Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: poezja i dobroć ... i więcej nic... C. K. Norwid
fot. JACEK BEKMAN
Zbigniew Herbert zmarł przed dziesięcioma laty, około godziny czwartej nad ranem, 28 lipca 1998 roku. Tamtej nocy, kiedy odchodził „jeden z największych poetów współczesnej Europy” (słowa Karla Dedeciusa, genialnego tłumacza polskiej poezji na niemiecki), nad Warszawą szalała letnia burza. Epilog burzy... Właśnie tak brzmi tytuł ostatniego tomu wierszy Poety (Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1998). Wśród czterdziestu trzech utworów składających się na tę książkę, cztery noszą ten sam tytuł: Brewiarz. Oto ostatni z nich:
Jeśli zgodzić się z wyrażaną przez Adama Zagajewskiego tezą, iż jednym z najważniejszych kryteriów doskonałości wiersza jest „wewnętrzny dreszcz” odbiorcy, czwarta część Brewiarza jest utworem doskonałym. Dreszcz towarzyszy czytelnikowi od pierwszej do ostatniej linii wiersza, a interpretator odczuwa tu z wyjątkowym natężeniem bezradność wobec intensywności obecnego w utworze piękna. Piękna, które głęboko porusza, zostawia ranę. I nie chodzi tu, rzecz jasna, tylko i wyłącznie o emocje, o „dreszcz uczuć” (choć też). Uważna lektura przekonuje bowiem, że wiersz jest dokładnym zaprzeczeniem tego, co zwykło się określać jako sentymentalizm. Ale jest też czymś o wiele więcej niż nagromadzeniem suchych, filozoficznych mądrości na temat śmiertelnej perspektywy życia. Jest i jednym (bezbronną emocją), i drugim (zdystansowaną mądrością), a też czymś „pomiędzy” i czymś „więcej” jeszcze. Jest poezją. Wywołującą dreszcz właśnie.
Jak napisał kiedyś Stanisław Barańczak: „Poezja to być może nic innego jak głos, przypominający nam, że zawsze jesteśmy czymś więcej niż to jedno znaczenie i ta jedna funkcja, które chce nam nadać i do której chce nas przypisać otaczający nas świat, świat upraszczających generalizacji i redukcji, świat topornych podziałów i manipulowanych nienawiści. Bardzo być może, że i w przyszłości nic się w tym świecie »nie zdarzy za sprawą poezji«. A jednak – »ocalić« w nim cokolwiek ludzkiego potrafi tylko ona. »Poezja i dobroć« i więcej nic”.
Wiersz jest o życiu i śmierci, o konkretnym życiu, które dobiega swego ziemskiego, śmiertelnego kresu. Spomiędzy jego wersetów dosięga nas smutek. Więc – jakkolwiek banalnie by to brzmiało – jest to wiersz o przemijaniu. Ale też przemijanie jest jednym z owych królewskich tematów prawdziwie godnych ludzkiej sztuki i kto wie, czy współczesna poezja nie spełnia w tej sprawie dawnej roli chrześcijańskich mnichów, którzy po średniowieczu (mądrym nie tylko w tej kwestii) coraz ciszej i z mniejszą odwagą powtarzali światu memento mori – „pamiętaj, że umrzesz”.
Bohater utworu jest pozbawiony złudzeń. Wie, że zostało mu mało czasu, wie, że już nie wyrówna rachunków, widzi i rozumie z perspektywy „na moment przed codą”, że jego życie nie zatoczy harmonijnego, spełnionego koła. Wszystko to wyraża językiem i metaforyką wziętą z Biblii, muzyki i pogrzebowego obyczaju. Myślę, że nie trzeba i nie wolno się bać smutku i goryczy bijących z tej poezji. Z teologicznego punk-tu widzenia ich atak nie niszczy podstaw chrześcijańskiej nadziei; wręcz przeciwnie: oczyszcza korzenie nadziei i ją samą. Choć czyni to boleśnie, do kości. Ostrze goryczy i smutku poezji Herberta – boć przecie nie tylko tego jednego wiersza – jest skierowane przeciwko pseudonadziei lepionej ze złudzeń. Poeta nakłuwa balon tanich recept na szczęście, łatwych porad rodem nie z Pisma, nie z Księgi Hioba, niepomnych trupich cieni Oliwnego Ogrodu, lansujących wizję życia wziętą z makatek i neopogańskich podszeptów.
Skąd ta teza? Bo pierwsze słowo utworu i jego tytuł nie są tylko pustą, dekoracyjną ornamentacją, przeciw-nie – stanowią istotę rozumienia tekstu. Odzieranie ze złudzeń, gorycz i skowyt są elementem poetyckiej modlitwy. Pisał krytyk: „Człowiekowi Herberta pozostaje modlitwa. Kim jest jednak bóg tej poezji, nie wiem. Ale wiem, że poetyckie modlitwy Herberta są aktem pojednania ze stwórcą – kimkolwiek by on był”. Brak, oczywiście, jednoznacznych i niepodważalnych dowodów tożsamości owego „boga i stwórcy”. Niemniej, doświadczenie podpowiada, że brewiarz rzadko pojawia się w rękach panteisty bądź agnostyka. Wystarczy zresztą otworzyć Księgę Lamentacji, Hioba czy Psalmów, by rozpoznać pokrewieństwo tonacji: mieszaninę gorzkiej skargi i ufności, wygrzebywanej modlitwą spod popiołów. Biblijne rozumienie nadziei jest zawsze paschalne – przez Krzyż – i tym samym znacznie głębsze od stoicyzmu. Uśmiercanie pseudonadziei jest służbą prawdziwej nadziei. Tak uczą biblijni prorocy. Ostatnia strofa Brewiarza jest – poza wszelkimi innymi treściami i sensami tam obecnymi – także czymś w rodzaju poetyckiej wersji „teologii życia”, cząstką antropologii teologicznej wpisanej w poetycki utwór, próbą odpowiedzi na pytanie o „skąd” i „dokąd” życia. Życie jest (mogło być? Miało być? Powinno być?) od-Boskie i ku-Boskie:
Niekwestionowany mistrz Herberta, profesor Henryk Elzenberg, zapisał w swoim dzienniku pod datą 7 kwietnia 1957: „Modlitwa jest aktem pokory, uznania własnej nicości. Pokory wobec wartości, którym się sprzeniewierzyłem, powołania, któregom nie spełnił, nieokreślonej świętości, którą uniwersum jest przeniknięte i której pozwoliłem zniknąć mi z oczu. Tu jest jej siła odradzająca: nic tak jak akt ostatecznej pokory nie leczy z nienawiści, z rozpaczy, nie pozwala odnaleźć siebie samego”. Trzeba pamiętać o tej właśnie nauce toruńskiego filozofa, kiedy wyczytujemy w Epilogu burzy, Brewiarzu skargę i zgodę na świat, jaki jest, mijający i nie potrafiący sam sobie nadać sensu, kiedy po trudach lektury docieramy do podszewki wierszy Herberta, utkanej z pozbawionej złudzeń (przez naturę i historię) niełatwej i gorzkiej akceptacji świata. Zgoda i akceptacja prawie zawsze bywają opatrzone cudzysłowem, ukryte za kilkoma warstwami „przeciwpatetycznych” zasłon, chronione ironią, formułowane w otoczeniu „śmiertelnym”:
– wydartą królestwu śmierci, prawdziwą.
A sens jest darem, niczym innym. Przychodzi spoza jazgotu, dysonansów i porwanych akordów naszych biografii. Z góry. I choć dni nasze są policzone, odmawiamy brewiarz. By podsycać to najbardziej ludzkie z ludzkich pragnień:
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.