Moje ostatnie spotkanie

rozmowa z Arturo Marim

|

GN 15/2005

publikacja 12.04.2005 19:00

Ks. Arkadiusz Wuwer: Kiedy ostatni raz odwiedził Pan Ojca Świętego?

Moje ostatnie spotkanie East News/AFP/G. BOYUS

Arturo Mari: – Ostatni raz odwiedziłem Ojca Świętego w sobotę, w dniu jego śmierci, około godziny 12.30. Miałem to wielkie szczęście. To było piękne spotkanie. Zaprowadzono mnie przed niego. On otworzył oczy i powiedział: „Arturo”. Z łagodnym uśmiechem pobłogosławił mnie i podziękował za wszystko, co mogłem zrobić. To było przejmujące.

W telewizji opowiadał Pan historię powstania zdjęcia z Wielkiego Piątku, na którym Ojciec Święty trzyma krzyż. Ta fotografia znalazła się na okładce żałobnego numeru „L’Osservatore Romano”. Czy uważa je Pan za najpiękniejsze swoje zdjęcie?
– Ojciec Święty poprosił o krzyż. Sądzę, że Papież w ten sposób wykonał gest, poprzez który chciał przekazać światu przesłanie. Że on, ze swoją fizyczną słabością, ofiaruje Bogu całe swoje życie za wszystkich. Uważam, że był to jeden z najbardziej znaczących gestów jego pontyfikatu. Dlatego jestem przekonany, że jest to bardzo piękne zdjęcie. Właśnie dlatego, że kryje się w nim to wielkie przesłanie.

Czy są jakieś szczególne momenty, które zapamiętał Pan ze swoich podróży z Ojcem Świętym do jego Ojczyzny, do Polski?
– Pragnę przekazać podziękowanie całemu narodowi polskiemu, który zawsze był wielki i mocny. Jestem Wam bardzo wdzięczny. Dlatego że za każdym razem, gdy udawaliśmy się z Papieżem do Polski, byłem otoczony entuzjazmem, wielką wiarą, wielką miłością i wielkim szacunkiem. Dlatego chcę po prostu podziękować Polakom za wielką radość, jaką mi podarowali. To było zawsze dla mnie wielką siłą w wykonywaniu mojej pracy w służbie Ojcu Świętemu.

To my dziękujemy, że zawsze bliski Papieżowi, przybliżał nam Pan najpiękniejsze momenty tego niezwykłego pontyfikatu.

*osobisty fotograf Jana Pawła II i poprzednich papieży

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.