblądzką pochylnię – myśl inżynierów niemieckich. Często chowam się też w Borach Tucholskich. Uwielbiam te leśne głusze. Od 75 lat jeżdżę też na Hel. Mam tam właściwie drugi dom.
Znajomi widują, Pana w okolicach klasztoru Cystersów w Wąchocku…

To ziemia, z którą jestem szczególnie związany. Byłem tu partyzantem w Armii Krajowej, w słynnym zgrupowaniu Ponurego. Moje sentymenty sięgają tamtych lat. Od pięćdziesięciu lat, co roku spotykamy się tam w każdą drugą niedzielę czerwca. Idę przez wieś, wychylają się „zza płota” ludzie i mówią: dzień dobry panie Andrzej, jak się żyje?

Andrzej Zalewski - popularny radiowy komentator pogody, pomysłodawca Święta Polskiej Niezapominajki, członek Bractwa Leśnego. W czasie wojny partyzant Armii Krajowej w zgrupowaniu Ponurego. Od 55 lat pracuje w mediach, a od 15 lat tworzy EKO Radio. Każdego ranka miliony Polaków słuchają jego gawęd o pogodzie. Jest prawdziwym ambasadorem tematyki przyrodniczej na antenie Polskiego Radia

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.