Chcę, by ten film łączył ludzi

Edward Kabiesz

|

GN 09/2009

publikacja 28.02.2009 22:49

Po nakręceniu ostatniej sceny na planie zapanowało długie milczenie, które znaczyło więcej niż słowa. Z Adamem Woronowiczem, odtwórcą postaci ks. Popiełuszki w filmie "Popiełuszko. Wolność jest w nas", rozmawia Edward Kabiesz.

Chcę, by ten film łączył ludzi Adam Woronowicz, odtwórca postaci ks. Popiełuszki w filmie „Popiełuszko. Wolność jest w nas”

Edward Kabiesz: Jak przygotowywał się Pan do roli ks. Jerzego?
Adam Woronowicz: – Na planie nie ma już czasu na wewnętrzną pracę nad rolą. Stąd spotkania, rozmowy, przeglądanie materiałów. Pobyt w seminarium był dla mnie momentem zatrzymania, oddechu, czasem na refleksję, przyjrzenie się światu z innej perspektywy. Uczestniczyłem tam w zajęciach. Było to dla mnie cenne doświadczenie.

Czy spotkał się Pan z rodziną księdza?
– Oczywiście. Spotykałem się z mamą księdza, braćmi, Stanisławem i Józefem, siostrą Teresą. Postanowiliśmy, że nie będziemy zadawać żadnych pytań, że nie będziemy niczego prowokować. Jeżeli to wypłynie z nich samych i zechcą na jakiś temat coś powiedzieć, to znakomicie. Ale chcieliśmy, by to odbywało się delikatnie, a nie nachalnie. To były piękne spotkania. Dało mi to bardzo dużo i zostawiło gdzieś we mnie swój ślad.

Jaka scena była dla Pana najtrudniejsza?
– Z pewnością sceny zatrzymania ks. Jerzego. To było trudne, i fizycznie, i psychicznie, bo w pewnym momencie człowiek wchodzi w tajemnicę męczeńskiej śmierci ks. Jerzego. Należało to pokazać jak najlepiej od strony aktorskiej i zarazem jak najdelikatniej; ale tak, by emocje udzieliły się widzom. To było bardzo trudne. Zdawaliśmy sobie sprawę, że widzowie przyjdą do kina m.in. z oczekiwaniem na te ostatnie sceny, by zobaczyć, jak to było. Wielu z nas tak naprawdę zdało sobie sprawę z powagi tematu i z tego, dlaczego robimy ten film, właśnie w czasie kręcenia tej ostatniej sceny. Po jej nakręceniu na planie zapanowało długie milczenie, które znaczyło więcej niż słowa.

W czasie konferencji prasowej przed premierą powiedział Pan, że chce, by ten film łączył ludzi, a nie dzielił…
– Tak. Za dużo jest takiego niezrozumienia, wzajemnych oskarżeń. Nie może być tak, by w imię poznawania prawdy ranić siebie nawzajem. Jako młody człowiek uważam, że źle się dzieje, kiedy w rocznicę Sierpnia widzę oddzielną delegację Lecha Wałęsy, oddzielną państwa Gwiazdów i Anny Walentynowicz, oddzielną prezydenta, premiera itd. Mnie, jako młodego Polaka, to bardzo boli. Myślę, że po tym filmie chociaż w minimalnym stopniu dotknie nas refleksja na ten temat.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.