Jak nas widzą

Piotr Legutko

|

GN 5/2023

publikacja 02.02.2023 00:00

Co łączy Marlona Brando, Bena Kingsleya i Clinta Eastwooda?

Jak nas widzą

Między innymi to, że stworzyli świetne, choć mało sympatyczne kreacje Polaków, utwierdzające nasz negatywny stereotyp, mocno zakorzeniony w światowym kinie. Brando: brutal i prostak, Kingsley: płatny morderca, Eastwood: ponury ksenofob. Do tego zestawu można dorzucić aktorów komediowych: Vince’a Vaughna w roli „inteligentnego inaczej” i Jacka Blacka, krętacza i oszusta, „króla polki”. Ten stereotyp odnajdziemy także w popularnych serialach. Jeśli Polacy nie są tam odrażający, to w najlepszym razie budzą politowanie. Jak pan Staś, mąż gosposi w domu „Rodziny Soprano”, któremu mafijny boss ofiarowuje w ramach wsparcia niepotrzebną mu skórzaną kurtkę.

Temat zaczął wzbudzać zainteresowanie, m.in. za sprawą niedawnej konferencji naukowej „Obraz Polaka w zagranicznym filmie i mediach”, zorganizowanej przez Filmotekę Narodową – Instytut Audiowizualny. Pojawiło się kilka artykułów, zapowiadane są książki. Powracają dwie kwestie: dlaczego tak się dzieje i jak to zmienić. Na pierwsze pytanie odpowiedź jest dość prosta: albo mamy do czynienia ze świadomą i celową akcją dyfamacyjną, albo z bezrefleksyjnym powielaniem stereotypów, które (niestety) już zakodowały się w popkulturze. Celowo oczerniano Polaków np. w głośnym niemieckim serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” albo w propagandowym rosyjskim fresku historycznym „1612”. Tu z aktywnym udziałem Michała Żebrowskiego w roli husarza, co to jeno pali, grabi i gwałci.

Na świadome oczernianie trzeba reagować i to się dzieje. Protestują państwowe instytucje, stowarzyszenia, media. Gorzej z wciąż powracającymi stereotypami. Antidotum mogłyby być na przykład rodzime produkcje. I nie chodzi o powracający wciąż postulat dotyczący wielkiego hollywoodzkiego filmu o Pileckim, Karskim czy Sobieskim (powstała już „Bitwa pod Wiedniem” ze Skolimowskim w roli polskiego króla – i niewiele zmieniła). Podczas wspomnianej konferencji rekomendowano raczej pracę organiczną. Wystarczy, by nasi twórcy, znani i cenieni w świecie, robili dobre filmy, niekoniecznie prezentujące Polaków jako bydlaków. Okazuje się, że to za trudne, bo Paweł Pawlikowski, Małgorzata Szumowska czy Wojciech Smarzowski wypuszczają właściwie wyłącznie obrazy karmiące się tym negatywnym stereotypem. Czy dlatego, że tego się od nich oczekuje, czy z innego powodu – to osobny temat.

Kapitał moralny to nowe pojęcie z dziedziny socjologii kultury i politologii. Daje on możliwości budowania pozycji na międzynarodowej arenie, legitymizuje wpływanie na inne nacje, zbiorowości, przekłada się na skuteczność w polityce zagranicznej. Ważne, byśmy – tworząc materialne podstawy naszego dobrobytu – nie zapominali i o kulturze. Bo jak nas widzą, tak nas piszą. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.