Milioner ze slumsów

Joanna Petry Mroczkowska, tłumaczka, eseistka, krytyk literacki

|

GN 09/2009

publikacja 28.02.2009 22:45

Dostał aż osiem Oscarów, m.in. w kategoriach "najlepszy film" i "reżyseria". Powinien też zostać wyróżniony za "przedarcie się przez pancerz dzisiejszego cynizmu", gdyby taka kategoria istniała.

Na pierwszej stronie kolorowego dodatku do „The Washington Post” jest rubryka korespondencji z czytelnikami. Pytania z reguły dotyczą życia popularnych gwiazd. Kto z kim, czy jeszcze, jak długo. I oto w najnowszym numerze zaskakujące pytanie: „Właśnie wracam z filmu Slumdog. Do kogo mam się zwrócić, żeby pomóc dzieciom w slumsach Bombaju?”.

Obrazy indyjskiej nędzy
Przenieśmy się do kina. Jamal, bohater filmu, siedzi naprzeciwko prowadzącego indyjską edycję teleturnieju „Milionerzy”. Trafnie odpowiada na kolejne pytania, aż do momentu, kiedy prosto z programu zostaje wywleczony do aresztu pod zarzutem oszustwa. Skąd on, slumdog (dosł. pies ze slumsów), z samych dołów drabiny społecznej, mógłby dysponować taką wiedzą? Dopiero po brutalnym początku śledztwa ma szansę opowiedzieć, jakim cudem znał odpowiedzi na konkursowe pytania.
Niech nas nie zmylą tytułowe miliony. Jamal nie gra dla pieniędzy. Liczy, że uda mu się w ten sposób odnaleźć dziewczynę, z którą kiedyś, gdy byli dziećmi, przyszło mu dzielić niedolę.

Film jest współczesną baśnią, zakończoną happy endem w konwencji bollywoodzkiej. Ale na tym ostatnim filmowym akcencie kończy się związek „Milionera” ze stylistyką Bollywood, która oferuje to, co niedosiężne, bajkowe, romantyczne. W filmie „Slumdog” pokazana jest nędza, brzydka i momentami cuchnąca. Na tej nędzy pasie się zło, bez skrupułów zniewalające słabszych. Zło trudne nawet w pierwszej chwili do zidentyfikowania, bo zgłodniałemu dziecku podsuwające miskę ciepłej strawy. W tej dżungli toczy się walka o przetrwanie. Zło ma wielkie szanse na zwycięstwo. Ale nie do końca. Nawet w gęstych oparach okrucieństwa jest miejsce na gest braterstwa. „Bóg jest dobry” powie jedna z postaci w najdramatyczniejszym momencie akcji.

Bieda nie dla sztuki?
W Indiach wielu zaprotestowało przeciw „wykorzystywaniu biedy”. Znamy ten argument, polska duma też często wydaje się urażona. Indie chcą, by mówiono o nich raczej, że są najstarszą żywą cywilizacją, największą demokracją świata. Niezależnie od tego, czy sprawdzi się przepowiednia zakładająca, że w 2040 Indie staną się trzecią potęgą gospodarczą na świecie, indyjski boom gospodarczy jest już faktem. Ale ciągle jeszcze liczbę niedożywionych dzieci szacuje się na 57 milionów. Indie są krajem niesamowitych kontrastów. Film mistrzowsko to pokazuje. „Slumdog” nie gra na emocjach, nie poucza. Wykorzystuje, owszem, egzotykę biedy. Ale kto widział Indie, wie, że w żadnym momencie nie robi tego „dla sztuki”. Zmuszenie do zastanowienia, wzbudzenie myśli o globalnej solidarności słusznie zostało wyróżnione.

Slumdog. Milioner z ulicy, USA, Wlk. Brytania 2008, reż. Danny Boyle, wyk.: Dev Patel.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.