Za małe me serce za małe

ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego

|

GN 17/2010

publikacja 28.04.2010 13:48

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie. Dwie tylko: p o e z j a i d o b r o ć ... i więcej nic... C. K. Norwid

Za małe me serce za małe morguefile

Czytałem niedawno rozmowę z prof. Miodkiem, w której mówił on, że słowo „kobieta” pochodzi z tego samego źródła-rdzenia, co słowo „kochać”.

***
Pamiętacie, jak kończył się poprzedni odcinek, wielkanocny, sprzed miesiąca? Otóż tak: „Słucham portugalskich pieśni fado, często tak jak teraz, podczas pisania, przy pracy. »Płakałam, bo cię nie widziałam, teraz płaczę, bo cię widzę« – śpiewa właśnie Carminho, młoda dziewczyna, w jednej z tawern lizbońskiej Alfamy. Myślę, że dokładnie te słowa mogłaby wyśpiewać Maria Magdalena, kiedy zapłakana w wielkanocny poranek spotkała nad grobem żywego Nauczyciela. I mogła też mieć wtedy, jak Carminho dzisiaj, 22 lata. Bóg i człowiek, miłość ich obu. I łzy, łzy. Nieuchronność śmierci i pewność życia. Nie da się tego wypowiedzieć – ani wierszem, ani prozą. Ale chrześcijaństwo jest o tym wszystkim. Jezusie Nazareński, Panie Jezu Chryste...”.

***
A pamiętacie s. Marię, bosą karmelitankę, i jej „wiersze niebywale piękne” sprzed dwóch przeszło lat? „To ja karmelitanka bosa, wyzuta z przemocy, wypalona w ciemnej nocy. .. przed Tobą odkryta zatańczę...?” (książka już istnieje od kilku miesięcy: S. Maria od Jezusa Miłosiernego, karmelitanka bosa, „Miłość trwa nad nami”, Gdynia–Pieniężno 2009, karmelgdynia@onet.pl). To Ona, kobieta z krwi i kości (à propos łez Marii Magdaleny i Carminho), wyznaje Jezusowi:

na kruchą słomkę
nawlekam łzy
– to jedyne perły
jakie mam dla Ciebie (...)
zebrałam je ciemną nocą


Czyli ciemna noc to płacz i ogień, wypalenie i łzy-perły.

***
Łzy kobiet, ich miłość związana w jakiś nieunikniony sposób z płaczem, z tęsknotą. Cóż to za nieznany nam, mężczyznom, świat, cóż to za lekcja inności.

***
Powiadają
że prawdziwa miłość
to nie uczucie lecz wierność
To wielowiekowa mądrość duchownych
A kobiety serce cierpi i usycha
Bez tej esencji
Chichocze łzawy truizm rodem z Harlequina
A On szepcze cicho – pragnę
i pociąga

To ma być trwanie z kamienną twarzą
w naprężeniu muskułów?

A On przemienia
wodę rutyny w szumiące wino
Rodzi łzę uczucia
i leciutko przędzie mocną nić wierności
A wtedy kobiece serce rozkwita
(Magda Bernacka)


Piękny wiersz... Wierność jest w nim miłości cechą istotną (wręcz docelową), ale nie wyizolowaną; nie jest przeżywana ona (wierność) w nieludzkim chłodzie braku emocji, „z kamienną twarzą/ w naprężeniu muskułów”. Jakaż to lekcja dla duchownych ...

***
We mgle gęstej, duszącej samotności
podmuch nagłej tęsknoty
uderzył
przeniknął
rozproszył
rozsypał z trudem składane puzzle
Oczy, ręce, serce
ciało, dusza – wyrwały się
wzbiły
zawirowały tanecznie
pofrunęły w bezładzie
pragnąc jak umęczony wędrowny liść
do szyby ciepłego Domu przylgnąć do Ciebie
I tylko stopy
stopy przygwożdżone pozostały
w miejscu
lecz już beze mnie
(Barbara Starostka-Barycka)


Piękny wiersz... Tu tęsknota jest czymś tak potężnym, że doprowadza do rozdarcia ukrzyżowanego ciała. Co za obraz, jaka siła... Jakaż to lekcja...

***
Myślę, że najważniejsze słowa, jakie w naszej epoce zostały napisane na temat miłości, to tytuł książki Karola Wojtyły: „Miłość i odpowiedzialność”. Miłość jest bowiem zawsze połączeniem brania odpowiedzialności za drugiego i obdarzania go wolnością. I jest zgodą na ból: „Chcę cierpieć, byle Ciebie nie bolało, kochany(-a). Wielu rzeczy nie umiem i nie mogę, ale chcę cierpieć; tak wyznaję Ci moją miłość”.

***
Mówiłem kiedyś, w czasie rekolekcji, w krypcie katowickiej katedry: „Kim byłbym, nie kochając jako ksiądz spotykanych ludzi – mniej lub bardziej sprawnym urzędnikiem słusznej instytucji. Jak wyglądałaby w tej chwili krypta naszej katedry, gdyby nie było w nas tęsknoty za miłością? Byłaby pusta. (...) Tyle ważnych miłości przetacza się przez nasze życie: miłość małżeńska, miłość przyjaciół, miłość w relacji dziecko–rodzic. Miłości, które dopadają nas znienacka, które trwają wiele lat, które stygną i bywają rozpalane, którym jesteśmy wierni i niewierni, którymi władamy i które nami władają. Podobnie jak serce Trójcy z wiersza Pasierba i nasze nieszczere serca wystukują słowo Miłość na tysiące sposobów. Udanych i nieudanych. Ale tylko kochając, jesteśmy Jego dziećmi. Więc warto pracować wytrwale nad miłością w naszym życiu – leczyć jej choroby, oczyszczać ją, uintensywniać, przywracać jej siłę, ogień, blask.

I nie wolno mylić Boga z miłością. To ważna zasada: Bóg jest Miłością, jednak miłość nie jest Bogiem. Bóg jest Bogiem. Tylko On. Tylko wtedy, kiedy nasze miłości są Mu podporządkowane, są prawdziwe i przynoszą dobre owoce. Nieliczenie się z Bogiem niszczy każdą ludzką miłość. Tylko w Nim to słowo i ta rzeczywistość nabierają właściwego sensu i prowadzą do właściwego skutku. Być może teraz jest pora, by przemyśleć kogo i jak kochamy i by zrobić rachunek sumienia”. Czy to jest wielowiekowa mądrość duchownych, czy esencja, szumiące wino i rozkwit serca? A może to jest proste: w Bogu, w wierności Jego miłości spotyka się wszystko, co dobre ze wszystkim, co dobre. I serce rozkwita. Kiedy spotyka się Bóg z człowiekiem, mogą też – naprawdę, głęboko i trwale – spotkać się ludzie. I nasza miłość doznaje ukojenia.

***
Mój wiersz, „Jasność”:

Spotkałem w życiu wiele kobiet:
jak to w Kościele.
Niektóre z nich otaczała poświata:
podejrzewałem, że mieszka w nich światło.

Nie należy się więc dziwić,
że obserwowałem je znacznie uważniej
niż moich zarośniętych współbraci,
o których ciemności wiedziałem sporo,
żyjąc samemu od lat w
mroku męskiego siebie.

Poza tym dorastałem w pobliżu kościoła,
w którym Madonna ma usta, oczy i policzki jasne
jak czerwcowe popołudnie albo zorze przedwieczorne
w wietrzny dzień. Dlatego od dzieciństwa
rozumiałem w tej sprawie
niemało.

Niektóre z nich miały urodę Juliette Binoche
i strukturę kryształu. Wiedziałem, że jest w nich
mała Tereska z Lisieux. Tak mała, że jeszcze zostaje
im nieskończenie wiele miejsca na cud samej siebie.

Mogłyby grać na wiolonczeli w filmach Kieślowskiego
i na cytrze w psalmach Dawida. Jednocześnie.
Tym samym ruchem dłoni sprowadzając deszcz muzyki
i pewność nieba na ziemię.

Idealizuję? Bez wątpienia.
Ale one były naprawdę.

I były od Boga.


***
Jeszcze raz s. Maria od Jezusa Miłosiernego:

za wielka Twa miłość za wielka
za małe me serce za małe
– jakże pomieści muszelka
we wnętrzu swym morze całe?

za mała ma miłość za mała
za wielkie Twe serce za wielkie
lecz w ufność zamieniam się cała
że morze przelejesz w muszelkę


***
„Niczego nie przedkładać nad miłość Chrystusa” – uczył św. Benedykt z Nursji w Regule (4,21). Dbać o to, żeby uczucie do Boga było silniejsze od każdego uczucia ludzkiego. Wychowywać swoje serce do tego. Tylko tak da się poszerzać serce i kochać ludzi prawdziwie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.