Świadek z Wujka

Andrzej Grajewski

|

GN 43/2009

publikacja 28.10.2009 01:01

Ks. Henryk Bolczyk szczerze opowiada o Śląsku, kopalni Wujek i własnym środowisku.

Świadek z Wujka Ks. Henryk Bolczyk szczerze opowiada o Śląsku, kopalni "Wujek" i własnym środowisku. fot. H. Przondziono

Księdza Bolczyka wiele osób pamięta z działalności w ruchu oazowym, gdyż w latach 1985–2001 był moderatorem generalnym Ruchu Światło–Życie. Do narodowej legendy wszedł za sprawą niezłomnego trwania u boku górników z kopalni „Wujek” w pierwszych dniach stanu wojennego. Jednak pełny wymiar jego życia kapłańskiego, aktywności na wielu polach, nie był szerzej znany. Tę lukę wypełnia książka „Mocowałem się z Bogiem” Jacka Dziedziny, któremu udało się nakłonić ks. Henryka do wspomnień. Powstała z tego barwna opowieść o życiu niepokornego księdza w PRL oraz ludziach, których na swej drodze spotkał.

Nie znam podobnej publikacji z duchownym w roli głównej, który opowiadałby z równą szczerością o własnym środowisku, relacjach z przełożonymi i biskupami. Rangę wyjątkowego świadectwa mają fragmenty poświęcone słudze Bożemu ks. Franciszkowi Blachnickiemu, z którym przez lata ks. Bolczyk blisko współpracował. Istotny jest zwłaszcza opis zabiegów ks. Blachnickiego i jego współpracowników o znalezienie miejsca dla ruchu oazowego w przestrzeni życia Kościoła w Polsce. A przecież nie tylko komunistyczne władze były jego przeciwnikiem, o czym ks. Henryk mówi z całą otwartością.

Książka, poza bogatą faktografią, przynosi mnóstwo barwnych anegdot, przede wszystkim o Kościele na Górnym Śląsku. Przywołuje pamięć o osobach z życia publicznego oraz biskupach, zwłaszcza Herbercie Bednorzu. Z własnego doświadczenia chciałbym uzupełnić opowieść o wydarzeniach na kopalni „Wujek”. Ks. Bolczyk wspomina rozmowę, jaką odbył ks. Benedykt Woźnica, wówczas szef Wydziału Duszpaster-skiego Kurii Biskupiej w Katowicach, z tutejszym komisarzem wojskowym. Doszło do niej przed atakiem na kopalnię w związku z załatwianiem pozwolenia, aby wierni mogli spokojnie pójść na Pasterkę. Ks. Woźnica usłyszał wówczas od wojskowego: „Wasz ksiądz na jednej z kopalń odbiera przysięgę na walkę do przelania ostatniej kropli krwi. To i będą ją mieli”.

Krótko po tych wydarzeniach ks. Woźnica był w redakcji „Gościa” i opowiadał tę rozmowę, cytując słowa wojskowego w podobny sposób, jak wspomina je ks. Bolczyk. Zapamiętałem jednak, że końcówka tej relacji była nieco inna. Ów oficer miał bowiem ks. Woźnicy powiedzieć: „To będą ją mieli, ale nie kilka kropel”. To świadczy, że krwawą rozprawę z górnikami planowano, zanim pluton specjalny ZOMO wszedł na teren kopalni.
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.