Potrzeba tylko Jednego (3)

ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego

|

GN 40/2010

publikacja 07.10.2010 13:59

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: p o e z j a i d o b r o ć...i więcej nic... C. K. Norwid

Łzy towarzyszyły modlitwie za 30 studentów i wykładowców zastrzelonych 18 kwietnia 2007 r. na terenie kampusu studenckiego w amerykańskim Blacksburg przez jednego z uczniów tej szkoły. Łzy towarzyszyły modlitwie za 30 studentów i wykładowców zastrzelonych 18 kwietnia 2007 r. na terenie kampusu studenckiego w amerykańskim Blacksburg przez jednego z uczniów tej szkoły.
Agencja Gazeta/AP Photo/The News & Advance/Kim Raff

Boga.

* * *

Jeden z najświetniejszych wierszy Miłosza ma tytuł „Oeconomia divina”. Jest to wiersz próbujący opisać największą tragedię świata: bezbożność. Brak Boga przynosi kosmiczną, apokaliptyczną katastrofę – ze świata wycieka istnienie:
Nie myślałem, że żyć będę w tak osobliwej chwili.
Kiedy Bóg skalnych wyżyn i gromów,
Bóg Zastępów, kyrios Sabaoth,
Najdotkliwiej upokorzy ludzi,
Pozwoliwszy im działać jak tylko zapragną,
Im pozostawiając wnioski i nie mówiąc nic.
Było to widowisko niepodobne, zaiste,
Do wiekowego cyklu królewskich tragedii.
Drogom na betonowych słupach, miastom
ze szkła i żeliwa,
Lotniskom rozleglejszym niż plemienne
państwa
Nagle zabrakło zasady i rozpadły się.
Nie we śnie ani na jawie, bo sobie odjęte
Trwały jak trwa to tylko, co trwać nie powinno.
Z drzew, polnych kamieni, nawet cytryn
na stole
Uciekła materialność i widmo ich
Okazywało się pustką, dymem na kliszy.
Wydziedziczona z przedmiotów mrowiła się
przestrzeń.
Wszędzie było nigdzie i nigdzie, wszędzie.
Litery ksiąg srebrniały, chwiały się i nikły.
Ręka nie mogła nakreślić znaku palmy, znaku
rzeki, ni znaku ibisa.
Wrzawą wielu języków ogłoszono śmiertelność
mowy.
Zabroniona była skarga, bo skarżyła się samej
sobie.
Ludzie, dotknięci niezrozumiałą udręką,
Zrzucali suknie na placach żeby sądu wzywała
ich nagość.
Ale na próżno tęsknili do grozy, litości i gniewu.
Za mało uzasadnione
Były praca i odpoczynek
I twarz i włosy i biodra
I jakiekolwiek istnienie.

* * *
Człowiekowi w zasadzie – czyli rzeczywiście – grozi tylko jedno niebezpieczeństwo: niebezpieczeństwo utraty Boga; oto istota zła – opuścić Boga. Potrzeba tylko Jednego. Zaś tam, gdzie nie ma Boga, tam powstaje piekło – jego (piekła) istota polega na nieobecności Boga, niezależnie od tego, jak subtelne, perwersyjne bądź (ostatecznie zawsze) jaskrawo oczywiste antyludzkie formy ono przyjmuje. Z tej perspektywy z niezwykłą powagą i radykalnością podchodzi obecny papież do zjawiska ateizmu. Odrzucenie Boga (a choćby i agnostyczne „zawieszenie” prymatu Boga), generowanie form „nieobecności Boga” jest przyczyną piekła – „piekło jest tam, gdzie nie ma Boga, gdzie nie przenika ani jeden promień Jego obecności”.

Diagnoza Ratzingera jest tu zarazem przenikliwa i surowa, a jej bezkompromisowość bierze się z odpowiedzialności za każdego człowieka i całą ludzkość – z pamięci o tym, jak bezbożność otwierała bramy piekłu, które wdzierało się już nieraz w naszą epokę, piekłu sygnowanemu słowami „Auschwitz” i „Gułag”, nazwiskami Hitlera, Stalina, Pol Pota. Pisze z odwagą proroka: „Widzieliśmy straszliwe zniszczenie, jakiego dokonały ateizmy, które osiągnęły nowy stopień antyhumanizmu i destrukcji człowieka.

Okrucieństwa, jakie wynalazły i praktykowały ateistyczne systemy naszych czasów, usunęły w cień wszystko, co było dotychczas; na widok tego może nas tylko ogarnąć głębokie przerażenie. »Nie« rzucone w twarz Kościołowi, Bogu i Chrystusowi nie może nas ocalić; przeciwnie, widzimy, jak straszne potencjalności wyzwala w człowieku. (…) Nie znaczy to, że nie istnieją ateiści odznaczający się wysokim etosem. Niemniej jednak odważę się twierdzić, że ten etos opiera się na niewygasłym jeszcze całkowicie blasku owego światła, które przyszło kiedyś do nas z Synaju – światła Bożego. Bardzo oddalone, wygasłe gwiazdy mogą u nas ciągle jeszcze świecić. Nawet tam, gdzie Bóg pozornie umarł, Jego światło może ciągle jeszcze oddziaływać. Ale Nietzsche słusznie wskazał na to, że chwila, kiedy wieść o śmierci Boga dotrze wszędzie, i w której Jego światło zgaśnie definitywnie, może być tylko przerażająca”.

Kiedy Bóg zostaje wykluczony, usunięty na pobocze, wtedy kaleczony i zabijany jest człowiek; rozpoczyna się też wówczas rozpad kultury. Kiedy człowiek najpierw pozbywa się Boga, eliminuje Go, zaciera ślady jego obecności i pamięci o Nim w swojej życiodajnej przestrzeni, a potem, w chwili objawienia koszmaru piekła (przez samego siebie uczynionego piekła nieobecności Boga), w momencie nagłej widzialności jego grozy, zawsze niosącej śmierć, pyta: „gdzie był Bóg?” (kiedy – na przykład – kolejny nastolatek satanista przeprowadza egzekucję swojej szkoły w kolejnym państwie bogatego Zachodu) – wtedy warto wracać do dopiero co zacytowanych fragmentów pism J. Ratzingera – Benedykta XVI. Może pomogą przejrzeć, może przyniosą ocalenie. Oby tak było.

* * *
Jedno jest jasne: bez Boga sprawy nie mogą iść dobrze. „Człowiek jest tak stworzony, że tylko sam Bóg wystarczy. Wszystko inne jest zbyt małe. Gdy w życiu straci z oczu Boga, staje się podobny do człowieka, który zbudował dom, a zapomniał zrobić w nim okna. Niczego nie widzi i brak mu tlenu, który pozwala mu oddychać”. Cokolwiek w życiu człowieka (społeczności, cywilizacji) działo lub dzieje się drogą bezbożnej pustki – domaga się przemiany, nawrócenia. A „jedynie od Boga może przyjść zdecydowana przemiana świata” – przekonuje papież. Bo „wszystkie odpowiedzi, które nie sięgają aż do Boga, są za krótkie”. Tymczasem wszystkie nasze najważniejsze pytania egzystencjalne sięgają Boga, bo z Niego jesteśmy – odpowiedzi muszą do tych pytań dorastać.

Kilkakrotnie w swoich pismach odwołuje się Benedykt XVI do przewrotu kopernikańskiego, transponując istotę zjawiska w dziedzinę duchową. Bodaj najplastyczniej zrobił to jeszcze jako kardynał, podczas homilii wygłoszonej w Chile w 1988 roku. Tych kilka zdań niech będzie puentą, ukazującą w lustrze analogii głębię związku prawdy o prymacie Boga z jej wyzwalającymi skutkami: „Wraz z przyjęciem wiary musimy dokonać swego rodzaju przewrotu kopernikańskiego. Kopernik odkrył, że to nie Słońce krąży wokół Ziemi, lecz że Ziemia i inne planety krążą wokół Słońca. Każdy z nas na początku widzi samego siebie jako małą Ziemię, wokół której powinny krążyć wszystkie Słońca. Wiara uczy nas wyjścia z tego błędu i włączenia się, wraz ze wszystkimi innymi, w swego rodzaju taniec miłości, który porusza się wokół jedynego centrum – Boga. Tylko jeśli Bóg istnieje, tylko jeśli On stał się centrum mojego życia, mogę rzeczywiście kochać innych »jak siebie samego«. Jeśli jednak On istnieje, jeśli stał się moim centrum, wówczas można zdobyć tę wewnętrzną wolność miłości”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.