„Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: p o e z j a i d o b r o ć... i więcej nic...” C. K. Norwid
fot. Agencja Gazeta/Adam Golec
Raz jeszcze wiersze Siostry Marii od Jezusa Miłosiernego, bohaterki tych stronic sprzed miesiąca, Autorki przejmującego poetyckiego wyznania „ja/ karmelitanka bosa…”. Przypomnę tytuł tamtego tekstu: żyła „kochając Boga do utraty tchu”, zginęła na polskiej drodze.
Dziś jako dopełnienie tamtych wierszy, kilka jej utworów chrystologicznych. Na początek kapitalny w swoim obrazowaniu i głębi skrót dwóch teologicznych prawd: stworzenia człowieka i wcielenia Boga. Są tym samym, powiada poetka. Zarówno stworzenie, jak i wcielenie wynikają z tego samego „ruchu” Boga – są zniżeniem się Stwórcy/Zbawcy do poziomu mulistej ziemi:
Center>pochylił się Bóg niziutko
nad mulistą ziemią
i w Jego dłoniach drżących ze szczęścia
narodził się człowiek
Bóg się zapatrzył
z kolan już nie powstał
na mulistej ziemi
z człowiekiem pozostał
To bardzo ciekawe – i dlatego piszę o tym w styczniu – że jej chrystologia jest często „zimowa”, to znaczy najpiękniejsze jej wiersze o Chrystusie (czy lepiej: do Chrystusa) są napisane „ze śniegiem w tle”. Jak choćby ten:
Albo ten:
Oba te wiersze oprócz chrystologii i zimowej scenerii zawierają coś jeszcze, coś, co zasługuje na szczególną uwagę i zadumę, na wsparty dyskrecją szacunek czytelnika: są echem Pieśni nad pieśniami, opowiadają o miłości Oblubieńca i Oblubienicy, są dobyte z mistyki Karmelu. O mistyce miłości i cierpienia mówi również ten utwór dedykowany „Matce na Imieniny”:
Jest też w utworach z tomu „Miłość trwa nad nami” niemało autoironii i humoru. Przykładem tego typu tekstu jest wiersz, w którym dowcipnie został zmieniony sens biblijnego wersetu – to Pan jest „we śnie”, a nie Jego umiłowani. Ci walczą z burzą i falami, ale jeśli Pan zasnął „w twej łodzi” (życia) – „widać dobrze jest wszystko”:
To, że autorka jest od „Jezusa Miłosiernego”, widać szczególnie w wierszu, który przepisuję jako ostatni. Najpierw jednak wyznanie osobiste: od wielu lat zajmuję się filozofią Boga (teodyceą), wykładałem teologiczną teorię poznania (epistemologię), sporo czytałem z dziedziny tzw. hermeneutyki (zajmuje się ona rozumieniem tekstu i rzeczywistości). Pierwszy raz w życiu spotkałem się z regułą, którą zawiera puenta wiersza: wszystko zrozumieć = wszystko przebaczyć… Niezwykła to, na wskroś ewangeliczna mądrość. Raz jeszcze przypomniała mi się rada Hansa Ursa von Balthasara: teolog musi się uczyć od świętych, bo oni wiedzą o Bogu najwięcej…
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.