Orzeł w Ewangeliarzu

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 25/2010

publikacja 26.06.2010 06:56

Do XIX wieku dzień 15 lipca był świętem narodowym. Już ponad 100 lat po zwycięstwie pod Grunwaldem w Ewangeliarzu bp. Piotra Tomickiego pod tą datą znajdujemy upamiętniające bitwę iluminacje: orła w koronie i wizerunek Jagiełły.

Orzeł w Ewangeliarzu

Ewangeliarz powstały w 1534 roku, dziś należący do zbiorów archiwum kapitulnego na Wawelu, będzie prawdziwym hitem wystawy „Na znak świetnego zwycięstwa”, zorganizowanej z okazji 600-lecia wiktorii grunwaldzkiej. Ekspozycja zostanie otwarta w przeddzień rocznicy bitwy. Ewangeliarz bp. Tomickiego to jeden z dziesięciu najcenniejszych rękopisów archiwum. Zjeździł prawie cały świat, podróżując na różne wystawy. W 1940 roku hitlerowski generalny gubernator Hans Frank wywiózł ten cenny zabytek do Malborka, dawnej siedziby wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego. Dzieło do dziś jest wspaniale zachowane – delikatne karty pergaminu lekko wyginają się tylko na rogach, gdzie przez kilkaset lat dotykały ich dłonie czytających.

Tylko 15 lipca
Ewangeliarz do dziś zachwyca pełnymi świeżego koloru, jakby powstałymi wczoraj, renesansowymi iluminacjami malowanymi na pergaminie przez Stanisława Samostrzelnika z zakonu cystersów w Mogile.
– To fenomen, że ten artysta potrafił, stojąc na rusztowaniach, malować zarówno potężne polichromie na ścianach mogilskiego opactwa, jak i mieszczące się na trzech centymetrach kwadratowych pergaminu miniatury – podkreśla ks. prof. Jacek Urban, od 17 lat pracujący w archiwum kapitulnym. Iluminacje o tematyce patriotycznej w Ewangeliarzu pojawiają się tylko przy dacie 15 lipca, czyli obchodzonym wówczas święcie liturgicznym Rozesłania Apostołów. Widzimy niezwykle ekspresywnego białego orła w koronie z rozpostartymi skrzydłami, na których frunie do nas, pokonując 500 lat. Na białych skrzydłach na czerwonym tle wyróżnia się czarny napis „Jagalo W(ladislaus) rex Poloniae”. Obok znajduje się też medalion z popiersiem króla. Tyle że wizerunek mocno odbiega od rzeczywistości.

– Jagiełło jako jedyny król pochowany w katedrze wawelskiej już za życia kazał sobie przygotować grobowiec – opowiada ks. prof. Urban. – Zmarł w 1434, a grobowiec był gotowy w 1430 r. Można przypuszczać, że pozował rzeźbiarzowi, stąd to najprawdopodobniejszy wizerunek króla. Jego osoba pojawia się też na malowidłach w XV-wiecznej kaplicy świętokrzyskiej. Na tryptyku Matki Boskiej Bolesnej w scenie odnalezienia Chrystusa w świątyni Jagiełło jest jednym z uczonych okrytych ciemnym, kwiecistym płaszczem. We fragmencie przedstawiającym pokłon Trzech Króli stoi obok Maryi z Dzieciątkiem, zdejmując koronę na znak hołdu. Na wszystkich przedstawieniach ma wysokie czoło, wydatny nos, dość duże, lekko zakryte powiekami oczy. A na rzeźbie nagrobnej jego czoło pokryte jest zmarszczkami jakby dla podkreślenia, że to królowanie nie było łatwe.

Biskup humanista
Z „Kroniki” Długosza dowiadujemy się, że dopiero rok po grunwaldzkim zwycięstwie, w listopadzie 1411 r., Jagiełło przez Niepołomice wrócił do Krakowa. Przywiózł wtedy ponad 50 zdobycznych chorągwi krzyżackich (niestety, dziś zachowały się tylko repliki). Jesienią tegoż roku, razem z możnowładcami i duchowieństwem, ustanowił dzień 15 lipca pierwszym polskim świętem narodowym i pierwszym w naszym Kościele świętem obchodzonym jako rocznica polityczna. Dlatego ponad 100 lat później znalazło ono swoje trwałe miejsce w Ewangeliarzu bp. Piotra Tomickiego. Ciekawa jest postać fundatora Ewangeliarza. Nie wszyscy wiedzą, że tak jak Zygmunt August ma na Wawelu kaplicę Zygmuntowską, tak bp Tomicki zbudował tam kaplicę Tomickiego. Był humanistą na miarę europejską, człowiekiem wykształconym i mecenasem sztuki. Najpierw pełnił funkcję kanclerza Królestwa Polskiego, a kiedy został biskupem krakowskim – podkanclerza. – To w jego kancelarii sekretarz Stanisław Górski od 1510 do 1535 spisywał wszystkie ludzkie sprawy zanoszone do króla, nazywane „Acta Tomiciana” – mówi ks. prof. Urban. – To właśnie sekretarza prowadzącego jego kancelarię biskup poprosił, żeby po godzinach przepisywał Ewangeliarz. Wieczorami siadał nad pergaminem i zapisywał tekst piękną majuskułą. Widać, że biskup darzył sekretarza uznaniem i zaufaniem. Górski został pochowany pod kaplicą Tomickiego, obok swojego protektora. Przez lata, również dla uczczenia tradycji narodowego święta, z Wawelu wyruszała uroczysta procesja do kościoła św. Jadwigi na Stradomiu. – Prowadziła do kościoła, przy którym działali bożogrobcy – też zakon krzyżowy, a tu wspominano klęskę innego zakonu, który zagubił swoją misję dziejową – opowiada ks. prof. Urban. Patronkę świątyni kojarzono nie tylko z Jadwigą Śląską, do której Jagiełło miał nabożeństwo, ale też z Jadwigą królową Polski. Opis tych procesji znajduje się w trzech przechowywanych w archiwum kapitulnym pontyfikałach: Oleśnickiego, Strzępińskiego i Jagiellończyka.

Wielki król
Przed rozpoczęciem bitwy Jagiełło uczestniczył w dwóch Mszach. – To z wielkiej pobożności – tłumaczy ks. prof. Urban. – Zresztą do niedawna u nas, w kapitule, wielu z wielkiej pobożności miało zwyczaj uczestniczenia w dwóch Mszach. Podczas pierwszej przyjmowało się Najświętszy Sakrament, drugiej słuchało się na znak dziękczynienia i adoracji. – Jagiełło był niezwykłym człowiekiem. Przybył do Polski jako poganin, człowiek słabo akceptowany, obcy. W ciągu kilku lat zyskał jednak znaczącą pozycję. Nie „ogniem i mieczem”, ale pokojowo dokonał chrystianizacji Litwy. Sam nowo ochrzczony, ochrzcił swój naród. A po zwycięstwie grunwaldzkim napisał do papieża, że chciał tylko „pysze zakonu krzyżackiego odciąć głowę”. To świadczy, że jemu – jak mówiono – „mściwemu Litwinowi” nie zależało jedynie na pognębieniu wroga. Poza tym na wzór europejski zorganizował kancelarię królewską i dokonał reaktywacji uniwersytetu, który do dziś nazywa się Jagiellońskim, nie Kazimierzowskim. Jan Długosz żywił dużo uprzedzeń do króla z Litwy. Dla niego prawdziwa dynastia królewska skończyła się z ostatnim Piastem. I dlatego między innymi zarzuca mu, że był bardzo zazdrosny o Jadwigę. Małżonków dzieliła znaczna różnica wieku. Kiedy Jagiełło poślubiał liczącą 12 lat królewnę, miał 36 lat. Ale ta miłość była dla niego ważna. Mimo że królowa zmarła wcześnie, w połogu, jako 25-latka, do końca nosił na palcu jej pierścień zaręczynowy – opowiada o zwycięzcy spod Grunwaldu ks. prof. Urban.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.