To opowieść o kimś zwyczajnym

Edward Kabiesz

|

GN 38/2009

publikacja 21.09.2009 14:25

Z Johnem Kentem Harrisonem* rozmawia Edward Kabiesz

To opowieść o kimś zwyczajnym John Kent Harrison, reżyser fi lmu „Dzieci Ireny Sendlerowej” fot. EAST NEWS/AGENCJA SE/ROBERT SZWEDOWSKI

Edward Kabiesz: Po „Janie Pawle II” zrealizował Pan kolejny film związany z polską historią. To dosyć niecodzienne w amerykańskiej kinematografii.
John Kent Harrison: – Interesują mnie bardzo różne tematy. A szczególnie niezwykłe postaci, które miały udział w tworzeniu historii. Tak się złożyło, że i Jan Paweł II, i Irena Sendlerowa byli Polakami. Historią waszego kraju zacząłem się interesować, kiedy otrzymałem propozycję zrealizowania filmu o Papieżu.

Czy temat Holocaustu interesował Pana wcześniej?
– Wiele czytałem na ten temat. Oglądałem też filmy historyczne, które o tym opowiadały. Ale wiem, że wielu młodych ludzi w USA, w Polsce i na świecie nie wie, czym był Holocaust. Dlatego przede wszystkim chciałem zrobić ten film – by dowiedzieli się więcej. Ale chciałem, by poznali Holocaust z innej strony. Moim zdaniem, mniej znanej, a bardzo interesującej i ważnej. Mam nadzieję, że ta opowieść poruszy wszystkich.

Kiedy dowiedział się Pan o tym, czego dokonała Irena Sendlerowa w czasie wojny?
– W czasie realizacji filmu o Janie Pawle II.

Czy spotkał się Pan z bohaterką filmu?
– Nie zdążyłem. Przyjechałem do Polski, by się z nią spotkać w ubiegłym roku. Jednak była już bardzo chora i wkrótce zmarła. Byłem na jej pogrzebie. Ale spotykałem się z wieloma osobami, które ją znały, i z tymi, których uratowała z getta.

Jak doszło do realizacji filmu? Czy to była propozycja wytwórni, tak jak w przypadku filmu o Janie Pawle II?
– Tym razem ja zgłosiłem się z propozycją. Przez 3 lata razem z producentką Beatą Pisulą próbowaliśmy tym tematem zainteresować jakąś wytwórnię. Odwiedziłem wszystkie studia w Hollywood. Bez powodzenia. Dopiero Hallmark zdecydował się kupić tę historię.

Scenariusz oparł Pan na książce Anny Mieszkowskiej „Matka Dzieci Holocaustu. Historia Ireny Sendlerowej”. Czy wyłącznie?
– Powiedziałem ludziom z Hallmarku, że nie mogę pisać tego scenariusza w Kalifornii, że muszę go pisać w Polsce. Zgodzili się i przyjechałem do Warszawy. Tu zdobyłem mnóstwo informacji, przeczytałem wspomnienia ocalonych, pamiętniki, dzienniki. Byłem na Pawiaku, w Alei Szucha, w miejscach, gdzie rozgrywały się wydarzenia. Rozmawiałem z wieloma ludźmi, świadkami tamtych wydarzeń.

Co było dla Pana najważniejsze w realizacji tego filmu?
– Chciałem przede wszystkim zwrócić uwagę na kwestię odpowiedzialności człowieka wobec bliźniego. Że jesteśmy siostrami i braćmi, że jesteśmy odpowiedzialni wobec siebie, że jeżeli zaczynamy dostrzegać wyłącznie to, co nas dzieli, uważać innych za gorszych, to może być początkiem ludobójstwa.

Dlaczego kręcił Pan „Dzieci Sendlerowej” na Łotwie, a nie w Polsce?
– Trudno byłoby nakręcić zdjęcia w Polsce, bo trzeba byłoby odtworzyć ulice Warszawy tak, jak wyglądały w czasie wojny. Natomiast w Rydze pozostały budynki, które nie zmieniły się od czasu wojny. Tam nawet bruk jest prawdziwy. Nie wiem, czy moglibyśmy zrobić takie zdjęcia w Krakowie czy Lublinie, chociaż kocham Kraków.

Film został nakręcony dla telewizji. W Polsce zobaczymy wersję kinową. Czym one się różnią?
– W wersji telewizyjnej znalazły się ujęcia, których nie ma w wersji kinowej – więcej materiałów, które wyjaśniały pewne, dla polskiego widza znane, fakty i wydarzenia. Unikałem także eksponowania wyrazistej przemocy, bo zakładałem, że film będą oglądali młodzi ludzie wraz z rodzinami. Te wersje są adresowane do zupełnie innej widowni.

Najgłośniejszym filmem o ratowaniu Żydów jest „Lista Schindlera” Spielberga. Czy te filmy można jakoś porównać?
– Mój film jest opowieścią o kimś zwyczajnym, jak pan i ja. O kimś, kto w czasie kryzysu wykazuje wielką odwagę. Nie o biznesmenie, który najpierw zarabia na Żydach, a później ich ratuje. O kobiecie, która robi to z poczucia odpowiedzialności za innych, która robi dobre rzeczy, nie dysponując praktycznie żadnymi środkami.

Czy film wejdzie do kin w innych krajach?
– Raczej będzie pokazywany na festiwalach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.