Między młotem i sierpem

Edward Kabiesz

|

GN 52/2008

publikacja 29.12.2008 17:41

Ucieczka Stanisława Mikołajczyka z kraju w 1947 roku wstrząsnęła Polską. O jej kulisach opowiada przygotowywany właśnie spektakl Sceny Faktu TVP.

Zdjęcia trwają już od rana. Ekipa właśnie przygotowuje się do realizacji jednej z kluczowych scen. Przed gmachem Instytutu Weterynarii na Grochowskiej w Warszawie, gdzie kręcone są dzisiaj zdjęcia, czeka ciężarówka. Zastanawiamy się wraz z Kubą, fotoreporterem „Gościa”, czy ciężarówka jest w stanie w ogóle ruszyć. Zaglądamy pod plandekę. Ładunek stanowią drewniane skrzynie. Za chwilę między nimi ukryje się Stanisław Mikołajczyk, a tak naprawdę grający go Adam Ferency. To ostatnie chwile pobytu byłego wicepremiera i szefa PSL w stolicy. Wkrótce wyruszy ciężarówką do Gdańska.

Witany jak bohater
Stanisław Mikołajczyk, były premier rządu polskiego w Londynie, wrócił do okupowanej Polski dwa lata przed dramatyczną ucieczką. Witany był jak bohater. Stał się symbolem walki z narzucanym Polsce komunizmem. Mikołajczyk był realistą, jednak wierzył, że są szanse na to, by kraj nie uległ zupełnej sowietyzacji. Ale komuniści terroryzowali ludowców, sfałszowali plebiscyt i wybory. Parlament uchwalił ustawy, które dały im całą władzę. Zagrożony aresztowaniem Mikołajczyk podjął decyzję o potajemnym opuszczeniu kraju. Ucieczka była jego osobistą porażką. Jeszcze rok wcześniej, kiedy na posiedzeniu Rady Ministrów omawiano sprawę pozbawienia polskiego obywatelstwa wyższych oficerów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, Stanisław Mikołajczyk zwrócił uwagę, że na tej liście nie było gen. Andersa. „Tak się złoży, że główny winowajca nie będzie objęty uchwałą, a inni dobrzy żołnierze poniosą konsekwencje” – powiedział. Rok później spotkał go taki sam los. – Scenariusz napisaliśmy razem z Robertem Miękusem. Uznaliśmy, że jest to postać zapomniana – mówi w przerwie między zdjęciami reżyser, Janusz Petelski.

– Młodzi w ogóle nie wiedzą, kim był, co robił. Wydawało nam się, że jest to postać ciekawa jako przykład człowieka z dawnej epoki. Polityka i człowieka, który znał takie określenia jak honor i uczciwość. Ale to, w świecie, w którym przyszło mu funkcjonować, nie miało zupełnie znaczenia. Wierzył w to, co mówili Stalin, Churchill i Amerykanie. Przyjmował za dobrą monetę deklaracje składane przez polityków. Ta naiwność wynikała ze staromodnego pojęcia prawdomówności i honoru. To był etos, w którym wychowywano ludzi, a jemu przyszło się zmierzyć z nową epoką. Ktoś kiedyś powiedział, że naiwność u polityka jest zbrodnią. Mikołajczyka ta naiwność bardzo wiele kosztowała. Broni go jednak to, że był człowiekiem wychowanym na innych zasadach. Pisząc scenariusz, autorzy oparli się na wspomnieniach Mikołajczyka, opracowaniach naukowych i raportach ambasady amerykańskiej dotyczących organizacji ucieczki. Pominęli partyjne tarcia w PSL-u. Chcieli pokazać tylko to, czego Mikołajczyk był świadkiem lub o czym mógł wiedzieć z relacji. Nie pokazują np. narad komunistów, bo bohater spektaklu nie znał ich przebiegu. Wydarzenia związane z niszczeniem PSL-u przedstawili syntetycznie. Jest to raczej ich kompilacja, ale nie ma wątpliwości, że takie fakty miały miejsce.

Zagrałem zdrajcę
W roli Mikołajczyka występuje Adam Ferency. Petelski nie ukrywa, że jednym z powodów obsadzenia w tej roli znakomitego aktora było fizyczne podobieństwo do bohatera spektaklu. Elegancko ubrany w garnitur z epoki Ferency za chwilę wejdzie do ciężarówki. – Zawsze odczuwam wielkie napięcie, kiedy gram postać prawdziwą – mówi aktor. – 30 lat temu miałem pewne doświadczenie po filmie „Akcja po Arsenałem”. Grałem chłopca z grupy, która odbijała „Rudego”. Był podejrzewany przez kolegów, że zdradził. Wiele lat później przyszedł do teatru człowiek, który powiedział, że przyjechał z Australii i jest pierwowzorem granego przeze mnie bohatera. Przyszedł z wielką pretensją, że zagrałem zdrajcę. Tłumaczyłem mu, że byli konsultanci historyczni i tak dalej, ale rozumiałem, że przeżywa jakąś straszną mękę. Było to dla mnie szalenie przykre. Nie wiedziałem, co robić. Chociaż miałem czyste sumienie w tej sprawie, to jednak widziałem człowieka zrozpaczonego tym, co zobaczył na filmie. To jakiś kłopot, jeżeli dotykamy historii nie tak odległej. Zwłaszcza gdy żyje bohater albo jego najbliższa rodzina.

Po równi pochyłej
Przedstawienie pokazuje historię dwóch lat działalności Mikołajczyka w Polsce po powrocie w roku 1945. – Jest to historia pewnej równi pochyłej. Pokazujemy naciski, którym Mikołajczyk był poddawany. W retrospekcjach poznajemy najważniejsze epizody z ostatnich trzech lat jego działalności jako polityka. Są tu Stalin, Bierut i Churchill, którzy sugerują, że powrót był dobrą decyzją. Z drugiej strony – rząd polski na uchodźstwie przeciwny jego powrotowi. Trawestując znane powiedzenie, można stwierdzić, że był między młotem a sierpem – dodaje Janusz Petelski. Jak zagrać postać, która kiedyś wzbudzała tyle emocji? – To trudna sprawa – mówi Adam Ferency. – Przyglądałem mu się na filmach dokumentalnych. Był człowiekiem mało ekspresyjnym. Jego twarz nie wyrażała emocji. Aktor mający wyrażać pewne idee, pozbawia się tego, co może wyrażać twarz, jest w pewnym kłopocie. Można z tego próbować zrobić walor, ale tu z tym jest trudno, bo pewne racje, które Mikołajczyk przedstawia, i jego diagnozy polityczne wydają się dziś bardzo naiwne. To nie był przenikliwy polityk, co połączone z jego brakiem wyrazistości daje pewien dyskomfort. Czy zbliżać grę do tego, jak naprawdę funkcjonował, czy też dać mu cechy charakteru, które niekoniecznie posiadał? Wybrałem tę drugą opcję. To postać, która jest pewną legendą, symbolem opozycji polskiej przeciwko komunizmowi.Trzeba go pokazać bardziej ciepło, żeby można się było z nim łatwiej utożsamiać. Będzie troszeczkę inny niż w rzeczywistości. Na ile inny, zobaczymy na małym ekranie w przyszłym roku. – Scena, którą za chwilę będziemy robić, jest kluczowa. To scena ucieczki, w której do Mikołajczyka wraca przeszłość. Później udamy się do Gdańska na statek-muzeum „Sołdek”, grający brytyjski parowiec „Baltavia”, którym opuszczał Polskę już na zawsze – mówi Janusz Petelski na zakończenie naszej wizyty na planie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.