O nadziei i Matce Boskiej Garbatej

ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor Wydziału Teologii Uniwersytetu Śląskiego

|

GN 36/2008

publikacja 05.09.2008 10:29

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: poezja i dobroć ... i więcej nic... C. K. Norwid

O nadziei i Matce Boskiej Garbatej Matka Boża Opuszczonych fot. KONCHA R. WORTH

Panie, Panie nasz,
jakoż dziwne jest imię twoje po wszytkiej ziemi!
Abowiem wyniosła się wielmożność twoja nad niebiosa.
Z ust niemówiątek i ssących
uczyniłeś doskonałą chwałę dla nieprzyjaciół twoich,
abyś zepsował nieprzyjaciela i mściciela.

Abowiem oglądam niebiosa twoje, dzieło palców twoich,
księżyc i gwiazdy, któreś ty fundował.
Cóż jest człowiek, iże nań pamiętasz
abo syn człowieczy, iże go nawiedzasz?

Uczyniłeś go mało co mniejszym od Anjołów,
chwałą i czcią ukoronowałeś go
i postanowiłeś go nad dziełami rąk twoich.
Podałeś wszystko pod nogi jego,
owce i woły wszytkie,
nadto i źwierzęta polne.
Ptastwo niebieskie i ryby morskie,
które się przechodzą po szcieżkach morskich.

Panie, Panie nasz,
jakoż dziwne jest imię twoje po wszytkiej ziemi!

(Psalm 8 w przekładzie ks. Jakuba Wujka z 1599 r.)


Biblia stawia pytanie o człowieka w samym sercu pytania o Boga. Psalmista usiłuje zrozumieć istotę człowieczeństwa, pytając o nią Boga, pytając o nią we wnętrzu modlitwy: czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym – syn człowieczy, że się nim zajmujesz? (u Wujka: nawiedzasz).

Te słowa znaczą: to Ty, Boże, nam powiedz, kim jesteśmy; przeczuwamy, że prawda o nas jest niezwyczajna, bo cóż innego mówi w tej sprawie Twoja o nas pamięć i Twoje synami człowieczymi się zajmowanie? Co o nas mówi Twoja o nas troska? I Pismo odpowiada. Kwintesencja biblijnej odpowiedzi na pytanie „czym jest człowiek?” tkwi w Piłatowym „Oto człowiek” (J 19,5). Jezus Chrystus jest odpowiedzią. I dlatego chrześcijańska nauka o człowieku i jego sprawach jest z definicji
chrystocentryczna. Co to znaczy? Już wyjaśniam.

W czasach rozczarowań postmoderny jesteśmy winni naszemu światu nadzieję. Od chrześcijan w epoce ponowoczesności należy wymagać, by uzasadniali swoją nadzieję w sposób cierpliwy, wytrwały i przekonujący, z łagodnością i szacunkiem dla wszystkich (nasza nadzieja jest dla wszystkich, szacunek i łagodność również – także dla inaczej w tej kwestii myślących – por. 1 P 3,15). Należy też podkreślić, że jest po temu najwyższy czas dla epoki, którą wielu opisuje jako miotanie się między kultem rozumu a idolatrią nierozumnych ekwiwalentów nicości; epoki, w której tyle mówi się o szacunku wobec odmienności i innych, a odrzuca się ideologicznie Zupełnie Innego. W tej epoce, jak mawiał ks. prof. Janusz Stanisław Pasierb, jesteśmy – jako chrześcijanie – odpowiedzialni za poziom nadziei.
„Kościół ma do zaoferowania Europie najcenniejsze dobro, jakiego nikt inny nie może jej dać: jest to wiara w Jezusa Chrystusa, źródło nadziei, która nie zawodzi” – uczył Jan Paweł II w Ecclesia in Europa (nr 18), dwa lata przed śmiercią. Tajemnica nadziei – zdolnej przezwyciężyć rozpacz, której może ulegać człowiek powalony nieuleczalnymi i niepojętymi w doczesnym wymiarze świata cierpieniami – czerpie swą moc „z wysoka”, z wiary w chrystologicznie uprawomocniony, ponaddoczesny epilog tajemnicy życia.

Źródłem owej mocy jest bowiem Wskrzeszony Ukrzyżowany, Zmartwychwstały Zabity.
Jedynie Chrystus skupia w sobie te paradoksy, On, Wywyższony, zasiadający po prawicy Ojca po wszystkie wieki. Przez śmierć, przez jej zwiastuny i konsekwencje, Chrystus „przechodzi” – dokonuje Paschy – i pokazuje, że to nie koniec. Dlatego też trzeba koniecznie „przywrócić nadziei jej pierwotny pierwiastek eschatologiczny” – „prawdziwy sens życia człowieka nie zamyka się w horyzoncie doczesności, ale otwiera się na wieczność” (nr 21) – uczył Jan Paweł II. Dzięki jedynej w swoim rodzaju uniwersalności Jezusa Chrystusa, nieistniejącej poza Nim („wyczerpuje” On bowiem to, co Boskie, i to, co ludzkie), „wiara chrześcijańska stanowi jedyną wyczerpującą odpowiedź na pytania, jakie życie stawia każdemu człowiekowi i każdej społeczności” (nr 41).

Dlatego też On jest „jedynym źródłem nadziei dla wszystkich” (nr 53). To bardzo ważne: jedynym – dla wszystkich. To ekskluzywizm i uniwersalizm zarazem. Radykalny ekskluzywizm dotyczy jedyności Chrystusa (tylko On); radykalny uniwersalizm – niewykluczającej nikogo powszechności daru nadziei (dla wszystkich). Niechrześcijańskie idee różnej maści podkopują jeden i drugi radykalizm, twierdząc, że są też inne źródła nadziei oraz że jest ona jedynie dla niektórych (wybranych). Ale prawda chrześcijańskiej wiary nie ma nic wspólnego z wykluczaniem kogokolwiek z prawa do chrystocentrycznej nadziei: każdy bez jakiegokolwiek wyjątku człowiek, każda ludzka historia i każda społeczność są uwzględnieni w tym, co w Jezusie Chrystusie stało się raz na zawsze i dla wszystkich.

Nadzieja ta – dopowiada Papież – jest wolna od utopijnej ideologii (nr 120), ale potrzebuje wsparcia świadectwem ludzkiej miłości (nr 84). Ponieważ to właśnie „życie w miłości staje się radosną nowiną dla każdego człowieka, ukazuje bowiem miłość Boga, która nikogo nie opuszcza. Ostatecznie oznacza to dawać zagubionemu człowiekowi rzeczywiste powody, by nie tracił nadziei” (nr 84). Nadzieja chrześcijańska nie jest naiwną matka głupich, przeciwnie – jest trzeźwą realistką. Wie to, co wiedzą wszyscy śmiertelni i wszyscy prawdziwi poeci, a co Jane Hirshfield wyraziła w dwuwierszu:
„Smutek i nadzieja/ dwa końce skakanki”.

Kiedy teologia chrześcijańska kieruje do świata przesłanie nadziei, nigdy nie powinna uciekać od wiedzy o rozpięciu ludzkiego życia między dwoma końcami skakanki. I w swoich najlepszych osiągnięciach tak właśnie robi: ani nie udaje, że go nie ma, ani nie udaje, że go nie widzi. Ale jednocześnie ma do przekazania swoim odbiorcom Ewangelię, czyli Dobrą Nowinę o „skakance życia”: koniec zwany w wierszu nadzieją jest owym finis vitae, powiada, końcem prawdziwym, celem ostatecznym. Prawdą. Teologia czuje się ośmielona do głoszenia tej tezy w pluralistycznym świecie wielu kultur z jednego powodu, a mianowicie z przyczyny chrystocentrycznej wizji rzeczywistości. Bo „jest tylko jedna rada, to jest Pan Jezus”, powiedział kiedyś Jan Paweł II. Teologia chrześcijańska nie karmi się złudzeniami. Przypomina o memento mori, pamięta o tym, że nasza miłość jest krucha, a powodzenie i zdrowie – chwilowe.

Nadzieja jest albo „z Chrystusa”, albo nie ma jej wcale. „Jedna rada”… To znaczy przybiera ona „kształt Chrystusa” albo jest „bezkształtna”, nieistniejąca. W tym sensie i znaczeniu, że „dzieje się” w życiu człowieka czy ludzkiej społeczności wówczas tylko, kiedy zostaje w nich powtórzone to, co wydarzyło się w Chrystusie. To jedna z najważniejszych tez Redemptor hominis, wcześniej chrystologii Vaticanum II, wielu tekstów patrystycznych, samej Ewangelii. Człowiek ma nadzieję wtedy i tyko wtedy, kiedy buduje ludzką kulturę na kształt Chrystusa, tzn. kiedy godzi się na to, by Bóg wcielał się w jego życie i świat. Czyli wówczas, kiedy odrzuca pokusę własnego wbóstwienia, a godzi się na Boskie wczłowieczenie. Kiedy akceptuje kondycję stworzenia, a nie uzurpuje sobie praw Stwórcy. Wówczas w przestrzeni ludzkiego życia i ludzkiej kultury pojawia się nadzieja, czyli realna szansa na zbawienie.

To jest chrystokształtność
właśnie: że zbawienie do nas przychodzi w kształcie Chrystusa, że nadzieję przyjmujemy jako dar. Nadzieja zanika bez Chrystusa, bo nie ma z czego ani ku czemu rosnąć. Nic i nikt poza Chrystusem nie jest w stanie zapewnić nadziei fundamentu prawdziwie trwałego. To zadanie chrześcijan: nie godzić się na dyktaturę rozpaczy, nie oddawać hołdu bożkowi beznadziei. Źródło ufności wobec życia bije w samym sercu chrześcijańskiego rozumienia Boga: „Bóg jest miłością” (1 J 4,16), „a nie ma w Nim żadnej ciemności” (1 J 1,5). Taki kształt prawdy o Bogu, początku i celu rzeczywistości jest zarazem nadziejorodną prawdą o człowieku, jego osobie, życiu, losie. I o ludzkiej przyszłości (bo Wielkanoc). Co nie jest, rzecz jasna, zgodą na naiwność tanich odmian optymizmu. „Wyrzeknij się pewności/ lecz nie ufaj zwątpieniu”. Katolicyzm przypomina w tym miejscu o słowach Pana „Oto Matka twoja” (J 19,27). Matka Miłosierdzia, Nauczycielka nadziei, Przyjaciółka współczująca, Wspomożenie wiernych, Pocieszycielka strapionych… W Walencji czczona jest

Madonna geperudeta
– garbata. Jej łagodna twarz schyla się w dół w macierzyńskim geście słuchania i przyjmowania tego, który do niej się zbliży. Stąd ma wygięte ramiona matki, pochylonej ku małemu dziecku. Jakby miała garb. To Nuestra Señora de los desamparados – Matka Boska Porzuconych, czczona jako Matka, która słucha i rozumie swoje najbardziej porzucone dzieci… Katolicyzm przypomina, że związek tego, co chrystokształtne, z tym, co maryjne, jest niezbywalny, nieredukowalny, istotny, najgłębszy z możliwych.
Wiem, że najstraszliwszą odmianą rozpaczy bywa beznadzieja ukryta za fasadą religijnego obrzędu, pustego – kamuflującego niewiarę w Boga. Pamiętam też o zdaniu proroka Natana skierowanym do króla Dawida, oburzonego złem opisywanego w ich rozmowie człowieka: „Ty jesteś tym człowiekiem” [2 Sm 12,7]. Batalia między rozpaczą a nadzieją toczy się nie w abstrakcyjnych przestrzeniach „tej postmoderny”, ale w realiach mojego serca. Ja jestem tym człowiekiem, my jesteśmy tymi ludźmi. Właśnie dlatego trzeba bronić nadziei przed rozpaczą. Bo to walka na śmierć i życie. Na moją śmierć i moje życie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.