Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: p o e z j a i d o b r o ć... i więcej nic... C. K. Norwid
Może niektórym trudno uwierzyć, ale dzisiejszy Papież na temat piłki nożnej pisał rzeczy fascynujące fot. EAST NEWS/AFP
Nie chcę drażnić futbolowych fanów, ale nie będziemy tu rozróżniać detalicznie mistrzostw świata od mistrzostw Europy (ja osobiście rozróżniam, naprawdę, zapewniam). W każdym razie tekst Josepha Ratzingera, tekst, który stanowi podstawę niniejszego eseju, pochodzi z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku i dotyczy futbolowych Mistrzostw Świata, prawdopodobnie argentyńskich, tych z 1978 roku (Mario Kempes królem strzelców, pamiętacie???), ale ów tekst zawiera w tle bez wątpienia fascynację autora (wtedy arcybiskupa bawarskiej diecezji) Mistrzostwami Świata w RFN (1974; to te dla polskich kibiców najsłynniejsze, „nasze”).
Dzisiejszy Papież pisał na temat piłki nożnej rzeczy fascynujące, posłuchajmy też artykułu pt. „Gra i życie – mistrzostwa świata w piłce nożnej” (J. Ratzinger/Benedykt XVI, „Szukajcie tego, co w górze” – tłum. M. Rodkiewicz, Wydawnictwo UJ, Kraków 2007, s. 115–117). Dodam, że kiedy czytam mistrzowskie (właśnie) słowa arcybiskupa Monachium i Fryzyngi, przypomina mi się definicja futbolu autorstwa Gary’ego Linekera, angielskiego napastnika, który swego czasu raczył powiedzieć, że piłka nożna to taka gra, w której bierze udział 22 zawodników podzielonych na dwie drużyny i w której na końcu zwyciężają Niemcy… No tak, myślę sobie, przecież i Franz Beckenbauer i Gerd Mueller też byli Bawarczykami… I obecny Papież. Bayern, Bayern… A teraz już Ratzinger i jego mistrzowska refleksja, którą dedykuję piłkarzom, kibicom, nam wszystkim (śródtytuły są moje, reszta autorstwa JR):
1. Panem et circenses
Regularnie co cztery lata mistrzostwa świata w piłce nożnej są wydarzeniem, które przyciąga uwagę setek milionów ludzi. Żadne inne wydarzenie na ziemi nie jest w stanie osiągnąć podobnego rezultatu. Widać, że musi tu chodzić o coś pierwotnie ludzkiego i rodzi się pytanie o siłę, którą ma w sobie ta gra.
Pesymista powie, że tak samo było w starożytnym Rzymie. Hasło mas brzmiało panem et circenses, chleba i igrzysk. Chleb i igrzyska są treścią społeczeństwa dekadenckiego, które nie zna już wyższych celów. Ale nawet jeżeli przyjąć takie wyjaśnienie, na pewno jest ono jeszcze niewystarczające.
2. Powrót do raju: „nie musi być i właśnie dlatego jest piękne”
(…) na czym polega fascynacja igrzyskami, że są tak samo ważne jak chleb? (…) Wołanie za chlebem i igrzyskami jest właściwie wyrazem pragnienia rajskiego życia, życia sycącego bez wysiłku i życia spełnionej wolności. Taki jest bowiem cel zabawy: działanie, które jest całkowicie wolne, pozbawione celu i przymusu, a przy tym jeszcze angażuje i wypełnia wszystkie siły człowieka. W tym sensie gra byłaby pewnego rodzaju próbą powrotu do raju: wyjściem ze zniewalającej codzienności i troski o życie do wolnej powagi tego, co nie musi być i właśnie dlatego jest piękne. Zatem gra przekracza w pewnym sensie sferę codzienności, ma jednak – przede wszystkim u dziecka – jeszcze inny charakter. Jest to włączenie w życie. Gra symbolizuje samo życie i antycypuje je w niejako dowolnie kształtowanej formie.
Wydaje mi się, że fascynacja piłką nożną polega w istocie na tym, że łączy ona oba te aspekty w bardzo przekonującej formie. Zmusza człowieka, by najpierw sam siebie okiełznał: przez trening zyskał panowanie nad sobą, przez panowanie nad sobą – przewagę, a przez przewagę – wolność. Futbol uczy człowieka także przede wszystkim zdyscyplinowanego bycia razem; jako gra drużynowa zmusza do podporządkowania siebie całości. Łączy przez wspólny cel; sukces i porażka jednostki polega na sukcesie lub porażce całości. I uczy wreszcie bycia fair wobec przeciwnika. Wspólna reguła, której zawodnicy się podporządkowują – mimo stania po przeciwnych stronach – pozostaje elementem łączącym i jednoczącym, a ponadto wolność gry, jeżeli jest fair, powagę występowania przeciwko sobie zamienia znowu w wolność zakończonej gry. Przyglądając się grze, ludzie identyfikują się z grą i zawodnikami, i w ten sposób sami uczestniczą w byciu razem i przeciwko sobie, w jego powadze i wolności: zawodnicy stają się symbolem naszego życia, co z kolei oddziałuje zwrotnie również na nich: wiedzą, że ludzie widzą w nich i znajdują potwierdzenie siebie samych.
3. Futbol jako lekcja życia
Oczywiście można to wszystko zniszczyć przez komercję, która grę ustawia pod znakiem mrocznej powagi pieniądza i z zabawy czyni przemysł rodzący iluzje o niespotykanych rozmiarach. Ale nawet ta iluzja nie mogłaby powstać, gdyby nie było pozytywnej przesłanki, jaka leży u podstaw tej gry: wstępny trening życia i przekraczanie życia w kierunku utraconego raju. Za każdym razem jednak chodzi o to, by szukać dyscypliny wolności i w powiązaniu z regułą bycia razem ćwiczyć bycie przeciwko sobie oraz bycie ze sobą samym. Być może – kiedy się nad tym zastanowimy – moglibyśmy z perspektywy tej gry na nowo nauczyć się życia. W niej widać bowiem rzecz podstawową: człowiek nie żyje samym chlebem, a świat materialny jest tylko wstępnym etapem do tego, co istotnie ludzkie – do świata wolności. Jednak wolność żyje regułą, uczciwością, która uczy bycia razem i właściwego stawania naprzeciw siebie, niezależności od zewnętrznego sukcesu i samowoli, i tym samym staje się autentycznie wolna. Gra staje się życiem. Jeżeli pójść głębiej, fenomen zafascynowanego futbolem świata mógłby nam dostarczyć więcej niż tylko rozrywki. Tyle nasz dzisiejszy Papież, w tekście sprzed około trzydziestu lat. A jeśli futbol ma nam dostarczyć coś więcej niż tylko rozrywkę, proponuję na koniec mój wiersz sprzed niespełna dwóch lat. Dla piłkarzy w pewnym wieku najlepszym partnerem są dzieci, to oczywiste:
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.