Ptaszki w Dwójce

Edward Kabiesz

|

GN 29/2009

publikacja 19.07.2009 19:30

8 lipca na 24 godziny zamilkła radiowa Dwójka. Słuchacze mogli delektować się świergotem ptaków przerywanym co jakiś czas komunikatem o dramatycznej sytuacji Polskiego Radia.

Ptaszki w Dwójce Dziennikarze bez obsługi technicznej nie mogliby emitować, technicy bez dziennikarzy nadawaliby ciszę. fot. PAP/RADEK PIETRUSZKA

Co skłoniło zespół Programu 2 Polskiego Radia do tak desperackiego kroku? – Jestem uczestnikiem dzisiejszego protestu, ale to nie jest pomysł dyrekcji – zapewnia Paweł Milcarek, dyrektor radiowej Dwójki. – Rzeczywiście protest może być oceniany jako desperacki. Ale jesteśmy w sytuacji, w której trzeba głośno krzyczeć. A my krzyczymy, milcząc na antenie. Odwołujemy się w ten sposób do naszych słuchaczy i współpracowników, którzy reprezentują środowiska artystyczne – dodaje. Powodem protestu jest przede wszystkim fatalna kondycja finansowa, w jakiej znalazło się całe Polskie Radio. Już ubiegły rok okazał się wyjątkowo trudny, bo wpływy abonamentowe były o wiele niższe. W tym roku jest jeszcze gorzej. Od stycznia do maja rzeczywiste wpływy z abonamentu były niższe od szacowanych przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji o prawie 9 mln zł, a według Zarządu Polskiego Radia SA, do końca roku będą one niższe o ok. 25 mln zł od przewidywanych.

Dlaczego Dwójka?
Spadek środków z abonamentu odczują wszystkie radiowe anteny. Dlaczego więc protestuje wyłącznie Dwójka? – Inne programy mają większe możliwości rekompensowania braku funduszy. Radiowa Trójka i Jedynka mają większy potencjał reklamowy. My nie mamy takiej szansy, jesteśmy w 100 proc. anteną misyjną i dla nas każde zawirowanie wokół pomocy publicznej dla radia oznacza natychmiast kłopoty z realizacją programu – wyjaśnia Milcarek. Rzeczywiście w polskim eterze nie znajdziemy stacji, którą można byłoby pomylić z radiową Dwójką.

Dwójka odpowiada na coraz powszechniejszą dziś tęsknotę za radiem przyjaznym, zwracającym się do każdego słuchacza z szacunkiem i dostrzegającym w nim partnera. Nie stara się prześcignąć tempa, w jakim toczy się współczesne życie, zachęca do refleksji i odkrywania na nowo fundamentalnych wartości humanistycznych – twierdzą radiowcy. Chociaż tak drastyczną formę protestu podjął tylko zespół Programu 2, inne anteny w geście solidarności w różnych audycjach poruszały istotne problemy związane z misją radia publicznego. Jedną z nich był reportaż „Radiowa Kuchnia” Doroty Fredro-Bonieckiej o pracy radiowców, dzięki którym słuchacze mogą w swoich domach wysłuchać reportaży, słuchowisk czy koncertów na żywo.

Słowa szefa Dwójki, że stacja jest w 100 proc. anteną misyjną, nie są pustym sloganem. Wiedzą o tym jej odbiorcy, którzy włączając stację, mają pewność, że nie usłyszą tu nieznośnej paplaniny przerywanej piosenkami. W ramówce znajdziemy magazyny, w których muzyka przeplata się z informacjami kulturalnymi, dyskusje i audycje publicystyczne z udziałem słuchaczy, powieści w odcinkach, muzykę – od koncertów jazzowych, przez folk i prezentacje kultury ludowej, po klasykę, awangardę i współczesną alternatywę. Tradycją jest codzienny wieczorny koncert, a w soboty opera. Późne godziny wieczorne i nocne to czas na audycje o tematyce bardziej wyspecjalizowanej, dotyczącej zarówno muzyki, jak i literatury, filozofii i sztuki. Dwójka wiele uwagi poświęca literaturze. Prezentuje debiuty literackie, nowości wydawnicze, organizuje konkursy na słuchowisko. W radiowym teatrze usłyszeć można najwybitniejszych aktorów wszystkich pokoleń.


Likwidacja jako perspektywa
Czy spadek środków z abonamentu doprowadzi do ograniczenia i ewentualnej likwidacji stacji, którą można śmiało nazwać instytucją kultury o najszerszym audytorium i największym zasięgu w Polsce? – Do tej pory tąpnięcia finansowe nie przełożyły się na program. A to tylko dzięki dużej ofiarności naszych współpracowników i pracowników. Ich honoraria musiały zmaleć. Wiadomo, że tu pensje są symboliczne, a zarobki zależą od honorariów. Uderza to szczególnie mocno w naszych współpracowników – mówi Paweł Milcarek. – Ale teraz doszliśmy do takiego etapu, w którym zagrożone jest w ogóle tworzenie programu. Bo przecież koszty tworzenia programu to nie tylko honoraria. To także koszty produkcji. I o to się upominamy. Poza tym budżet Programu 2 zawiera także koszty związane z funkcjonowaniem orkiestr i chóru.

Likwidacja to realna perspektywa, podobnie jak realną perspektywą jest ograniczenie naszej działalności programowej. Z naszej ramówki musiałyby zniknąć bardziej kosztowne audycje. Wydaje się np., że transmisje koncertów powinny mniej kosztować, natomiast prawda jest zupełnie inna. W grę wchodzą prawa do wykonań, obsługa transmisji, koszty techniczne, dziennikarskie, a rozumiem, że słuchacze chcieliby mieć antenę, która transmituje przedstawienie z Metropolitan Opera czy ze stolic muzycznych Europy – wyjaśnia dyrektor Dwójki. Słyszy się głosy, że Program 2 jest programem elitarnym. Czasem brzmi to jak zarzut. Dyrektor Milcarek nie zgadza się z takim stanowiskiem. – Elitarne są środowiska, z którymi współpracujemy. My jesteśmy medium, które z twórczości elit tworzy spektakl dla setek tysięcy słuchaczy. Jesteśmy oknem uchylonym na miejsca, gdzie gra się na fortepianie czy tworzy poezję.

Nie tylko finanse
W tym roku Program 2 będzie zmuszony zrezygnować z organizowania Festiwalu Muzycznego Polskiego Radia, z anteny zniknie twórczość współczesna, zarówno literacka, jak i muzyczna. Brak funduszy na zaplanowane nagrania i koncerty uniemożliwia finansowe wsparcie prestiżowych festiwali, współorganizowanych dotychczas przez stację. Pod znakiem zapytania stoi również włączenie się w obchody jubileuszowego Roku Chopinowskiego. Jednak protest radiowców Dwójki nie dotyczy wyłącznie kondycji finansowej radia. – Ma być wyrazem sprzeciwu zespołu wobec tego, co się dzieje wokół mediów publicznych – wyjaśnia Milcarek. – Proces porządkowania mediów zatrzymał się w takim momencie, w którym mówi się bardziej o sprawach personalnych w telewizji publicznej, niż o porządku strukturalnym dotyczącym także Polskiego Radia. W uchwalonej niedawno ustawie środki na media publiczne mają być ustalane co roku w budżecie. To tak, jakby co roku robić jakąś aukcję, kto ile da. A może chodziło właśnie o to, żeby w ustawie nie było gwarantowanej, minimalnej sumy na media. Nie wiem, czy nie lepiej, gdyby środki z abonamentu na telewizję i radio publiczne były ustawowo rozdzielone.
Faktem jest, że batalia wokół mediów publicznych koncentruje się przede wszystkim na sprawach związanych z telewizją publiczną. Również w czasie prac nad niefortunną ustawą medialną dyskusja dotyczyła wyłącznie telewizji. Problemy Polskiego Radia od dawna pozostają w cieniu. Politycy zaczynają się nimi interesować tylko w chwili, kiedy należy obsadzać wakujące stanowiska w spółce. Może zainteresują się bardziej, kiedy na wszystkich antenach publicznego radia rozlegnie się tylko świergot ptaszków i nie będzie już czego obsadzać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.