Inny Wyspiański

Szymon Babuchowski

|

GN 47/2007

publikacja 21.11.2007 12:31

Mały Staś Wyspiański namówił kolegów, by w czwórkę rozkołysali dzwon Zygmunta. Chciał, żeby dzwon bił tylko dla nich. Nikt wtedy nie przypuszczał, że za ćwierć wieku Zygmunt odezwie się podczas pogrzebu tego urwisa. Od tamtej chwili minęło równo 100 lat.

Inny Wyspiański

Był mroźny ranek 1903 r. Wracający z dyżuru w redakcji Adam Grzy- mała-Siedlecki zobaczył skulonego z zimna człowieka w ogródku kawiarni Schmidta na krakowskich Plantach. Ze zdziwieniem rozpoznał w tej postaci Stanisława Wyspiańskiego. Okazało się, że przez ostatnie trzy doby artysta oddawał się – bez przerwy na odpoczynek i jedzenie – lekturze Starego Testamentu. Dzieje narodu wybranego zrobiły na nim takie wrażenie, że nie mógł spokojnie usiedzieć w domu…

Rozpieszczony przez wujostwo
Z jednej strony wielki głód duchowości i geniusz artystyczny, z drugiej – zamiłowanie do rozrywki, „listy pełne imion panieńskich” i śmierć z powodu kiły. Taka niezwykle skomplikowana postać wyłania się z albumu Łukasza Gawła pt. „Stanisław Wyspiański. Życie i twórczość”, który ukazał się niedawno nakładem wydawnictwa Kluszczyński.

Autor, doktor teatrologii z Uniwersytetu Jagiellońskiego, postanowił stworzyć nieco inny portret Wyspiańskiego niż ten znany nam z wielu publikacji. – Większość z nich mówi przede wszystkim o Wyspiańskim-plastyku. Mnie zależało na tym, żeby pokazać człowieka z krwi i kości – zwierza się Łukasz Gaweł. Wielkim atutem albumu są także reprodukcje mniej znanych dzieł, jak choćby zaskakujący rysunek pieska umieszczony na ostatniej stronie.

Z książki dowiadujemy się sporo o dzieciństwie artysty, naznaczonym śmiercią matki i trudnymi relacjami z ojcem. Wychowywany był przez rozpieszczające go wujostwo. Uczył się przeciętnie, ale już w tym okresie ujawniło się jego zamiłowanie do książek, fascynacja teatrem i talent do rysunków. Na zainteresowanie historią wielki wpływ miały zapewne wycieczki na Wawel z ojcem – rzeźbiarzem, który zdejmował odlewy z królewskich posągów.

Podczas jednej z eskapad mały Staś namówił kolegów, by w czwórkę rozkołysali dzwon Zygmunta. „Przesłuchiwany” potem przez kard. Dunajewskiego, na pytanie, dlaczego tak uczynił, odpowiedział, że chciał, by Zygmunt bił tylko dla nich. Kardynał miał się roześmiać i powiedzieć, że na to trzeba być wielkim mężem. „Nie mógł się wówczas spodziewać, że już za ćwierć wieku Zygmunt odezwie się żałobnym tonem w czasie pogrzebu tego wisusa…” – pisze autor biografii.

Nie ciągnie mnie za granicę
Równie ciekawy okazuje się okres studiów w Szkole Sztuk Pięknych, kiedy to młody artysta zostaje dopuszczony do prac przy renowacji wnętrza kościoła Mariackiego. Wyspiański jest ulubionym uczniem dyrektora Jana Matejki, mimo to dusi się na uczelni. Wbrew woli Matejki udaje się w pierwszą podróż po Europie. Nadwrażliwy malarz upaja się kontaktem z wielką sztuką, chłonie obrazy, dźwięki, sceny. Artysta jawi się nam jako postać, która każdej pasji oddaje się w całości, zatraca się w niej. Jednocześnie jest niezwykle chimeryczny, nie znosi sprzeciwu, potrafi nagle, bez wyraźnego uzasadnienia, zrywać przyjaźnie. Niejednoznaczny pozostaje jego stosunek do Matejki: autor „Wesela” niezwykle szybko przechodzi od uwielbienia do niechęci i na odwrót. – Walczył z Matejką, ale to właśnie od niego uczył się czytania Polski. Patriotyzm Wyspiańskiego był bardzo głęboki, oparty na świadomych wyborach – twierdzi Łukasz Gaweł.

Tych wyborów artysta dokonywał stopniowo. W 1895 r. żalił się w liście Henrykowi Opieńskiemu: „Kraków mi za mały. Nie uwierzysz nawet, jak się stęskniłem za Paryżem. Całymi wieczorami chodzę po Paryżu. Bywam w Comédie Française, w Operze, spaceruję po bulwarach (…). Zatrzymuję się przed gablotkami, ba! nawet spotykam znajomych… i to przez imaginację”. Jednak już dwa lata później napisze do jednego z najbliższych przyjaciół, Lucjana Rydla: „Ja się coraz więcej godzę z tą ideą pozostania, żem właściwie już powinien pozostać i nigdzie mnie nie ciągnie za granicę, żadne Włochy, żadne Szwajcarie, żadne nic, tylko kraj, i kraj, i mam tu wszystko i znajduję tu sobie wszystko”.

Autor książki zauważa, że ta przemiana objęła również inne wymiary osobowości. Wyspiański zaczyna wreszcie przyjmować krytyczne uwagi, a nawet przyznaje, że wychodzą mu one na dobre, pozwalając lepiej osiągać zamierzony cel. Jest już twórcą w pełni dojrzałym. Projektuje polichromie, a potem witraże do kościoła franciszkanów. Nie wszystkie pomysły udało mu się zrealizować, jednak tymi projektami zdobył sobie uznanie w Krakowie. Zrekompensowało ono wcześniejsze porażki, m.in. odrzucenie projektu witraża do katedry lwowskiej.

Przebudować Wawel
Ale Wyspiański ciągle pozostawał artystą niedocenionym, jak wszyscy twórcy wyprzedzający swoją epokę. Jego wizja witraży wawelskich, przedstawiających trupie postaci Kazimierza Wielkiego, Henryka Pobożnego i świętego Stanisława, spotkała się z kompletnym niezrozumieniem. Zastanawiano się, dlaczego artysta ukazuje królewskie truchła. Przesłanie o drzemiących w nich mocach, które mogą zostać ożywione narodowym duchem, pozostało dla krytyków nieczytelne. Dziś w oknach Pawilonu Wyspiańskiego w Krakowie możemy oglądać jedynie współczesne realizacje tych witraży.

Oczywiście, znalazł Wyspiański uznanie jako dramaturg, zwłaszcza po realizacji „Wesela”, które poprawiło też jego sytuację finansową. Sukces ten przełożył się również na większe uznanie dla Wyspiańskiego-malarza. Podziw dla jego prac zaczął należeć do dobrego tonu. Jednak ambicje artysty sięgały znacznie dalej. W jego umyśle pojawiła się wizja przebudowy Wawelu, uczynienia z niego centrum życia narodu. Projekt zakładał zachowanie historycznych budowli, odtworzenie zburzonych obiektów i dodanie nowych, takich jak: Sejm, Senat, Muzeum Narodowe, a nawet amfiteatr u podnóża Wawelu i… stadion, ulokowany nad Wisłą.

Choroba nie pozwoliła jednak na ukończenie projektu. Pod koniec życia Wyspiański nie mógł się już samodzielnie poruszać, nie mógł też liczyć na opiekę pogardliwie odnoszącej się do niego żony Teodory, pochodzącej z chłopskiej rodziny. Artysta zmarł 28 listopada 1907 r. w krakowskiej klinice przy ul. Siemiradzkiego, opatrzony sakramentami. Jego pogrzeb stał się wielką manifestacją społeczeństwa Krakowa. Kiedy kondukt wyruszył z kościoła Mariackiego w stronę Skałki, towarzyszyło mu bicie dzwonu Zygmunta. Tym razem rzeczywiście bił tylko dla niego…

Łukasz Gaweł, Stanisław Wyspiański. Życie i twórczość, Wydawnictwo Kluszczyński, Kraków 2007, stron 136

KONKURS
Na czytelników czeka dziesięć albumów "Stanisław Wyspiański. Życie i twórczość", ufundowanych przez wydawnictwo Kluszczyński. Aby wziąć udział w losowaniu, trzeba odpowiedzieć na pytanie: Kto był pierwowzorem Pana Młodego z "Wesela"?

Odpowiedzi prosimy przesłać do 6 grudnia na adres "Gościa" z dopiskiem "Konkurs-Wyspiański"

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.