Katolicy wiersze piszą

Jarosław Jakubowski, poeta, dziennikarz, krytyk literacki

|

GN 23/2008

publikacja 06.06.2008 11:17

Polska krajem katolickim jest. To wie nawet „Krytyka Polityczna”. Ale czy Polska, kraj katolików i poetów, dorobiła się współczesnej poezji katolickiej?

Katolicy wiersze piszą rys. Małgorzata Wrona-Morawska

Cztery lata temu Karol Maliszewski w artykule „Poszukiwacze zaginionej arki” („Tygodnik Powszechny” 2004, nr 19) zauważył odwrót części młodych poetów od bożka ironii w stronę poszukiwań autentyczne-go Absolutu. W tamtym czasie poezja religijna funkcjonowała w tekstach krytycznoliterackich raczej jako chłopiec do bicia niż zjawisko godne rzetelnej analizy. Czy sytuacja uległa zmianie? I tak, i nie.

Zamieszkać w katedrze
Tak, ponieważ przybyło książek w istotny sposób przekreślających nazbyt naiwne rozpoznania krytyki dotyczące poezji religijnej. Przypomnijmy sobie, jak przyjmowano twórczość poetycką i eseistyczną Wojciecha Wencla. Ówczesny guru młodych poetów Marcin Świetlicki, nawiązując do twórczości Wencla, napisał wiersz „Specyficzna odmiana literatury dla młodzieży” z frazą: „Zamieszkać w katedrze,/ z maszynką elektryczną, (materacem, w jakimś) kącie”. Ten ironiczny ton świetnie podchwycili młodsi poeci, dla których religia mimo wszystko nie była sprawą obojętną. Chyba najciekawszy z nich, Wojciech Brzoska z Sosnowca, od początku swojej twórczości zdradzał zainteresowanie tą sferą. Dwie ostatnie książki już wprost – choćby tytułami – starają się wpisać w nurt poezji, którą nazwać można parareligijną. Mowa o „Sacro casco” i „Przez judasza”. Podczas gdy w tym pierwszym tomie Brzoska jeszcze mocno sobie pokpiwa z języka religijnego, w drugim dochodzi do głosu ton poważniejszy, choć niepozbawiony cech pastiszu. Podział książki na „księgi”, a także powtarzające się nieustannie zwroty z „panem” (choć pisanym małą literą) to zabiegi wyraźnie „sakralizujące” formę. A i treściowo wiersze Brzoski, przynajmniej niektóre, z powodzeniem mogłyby uchodzić za modlitwy.

Mistyka i konkret
Lekka zmiana tonu i podejścia krytyki do poezji religijnej nie miałaby jednak miejsca bez zabiegów ze strony poetów mocno osadzonych w tradycji. Udziałem Wojciecha Wencla była w ostatnich latach po-ważna przemiana poetyki i chyba również publicystyki. Pamiętamy przecież jego ostre i pryncypialne wystąpienia, choćby przeciwko poetom skupionym wokół pisma „bruLion”. Współczesny Wencel złagodniał, a w swojej jak dotąd najlepszej książce – poemacie „Imago mundi” przeprasza się ze światem, pełnymi garściami czerpie z rekwizytorni kultury masowej, opisuje swoje zmagania z alkoholem, pokusą łatwego życia, ciemnością. „Linię Wencla” realizuje z powodzeniem o pięć lat młodszy Szymon Babuchowski, który choć doskonale czuje się w mowie wysokiej, stara się, by nie była ona zbyt odległa od egzystencji. Stąd szokujące jak na religijnego poetę „genitalia, które zapładniają ciemność”, stąd nazwy konkretnych miejsc („ciemność się kładzie na Giszowcu/ razem ze śniegiem który cicho/ przykrywa parking sklep i kościół”). Zamieszczony w tomie „Wiersze na wiatr” poemat „Medjugorie. Wieniec z gwiazd dwunastu” łączy podróżniczą narrację z mistyką.

Oczywiście nie spodziewajmy się, że Wencel i Babuchowski z miejsca zostaną uznani za swoich przez krytyków-postmodernistów. Ci ostatni musieli jednak przyznać, że forsowany przez nich język poetycki nie jest jedynym. Doszło nawet do całkiem zabawnych sytuacji. Oto lewicujące krakowskie pismo „Ha!art” (2004, nr 18) piórem Michała Tabaczyńskiego ogłasza nową definicję poezji religijnej (według Tabczyńskiego jest nią to „co zbliża się do szeroko rozumianej modlitwy”). Wkrótce potem tenże sam krytyk podpisuje się pod hasłem „młoda poezja religijna” w „Tekstyliach bis”, mającym opiniotwórcze ambicje „słowniku młodej polskiej kultury”, wydanym przez Korporację Ha!art.

Nic gorszącego?
Jakkolwiek absurdalnie by nie wyglądały te próby nakładania lewicowego szablonu na poezję religijną, trzeba przyznać, że coś zmieniło się od czasów „bruLionu”. Charakterystycznym znakiem tej zmiany są powtarzane co pewien czas postulaty krytyki pod adresem poezji religijnej. Zdawałoby się, że w takim zapotrzebowaniu nie ma nic dziwnego, zważywszy, że Polska to kraj katolicki, co zmuszona była skonstatować nawet „Krytyka Polityczna”. Problem tylko w tym, że gdyby przykroić poezję religijną do oczekiwań krytyki, otrzymalibyśmy w najlepszym wypadku parareligijne wycieczki w stylu Wojciecha Brzoski. Dobrze ilustruje to blok tekstów zamieszczonych w „Dekadzie Literackiej” (2007, nr 5/6) opatrzonej wymownym hasłem „Katolik w kulturze”. Z wypowiedzi Roberta Ostaszewskiego, Teresy Walas, Piotra Śliwińskiego i Wojciecha Rusinka wyłania się obraz poezji religijnej jako kiepskiej artystycznie, moralizatorskiej, poznawczo niewydolnej. „Wiadomo, że pisarz katolicki nie może powiedzieć nic gorszącego” – orzeka Teresa Walas, zupełnie jakby nie zauważała, że we współczesnym świecie za coś gorszącego uchodzi właśnie manifestowanie swojej wiary religijnej. Jeden tylko Maciej Urbanowski we wspomnianym numerze „Dekady Literackiej” pokusił się o naszkicowanie – chestertonowskiego z ducha – projektu współczesnej literatury religijnej.

Znak niezgody
Tymczasem, wbrew biadoleniom postmodernistów, poezja religijna w naszym kraju ma się dobrze. Wypadałoby tylko zaapelować do krytyków o większą skrupulatność w lekturach. Na uwagę zwraca twórczość Wojciecha Kudyby z Nowego Sącza. Jego dwa ostatnie tomiki, „Tyszowce i inne miasta” oraz „Gorce Pana”, to kunsztowne formalnie, zrytmizowane księgi osobistych psalmów, w których pobrzmiewa także nuta gwary góralskiej. To przede wszystkim, znaczone wieloma miejscami, zapisy drogi – tej doznawanej zmysłami i duchowej. Przykładem interesującego przedsięwzięcia łączącego pasję kronikarską i eseistyczną z liryczną są wiersze Przemysława Dakowicza (również nowosądeczanina, tyle że mieszkającego w Łodzi) z tomu „Albo-Albo”. Jest to poezja religijna poprzez swoje zaangażowanie po stronie wartości płynących z religii chrześcijańskiej. Dakowicz nie waha się używać wiersza jako głosu w dyskusji o kondycji moralnej naszego społeczeństwa. Jakże to szokująco niemodne!

W równie nietrendowym kierunku podąża Piotr Cielesz. Od wielu lat czytelnicy mogą śledzić proces nawracania się bohatera wierszy tego gdańskiego poety. W ostatnim tomie, zatytułowanym „Czucie i wiara” Cielesz – mówiąc młodzieżowo – „idzie po bandzie”, radykalnie odkrywa się. Dojrzewa do najprostszego z możliwych wyznania wiary. Fascynująca podróż, fascynująca poezja! Krytyka postmodernistyczna nie dostrzega albo nie chce dostrzec jednej rzeczy. To nie literatura religijna, katolicka nie odpowiada na wyzwania współczesnego, multikulturowego świata. To ów świat uczynił z religii coś nudnego, niemodnego i właściwie skazanego na pożarcie przez nicość. Tymczasem literatura religijna, w tym katolicka, może i powinna być znakiem niezgody na procesy laicyzacji i dechrystianizacji, które w ostatnich kilkunastu, kilkudziesięciu latach przybrały na sile. Religia bez poezji poradzi sobie doskonale. Ale poezja, podobnie jak rzeczywistość, bez religii to zaprzeczenie samej siebie.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.