Radość z Boga

ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego

|

GN 01/2011

publikacja 10.01.2011 12:25

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: poezja i dobroć ... i więcej nic... C. K. Norwid

Radość z Boga istockphoto

Dwudziesty drugi rozdział Księgi Rodzaju to opis wydarzenia, jakie rozegrało się „w kraju Moria”, gdzie „Bóg wystawił Abrahama na próbę” (Rdz 22,1-2). Są to wersety tajemnicze, trudne, wstrząsające w swej grozie, głębi i niezwykłej, zapowiadającej Chrystusa symbolice. Mało kto widzi w nich opowieść o źródłach radości. Kardynał Ratzinger brał je wielokrotnie na warsztat swojej teologicznej pracy (jako papież nigdy do tej pory aż tak szeroko i całościowo do tego tematu nie wrócił).

Efektem były publikacje o różnym ciężarze gatunkowym: od okazjonalnych wzmianek, przez kunsztownie zredagowane audycje radiowe, aż do fragmentów naukowych rozpraw. Jedno z takich opracowań zasługuje, w moim przekonaniu, na szczególną uwagę. Zostało przygotowane na użytek audycji radiowej w Bayerischer Rundfunk, jest fragmentem zbioru „Obrazy nadziei. Wędrówki przez rok kościelny” i ma wyraźnie wszelkie cechy słowa przygotowanego do wygłoszenia (czy też po wygłoszeniu spisanego). Przedstawię z tego tekstu obszerny passus, któremu w poniższej cytacji zmieniłem formę: z klasycznej prozy na pewien rodzaj mowy wiązanej (poematu wierszem białym, powiedzmy ostrożnie).

Niech ta forma zapisu unaoczni bezsporny fakt, charakterystyczną cechę piśmiennictwa teologicznego J. Ratzingera/Benedykta XVI – dbałość nie tylko o logikę i spójność myślenia, siłę argumentów i głębię refleksji, ale również o precyzję słowa, odkrywczość porównań, płynność tekstu, trafność doboru gatunku literackiego do treści i ich adresata; słowem: troskę o piękno. Widać w takich przypadkach, w jak wielkim stopniu estetyka teologiczna jest w tej twórczości teologicznej nie tylko przedmiotem teoretycznych rozpraw, ale praktyką, wewnętrzną potrzebą realizowaną we własnych tekstach.

Prawda potrzebuje piękna, by służyć dobru; by prawda mogła przekonywać do siebie swoją wewnętrzną mocą, potrzebuje piękna – nie jako zewnętrznej dekoracji, uwodzącego ornamentu, ale jako integralnego, konstytuującego ją wewnętrznie elementu własnej mocy – bo tym jest prawdziwe piękno. Ratzinger opowiada tu o historii z ziemi Moria z mistrzostwem teologa-estety: łączy lekkość literackiej formy z ciężarem i powagą teologii i życia. Bo jest to rozważanie „ostateczne”, na śmierć i życie. A piękno nie jest tu jedynie sztuczną, a zbędną ozdobą, „nadwyżką”, bez której prawda treści by się ostała, ale językiem duszy, wysiłkiem sprostania człowieczej wrażliwości i – ośmielę się powiedzieć – królewską drogą, uprzywilejowanym traktem, którym Bóg stara się dotrzeć do nas ze słowem.

Oto więc Divina commedia Ratzingeriana:

Znaczenie obrazu baranka poznałem
w zagadkowej historii biblijnej,
która wciąż wywołuje protest czytelników;
ale właśnie dzięki temu stała się także ościeniem
głębszego pytania o Boga i drogą
lepszego zrozumienia Jego Tajemnicy.
Wstępując na górę, Izaak zauważył,
że nie ma zwierzęcia ofiarnego.
Na pytanie o ten stan rzeczy
usłyszał odpowiedź od swego ojca:

Bóg się o to zatroszczy
(por. Rdz 22,8).
Dopiero jednak w tym momencie,
gdy Abraham sięgnął po nóż, aby
zabić swego syna, okazuje się,
jak prawdziwie mówił:
w zarośla zaplątał się baran,
który w miejsce Izaaka
został złożony w ofierze.

Imię Izaak zawiera w sobie korzenie słowa
„śmiać się”, „uśmiech”. Biblia widzi w tym
najpierw aluzję do niedowierzającego i smutnego
uśmiechu Abrahama i Sary, którzy nie chcą
uwierzyć, że jeszcze w tym wieku może im się
urodzić syn
(por. Rdz 17,17; 18,12).
Ale wraz ze spełnieniem obietnicy rodzi się z tego
radosny śmiech, w którym strach samotności
przemienia się w radość spełnienia
(por. Rdz 21,6).

Historia świata nie jest tragedią,
jakąś nieuniknioną, żałosną grą
sprzeciwiających się sobie sił,
lecz divina commedia, boską komedią,
gdzie ten, kto spojrzał na rzeczy ostatnie,
może się śmiać.

Izaak zobaczył znak przychodzącego,
Tego Przychodzącego, który będzie Barankiem,
który dał się uwikłać w gąszcz historii,
który się dał dla nas związać
i stał się naszą „podmianą”,
będącą naszym wybawieniem.
Izaakowe spojrzenie na barana
było spojrzeniem w otwarte niebo.
W nim bowiem zobaczył Boga,
który zatroskany stoi również,
a może właśnie szczególnie,
na progu śmierci.

Bóg się nie tylko troszczy,
ale sam jest Troską – stał się Barankiem,
aby człowiek stał się człowiekiem i żył jak człowiek.

Izaak, widząc Baranka, zobaczył, co to jest kult:
Bóg sam przygotowuje sobie swój kult,
przez który podmienia człowieka, wybawia go
i przywraca mu uśmiech radości,
co staje się hymnem stworzenia.

Izaak to obraz nas samych.
To my wstępujemy na górę czasu
i dźwigamy ze sobą narzędzie swojej śmierci.
Na początku cel leży jeszcze daleko.
Nie myślimy wcale o tym;
jeszcze wystarcza nam teraźniejszość;
poranek na górze, pieśń ptaka, blask słońca.
Sądzimy, że nie potrzeba nam żadnej informacji o celu,
bo droga sama wystarczy.

Ale im bardziej droga się wydłuża,
tym bardziej trudno wykręcić się
od odpowiedzi na pytanie:
dokąd właściwie to wszystko prowadzi,
co to właściwie znaczy?
Patrzymy ze zdziwieniem na znaki śmierci,
których wcześniej wcale nie zauważyliśmy,
i wzrasta podejrzenie,
iż całe Życie jest właściwie tylko odmianą śmierci;
iż zostaliśmy oszukani
i że życie wcale nie jest darem,
tylko jakimś zuchwałym żądaniem.

I wtedy przychodzi ta niejasna odpowiedź:
Bóg się zatroszczy,
która wygląda bardziej na jakąś wymówkę niż wyjaśnienie.
Gdzie taki pogląd zyska uznanie,
gdzie pojecie „Bóg” nie jest już wiarygodne,
tam wymiera humor;
człowiek nie ma się z czego śmiać
i zostaje mu tylko okrutny sarkazm
albo to oburzenie na Boga i cały świat,
jakie wszyscy znamy.

Kto jednak zobaczył Baranka,
Chrystusa na krzyżu, ten wie:
Bóg się zatroszczył.
Spojrzenie na Baranka –
– na Ukrzyżowanego Chrystusa –
– jest też właśnie spojrzeniem w niebo,
spojrzeniem na odwieczną troskę Boga.
W Baranku dostrzegamy szczelinę sięgającą nieba:
widzimy łagodność Boga, która nie jest ani obojętnością,
ani słabością,
tylko najwyższą mocą.

Zmartwychwstały:
Gdy zobaczycie to, co ja widziałem i widzę,
Jeżeli kiedyś obejmiecie swoim wzrokiem całość,
To będziecie się cieszyli (por. J 16,20).

Haydn,
mówiąc o swoich kompozycjach kościelnych,
powiedział, że
w rozmyślaniu o Bogu znajdował pewną radość,
tak że chcąc wymówić słowa prośby,
nie musiał tłamsić swojej radości.

Spojrzenie na Baranka jest spojrzeniem w rozdarte niebo.
Bóg widzi nas i Bóg działa,
chociaż inaczej niż myślimy i inaczej niż chcielibyśmy.

Zmartwychwstały:
smutek wasz zmieni się w radość (J 16,20).

Sara, matka Izaaka:
„powód do śmiechu dał mi Bóg;
każdy, kto się o tym dowie,
śmiać się będzie ze mną” (Rdz 21,6).
tłumaczenie
K. Wojtowicz


Powód do śmiechu (radości) jest ostatecznie tylko jeden jedyny: że Bóg jest i jest Bogiem. Nadzieja jest stąd, że wiara jest prawdą. Oto rozumienie historii świata jako commedia divina, wizja dziejów, które w Bogu mają swój początek i w Bogu – finał. Stąd też w liturgii okresu baroku risus paschalis, śmiech wielkanocny (którym reagowali słuchacze wielkanocnego kazania na wplecioną w nie jakąś pobudzającą do śmiechu historię) – śmiech jako symbol liturgiczny, znak radości z Boga, z jego i naszego zwycięstwa nad każdym rodzajem śmierci. Stąd śmiech Sary. I stąd też prawdziwe pocieszenie: z Boga.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.