Paddy już nie jest do wzięcia

Marcin Jakimowicz

|

GN 08/2009

publikacja 24.02.2009 09:09

Idol nastolatek zamknął się za murami klasztoru. Jeśli wychodzi na scenę, to tylko po to, by zaśpiewać o Maryi. Odbiło mu?

Paddy już nie jest do wzięcia Paddy wraz z Kelly Family sprzedał miliony płyt. Doświadczył głębokiego nawrócenia. Chce zostać mnichem fot. PAP/ANP/VINCENT JANNINK

Lato 2008. Trwa festiwal młodych w Medjugorie. Na skąpaną w słońcu scenę wychodzi uśmiechnięty, krótko ostrzyżony chłopak w skromnym zakonnym habicie. Sporo ludzi przeciera oczy ze zdumienia: To przecież Paddy ze słynnego Kelly Family!

Histeria i historia
Wieczór 30 kwietnia 1997 r. Pod katowickim Spodkiem koczuje tłum małolat. Może spotkają członków zespołu? A może nawet samego Paddy’ego? 24 godziny później Spodek pęka w szwach. Ponad 8 tys. fanów czeka na występ Irlandczyków. Gdy długowłosy Paddy wychodzi na scenę, towarzyszy mu jeden wielki pisk. To on jest największą gwiazdą zespołu. Przyszedł na świat jako dziesiąte dziecko 5 grudnia 1977 r., w wozie mieszkalnym w Dublinie. Akuszerka nie zdążyła na czas i poród odebrał ojciec. Paddy był niezłym łobuziakiem. Był stałym gościem szpitali. A to zwichnięta noga, a to rana po upadku z roweru... Gdy miał 5 lat, zmarła mu matka. Chłopak załamał się.

Do dziś w Internecie można zobaczyć koncert, w czasie którego Paddy jako brzdąc śpiewa hymn „Amazing Grace”. Nie potrafi go skończyć, bo w połowie piosenki łamie mu się głos i wybucha płaczem. Ta piosenka kojarzyła mu się nierozerwalnie z mamą. W połowie lat 90. rodzinny zespół jest coraz bardziej rozpoznawalny na muzycznym rynku. Nagrany w 1994 r. album „Over the hump” przynosi Kelly Family niebywały sukces. Kupiło go aż 4,5 mln ludzi. Zespół gra nawet 200 koncertów rocznie. Kathy, John, Patricia, Jimmy, Joey, Barby, Paddy, Maite i Angelo są nieustannie w trasie. Fani szczelnie wypełniają europejskie stadiony. Sam Paddy nie tylko śpiewa. Gra na gitarze, flecie, perkusji i pianinie. Komponuje. To jego przebój „An Angel” przynosi grupie największą sławę.

Dławię się coca-colą
Presja bycia na topie jest tak potężna, że chłopak w 2000 roku przeżywa załamanie nerwowe. Śpiewająca rodzina zawiesza koncertową działalność. – Wiodło nam się świetnie, mieszkaliśmy w zamku i odnosiliśmy wiele sukcesów. Materialnie miałem wszystko, czego tylko zapragnąłem. Czułem jednak, że czegoś mi brakuje – opowiada. „Szukam złota, lecz nie mogę go znaleźć w tym, co robię – śpiewa. – Znalazłem wprawdzie sposób na to, aby sobie radzić, i teraz opływam w sławę. Czuję jednak w moich kościach, że nie pozostanę tu długo. Bo dławię się coca-colą”.

Pytałem: Skąd pochodzę? Co tu robię? Dokąd idę? Próbowałem znaleźć odpowiedzi w buddyzmie i Koranie. Kiedyś ze znudzeniem ogląda program telewizyjny. Trafia na reportaż o Lourdes. Pakuje się i dwa dni później jest już we francuskim sanktuarium. Spędza w nim cztery dni. Na początku jest bardzo sceptyczny, ale bierze udział w pełnym programie. Zaczyna się modlić Różańcem. Czułem, jakby Maryja zaszczepiła w mojej duszy nasienie, a z pomocą modlitw i sakramentów moja wiara rosła krok po kroku. Bóg stał się centrum mego życia.

Paddy odwiedza Medjugorie. Zaczyna odmawiać codziennie wszystkie części Różańca, pości dwa razy w tygodniu. „Ja, moi bracia i siostry zmagaliśmy się pomiędzy niebem i piekłem – śpiewa. – Zrozumieliśmy, że trudno jest pojąć, jak wpadamy w spiralę złych i demonicznych podszeptów. Pojechaliśmy na pielgrzymkę, szukając uzdrowienia w niebiańskich dobrach. Mądry człowiek powiedział nam: Dzieci, to bardzo proste: nawrócenie, Msza, sakramenty i modlitwa”.

Po dwóch latach Paddy znów pojawia się na scenie. Na zorganizowane przez niemieckich katolików spotkanie przyjeżdża sporo fanek. – Jakie są twoje ulubione książki? – pytają – „Dzieje duszy” św. Teresy z Lisieux i „Dzienniczek” s. Faustyny. Faustyna? Co to za autorka? – drapią się po głowach fanki. – A co jest twoim kluczem do życia? – pytają dalej. – Modlitwa, spowiedź, lektura Biblii i Msza św. – odpowiada muzyk. Zwariował? Ostatnie pytanie: – Paddy, jesteś jeszcze do wzięcia? – dziewczyny histerycznie piszczą. Chłopak uśmiecha się: „Tak, ale kto wie, jakie są Boże plany?”. Paddy zmienia temat. Śpiewa piosenkę „Rain of roses” o Małej Teresce: „Po troszku dochodzę do małości. Po troszku jestem na twej małej drodze”. – Chciałbym zostać świętym tak jak ona. A Wy? Dwa lata później fora internetowe obiega wieść. Paddy już nie jest do wzięcia. Zamknął się za murami klasztoru. Chce zostać mnichem.

Błogosławione pęknięcie
Nigdy nie słuchałem Kelly Family. Siedziałem w ostrzejszej muzie. A jednak opowieść Paddy’ego poruszyła mnie. Może dlatego, że jego życie nie przypomina disneyowskiej sielanki? Przeżył załamanie nerwowe, bolesne pękniecie, które Bóg wykorzystał, by wlać w jego życie swą łaskę. Na YouTube możesz zobaczyć pieśni z festiwalu młodych. Ale obok nazwiska Paddy Kelly wpisz nowe imię muzyka. Nazywa się teraz John Paul Mary.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.