Przeliczanie Chopina

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 40/2009

publikacja 06.10.2009 10:47

Kongres Kultury Polskiej, cokolwiek by o nim pisać, przypomniał, że kultura nie jest luksusem, ale koniecznością. - Po co nam telefony komórkowe, jeśli nie będziemy mieli nic do powiedzenia?- pytał Tadeusz Gadacz.

Przeliczanie Chopina Krakowski Kongres Kultury Polskiej zdominował temat finansowania kultury fot. ROMAN KOSZOWSKI

Badania OBOP-u wykazały, że Polacy na pytanie, co ich zdaniem robi „człowiek kulturalny”, odpowiedzieli, że nie powinien pchać się bez kolejki. Nie kojarzyli tego pojęcia z chodzeniem do teatru czy czytaniem książek. Na trwającym od 23 do 25 września w Krakowie Kongresie Kultury uczestnicy przepychali się niekulturalnie, garnąc do rozmów o kulturze. Ostatecznie okazało się, że ci, którzy „przepchali się” na kongres i wzięli w nim udział, mogli w jakiś sposób wpłynąć na debatę o stanie polskiej kultury. A więc chyba warto czasem być „niekulturalnym”.

Warszawa i prowincja
– Nowe wykluwa się w rozmowie – powiedział Jerzy Stuhr. Jednak na Kongresie Kultury Polskiej rozmów było za mało. Kolejny panel dyskusyjny wykluczał rozmowę po właśnie kończącym się. Ogromna liczba 15 tys. oglądających kongres przez internet nie otrzymywała odpowiedzi na bieżąco, ale musiała na nie czekać. O swoje sprawy mogli zawalczyć ci, którzy na kongres przyjechali. W pierwszych rzędach siedzieli zabierający głos na sympozjach plenarnych i panelach, m.in.: min. Bogdan Zdrojewski, Jerzy Hausner, Piotr Sztompka, Andrzej Wajda, Krystyna Zachwatowicz, Agnieszka Holland, Anda Rottenberg. Urzędnicy państwowi i twórcy kina, w dalszych szeregach teatru i sztuk wizualnych, bo to im potrzebne są duże pieniądze na realizację swoich projektów.

Na 250 zaproszonych gości i 1000 tych, którzy sami się zaprosili, płacąc za udział 100 zł wpisowego, głos zabrało kilkudziesięciu. Spotykani na Plantach przedstawiciele krakowskich związków twórczych narzekali, że kongres organizowała Warszawa i dlatego nie będą się narzucać. Nie było to prawdą – krakowianie również znaleźli się w Radzie Programowej Kongresu i uczestniczyli w panelach. Ale wiele ośrodków spoza tzw. centrali nie miało swoich reprezentantów w dyskusjach problemowych na temat kondycji różnych dziedzin sztuki. Zasadne też wydawało się pojawiające się w kuluarach pytanie, dlaczego w kongresie nie wzięła udziału noblistka Wisława Szymborska czy wybitni, mieszkający w Krakowie poeci: Ewa Lipska, Adam Zagajewski czy Ryszard Krynicki. Przecież o jakości kultury decydują tworzące ją indywidualności.

Przeliczanie Chopina
– Ekonomiści powinni zadać sobie pytanie, ile jest warte dzieło Chopina z perspektywy widzenia Polski na przestrzeni 200 lat – tę prowokującą do dyskusji o niewymiernej wartości dóbr kultury tezę rzucił Waldemar Dąbrowski. Zabrzmiała mocno w kontekście faktu, że główną częścią debat stał się problem finansowania kultury. – Nie powinniśmy stosować przymusu podatkowego dla utrzymania kultury, bo jesteśmy krajem biedniejszym niż Szwajcaria – argumentował Leszek Balcerowicz, stawiający na model prywatyzacji. Według niego, przyczyną patologii w rozdziale środków na kulturę jest fakt, że mechanizmy jego funkcjonowania działają według starego schematu finansowania „z góry”. – Nie ma reformy „trabanta”, która by zrobiła z niego „mercedesa” – mówił. – 20 lat przetrwały instytucje kultury ustanowione w PRL i to one do dziś są beneficjentami środków – przedstawił swój punkt widzenia Andrzej Wajda.

Podał przykład Starego Teatru w Krakowie jako niedochodowego zarządzania instytucją kultury. Obok 60 aktorów jest tam zatrudnionych 120 pracowników technicznych i administracji. – Jeden aktor musiałby zarobić na dwóch ludzi w teatrze, co jest niemożliwie, bo ile kosztowałby wtedy bilet – argumentował. Odmienny stosunek do problemu miała Agnieszka Holland, wpisująca obowiązek łożenia państwa na kulturę w ramy jego misji publicznej. – Czy państwo to rząd czy samorządy, czy może politycy i urzędnicy? – zadawano sobie pytania. – Od wieków twórcy mieli swoich mecenasów – mówiła Agnieszka Holland. – Nawet w Stanach Zjednoczonych rynek nie chroni do końca dóbr kultury. W wielomilionowych miastach, na przykład w Baltimore, zamykają opery. A przecież kultura, jak pokazało doświadczenie, może na siebie zarabiać. Tworzy miejsca pracy, wyzwala inicjatywy i, jak nic innego, służy do promocji krajów za granicą.

Talent nie urzędnik
– Istotą procesu kultury jest proces twórczy, a jego znakiem – jakość talentu danego przez Boga – zwrócił uwagę Waldemar Dąbrowski. – Błędem jest ograniczanie kultury do relacji między urzędnikami. – Powstają nowe obywatelskie inicjatywy społeczne, napotykające opory na wszystkich szczeblach władzy – mówił Andrzej Wajda. – Trzeba postawić pytanie, co i kogo wspiera władza? Jak pokazuje praktyka, wielu tzw. działaczy kultury otrzymuje dotacje według klucza, także politycznych znajomości. Właśnie żeby odpolitycznić finansowanie kultury, środowisko twórców powołało na Kongresie Komitet Obywatelski Mediów Publicznych, który ma przygotować nową ustawę medialną. Wśród jego twórców znalazło się kilkudziesięciu naukowców, dziennikarzy, pisarzy, reżyserów. Są to m.in.: Magdalena Abakanowicz, Agnieszka Holland, Krzysztof Penderecki, Andrzej Wajda, Wojciech Kilar, Krzysztof Zanussi, Andrzej Seweryn, Janusz Głowacki, Grzegorz Jarzyna, Michał Zadara, Jacek Żakowski.

W kuluarach zbierano podpisy uczestników pod pismem postulującym podwojenie nakładów z budżetu państwa na kulturę do wysokości 1 proc. tego budżetu. Kongres poparł także przesłanie, przedstawione przez Andrzeja Wajdę, zawierające między innymi postulaty dotyczące gwarancji wolności twórczej, realnego mecenatu państwa i samorządu, uspołecznienia decyzji o finansowaniu. Na kongresie nie było Dody ani zespołu Feel – Czy jednak kultura masowa może nam coś dać? – pytała Katarzyna Janowska. Twórcy kultury wysokiej powinni przenieść na swój grunt marketing kultury popularnej. – Niech telewizja publiczna przeznacza tyle samo pieniędzy na programy kulturalne, ile na show „Taniec z gwiazdami”. Niech gwiazdami masowej wyobraźni staną się Zanussi, Warlikowski, Janda czy Komorowska – apelowała dziennikarka. – Nie powinniśmy zastanawiać się czy potrzebne nam jest Muzeum Sztuki Współczesnej czy Muzeum Niepodległości. Oba są w równym stopniu ważne, tak jak pamięć i przyszłość – stwierdził Tadeusz Gadacz. Mając na uwadze przyszłość, podkreślano, że kongres się nie kończy, ale jest początkiem rozpoczynających tutaj działanie inicjatyw środowisk twórczych. Jego kontynuacją będzie Europejski Kongres Kultury, który odbędzie się w 2011 roku we Wrocławiu, w czasie polskiej prezydencji do UE.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.