Religijność szemrana

Franciszek Kucharczak

|

GN 5/2023

publikacja 02.02.2023 00:00

Myśl wyrachowana: Niech nie oczekują od innych wiary ci, którzy oferują im swoje zgorzknienie.

Religijność szemrana

Krysia nawróciła się przed rokiem. Zachwyciła się Panem Jezusem, zaczęła chodzić do kościoła, żyje sakramentami, modli się, czyta Pismo Święte, uczestniczy w formacji proponowanej przez katolicką wspólnotę. Parę dni temu przyjęła księdza w ramach kolędy. Kiedy uszczęśliwiona powiedziała, że nawróciła się na kursie Alpha, proboszcz skrzywił się i spochmurniał. – To jest protestanckie – powiedział.

Na szczęście wielu duchownych świetnie współpracuje z wiernymi w dziele ewangelizacji, ale niestety takie sytuacje też się zdarzają: biskup pozwala i błogosławi, a „w terenie” ktoś blokuje i zniechęca. Bo „gdzieś przeczytał” i „z kolegą rozmawiał”. Najczęściej i on, i kolega znają temat z drugiej ręki i jednostronnie. Nie zauważają, że ludzie się nawracają, spowiadają po latach, że trwale zmieniają myślenie, a zatem i życie: wystarczy stwierdzenie, że to jest „protestanckie”.

Ciekawe, że w czasach, gdy młode pokolenie masowo traci wiarę albo odkrywa, że nigdy jej nie miało, a wiara starszych stygnie i zamiera, dla tak wielu katolików podstawowym problemem jest „protestantyzacja”.

Przyczynę pustoszejących kościołów łatwiej wskazać w „heretykach” niż w sobie. Wygodniej kpić z czyichś doświadczeń wiary, niż zapytać siebie, czy ja w ogóle jeszcze wierzę, że Jezus żyje i działa. Prościej tropić „zwiedzionych” i z miną eksperta mówić o „groźbie pentekostalizacji”, niż czynić uczniów Chrystusowi. Przyjemniej w imię „roztropności” przeszkadzać tym, którzy coś robią, niż samemu podjąć jakieś działanie.

Święty Paweł mówi, że „wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa”. Czy tym, co my dzisiaj najczęściej słyszymy, jest słowo Chrystusa? Obawiam się, że zbyt często słyszymy szemranie – to przeklęte zjawisko, które na 40 lat zatrzymało naród wybrany na pustyni. Jego istotą jest szeptanie po kątach i dzielenie się swoim zniechęceniem, promocja zwątpienia w opakowaniu swojej „głębokiej troski o Kościół”. Tak tworzy się wspólnota zgorzkniałych, zdolnych tylko jęczeć, jak to kiedyś było lepiej. A potem święte oburzenie, że nas laicyzacja dopadła.

Nie, nie dopadła – to my ją sprowadzamy. •


KRÓTKO:

Złoty demon

Na szczycie budynku sądu w Nowym Jorku stanęła propagująca aborcję figura, nawiązująca do symboliki satanistycznej. Przedstawia złotą postać nagiej kobiety z sędziowskim kołnierzem na szyi. Z jej ramion i nóg wyrasta coś w rodzaju poplątanych macek ośmiornicy. Duże warkocze na głowie uformowane są w kształt kozich rogów. Według autorki, 53-letniej Pakistanki Shahzii Sikander, rogi wyrażają „suwerenność” i „autonomię”, a cała rzeźba stanowi symbol upodmiotowienia kobiet, wyrażającego się w aborcji. Tytuł rzeźby, „Now” (Teraz), jest wezwaniem kobiet do oporu wobec zniesienia federalnego prawa do aborcji. Odsłonięcie statui wywołało u wielu osób szok. W mediach pojawiło się określenie: „szatańska złota meduza”. Przypomnijmy, że w stanie Nowy Jork prawo pozwala uśmiercać dzieci bez ograniczeń aż do urodzenia. Obecność w tym miejscu „bożka aborcji” jest więc jak podpis diabła: „To moje prawo i moje dzieło”.•

Proste leczenie

Dwie lekarki z Kanady, mające razem na koncie dokonanie eutanazji 700 osób, stwierdziły, że to dla nich najbardziej satysfakcjonująca praca. Jedna z nich, Ellen Wiebe, powiedziała, że w przypadku, gdy lekarz nie zakwalifikuje cię do eutanazji, masz szukać innego. Zasugerowała, że ona nie robi problemów. Można powiedzieć: lekarz idealny, likwiduje choroby ze stuprocentową skutecznością. I żaden pacjent nie składa reklamacji. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.