Od nicości do nadziei

Artur Bazak

|

GN 22/2008

publikacja 05.06.2008 15:05

Ta książka łączy współczesne spory ideowe z historią upadku i ocalenia człowieka, zmagającego się z przeznaczeniem.

Od nicości do nadziei Bronisław Wildstein, Dolina Nicości, Wydawnictwo M, Kraków 2008, s.344.

Powieść Bronisława Wildsteina „Dolina Nicości” jest diagnozą schorzeń współczesnej Polski. Książkę publicysty „Rzeczpospolitej” można jednak rozumieć i czytać na wiele sposobów.

Powieść polityczna
„Dolina Nicości” jest świadectwem czasu politycznego i cywilizacyjnego przełomu, jaki dokonuje się od dwóch dziesięcioleci w Polsce. Bohaterowie są literackim przetworzeniem postaci znanych z pierwszych stron gazet. Rzecz dzieje się w 2004 r. Adam Wilczycki, redaktor naczelny jednej z gazet, publikuje materiał o współpracy z SB największego intelektualno-moralnego autorytetu Polski, prof. Mariana Lwa. W obronie profesora stają największe media w kraju, ze „Słowem” na czele. Michał Bogatyrowicz, redaktor naczelny „Słowa”, jest postacią wzorowaną na Adamie Michniku. To wyśmienity gracz polityczny, ale też bohater opozycji i współtwórca polskiej demokracji. Rozpięty między światem mediów a światem polityki i biznesu ma ogromne wpływy. Stoi na straży ładu politycznego i broni go przed populizmem. Rozpoczyna grę, mającą na celu skompromitowanie rzeczników rozliczenia z przeszłością.

Wildstein pokazuje kuchnię medialno-politycznych rozgrywek, które jednym łamią kariery, innym pomagają w wejściu na szczyt. Odsłania kurtynę, za którą czytelnicy mogą ujrzeć wszystkie sznurki i tych, którzy za nie pociągają. W sposób zimny, zdystansowany, nierzadko jednak brutalny i dosadny opisuje bezwzględną walkę polityczną. „Dolinę Nicości” daje się w tym sensie czytać jako studium socjologiczne i psychologiczne. Władza, pieniądze i seks to paliwo napędzające społeczną maszynerię. Zwłaszcza żądza władzy motywuje do działania takich ludzi jak Bogatyrowicz i dziennikarz Jan Return.

W tej postaci można odnaleźć rysy kilku osób: Lesława Maleszki, ale także Jacka Żakowskiego. Możliwość kształtowania rzeczywistości nie daje Bogatyrowiczowi i Returnowi ukojenia. Dopada ich niezrozumiała dla nich samych nostalgia i smutek. Za Returnem ciągnie się dodatkowo cień zdrady. Postać Returna łączy się z drugim wątkiem powieści. To historia grupki przyjaciół, którzy postanowili walczyć z komuną, zanim jeszcze narodziła się „Solidarność”. Nietrudno znaleźć tutaj element biografii samego autora. Return jest jedyną osobą z całej grupki, która w wolnej Polsce zrobiła karierę. Prawdziwym przywódcą był jednak charyzmatyczny Daniel Struna, po upadku komuny człowiek przegrany, na-łogowy alkoholik.

Powieść metafizyczna
Return jest orędownikiem tzw. ewangelii Judasza. „(…) Historia o zbawicielu i zdrajcy była jedną z zasadniczych dla naszej kultury. A (…) ten apokryf pokazuje, że nie ma zdrajcy, jest tylko człowiek zaplątany w historię (…), kozioł ofiarny, na którym słabi chcą odegrać się za swoje porażki. (…) Ewangelie są przesłaniem miłosierdzia. A co jest największym miłosierdziem? Zdjąć ciężar winy! Jak zmieni to naszą cywilizację! Skończymy z tym wzajemnym oskarżaniem się, obwinianiem. Przełamiemy fatalny krąg podejrzeń” – przekonuje Return.

W tym samym czasie, kiedy Wilczycki tonie w morzu niesprawiedliwych oskarżeń, Return publikuje apokryf z własnym komentarzem o rzeczywistości, w której nie ma już zdrajcy i zdrady, winowajcy i winy, grzesznika i grzechu. Ani możliwości odkupienia i zbawienia. Bo są już niepotrzebne. I to jest właśnie tytułowa dolina nicości. Świat, w którym umarł Bóg i szatan, gdzie życie to ciągła gra, a prawda to jedna z jej wersji.
Wilczycki poznaje gorzki smak utraty tego, co nadaje życiu sens. Upada na dno. Ratuje go niespodziewanie ktoś, kogo wcześniej podniósł Daniel Struna. Ten sam, który swoje zwycięstwo moralne okupił życiem pijaka, zakończonym na sznurze. Powieść Wildsteina daje nadzieję. Niełatwą. Bo to nadzieja kogoś, kto przeszedł piekło, ale dzięki drugiemu człowiekowi ocalił w sobie wątłą wiarę w sprawiedliwość, prawdę i pamięć, które wydobywają z nicości.

Wildstein? Przecież tego się nie czyta
Bronisław Wildstein napisał książkę, która pewnie nie zyska uznania wpływowych krytyków literackich. Jedni będą mu wypominać „odchylenie publicystyczno-prawicowe”, czarno-białe widzenie świata i przewidywalny rozwój akcji. Drudzy toporny język, mało wyszukane metafory, męczący styl publicysty aspirującego do roli pisarza. Wreszcie ostatni książkę po prostu przemilczą, mówiąc „Wildstein? Przecież tego się nie czyta”.
Na szczęście te czasy już minęły. Dzisiaj na półce w księgarniach obok siebie stoją książki Adama Michnika i Bronisława Wildsteina. A czytelnik może sam ocenić, który opis rzeczywistości jest mu bliższy. I chwała Bogu!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.