Cień teczki

Edward Kabiesz

|

GN 47/2007

publikacja 21.11.2007 12:26

"Korowód", najnowszy i zarazem najsłabszy film Jerzego Stuhra, zaczyna się jak thriller, zmierza w stronę tragedii, a kończy jak telenowela.

Cień teczki Film Polski

Trudno zrozumieć, czym kierowało się jury tegorocznego Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni, nagradzając film za scenariusz. Wszystkie słabości tego filmu ujawniają się już na etapie scenariusza. Stąd też nie można mieć większych pretensji do obsadzonych w głównych rolach młodych aktorów, którzy nie zademonstrowali zbyt wysokiej formy. Po prostu nie byli w stanie tchnąć życia w szeleszczące papierem postacie bohaterów. Popisowo natomiast zagrali Jan Frycz i sam reżyser, występując w rolach drugoplanowych, lecz znaczących.

Kochajmy się
Film zapowiadano jako pierwszy polski film o lustracji. To nie do końca prawda, chociaż wątek lustracyjny odgrywa w nim ważną rolę. Reżyser nakręcił film ze słuszną skądinąd, ale nachalnie przebijającą się zza kadru tezą. W życiu, stosunkach między ludźmi liczy się przede wszystkim prawda i szczerość. Bo prawda, nawet po latach, może niespodziewanie wychynąć gdzieś z kąta i mocno ukąsić nie tylko tego, kto kłamał. Karę ponoszą także ci, których skazał na życie w kłamstwie. A może w takim razie lepiej żyć w nim do końca? Nie dążyć do ujawnienia prawdy, skoro zło już się stało, oszczędzając cierpienia bliskim jego sprawcy? W filmie Jerzego Stuhra wszyscy boją się prawdy. Są przekonani, wbrew temu co głosi Janowa Ewangelia w słowach „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”, że raczej zrujnuje ich życie. Nie są w stanie wydusić jej z siebie z własnej woli. Spojrzeć w twarz temu, kogo skrzywdzili i powiedzieć: „przepraszam”. Nie wierzą, że ofiara ich manipulacji może zdobyć się na przebaczenie. Tak zachowują się właśnie dwaj bohaterowie filmu, których dzieli różnica pokoleń.

Przypadek
Wszystko zaczyna się przez przypadek. Bartek Wilkosz jest studentem. Zarabia na życie pisaniem prac magisterskich, dostarcza też sensacyjne zdjęcia dla prasy brukowej. Pewnego dnia, jadąc pociągiem, wchodzi w posiadanie komórki dziwnego pasażera. Pasażer nie wraca do przedziału. Znika. Węsząc okazję zdobycia sensacyjnych materiałów, Bartek postanawia odnaleźć pasażera i odkryć jego tajemnicę. I to właśnie początek filmu, kiedy śledzimy poczynania domorosłego detektywa, jest najbardziej „filmowy”, ogląda się go z zainteresowaniem. Im dalej, tym gorzej. Film staje się coraz bardziej statyczny, zaczyna przypominać sfilmowany teatr telewizji. Podobnie jak wiele innych polskich filmów. Nie jest to zresztą wyłącznie winą samych twórców, wynika także z braku środków na poszczególne produkcje.

Prowokator
Po sensacyjnym wstępie zaczyna się dramat. Śledzony przez Bartka mężczyzna okazuje się uciekającym przed odpowiedzialnością byłym tajnym współpracownikiem SB. W latach 80. Zdzisław oskarżył działającego w podziemiu kolegę, Adama, że to on właśnie jest agentem SB. Dlaczego? Bo zakochał się w jego dziewczynie i chciał pozbyć rywala. Odrażająca prowokacja udała się. Dziewczyna rzuciła Adama, wyszła za mąż za Zdzisława. Skompromitowany w oczach kolegów Adam wyjechał z kraju. Ale rozpoczął się czas teczek, Adam wrócił do kraju i chce udowodnić swoją niewinność. Scena, w której podpuszczony przez Bartka były agent, a teraz renomowany pracownik akademicki, wyznaje mu swoją zdradę, jest rzeczywiście przejmująca. To przede wszystkim zasługa Jana Frycza, który fenomenalnie zagrał byłego esbeka.

Zbędna prawda
Trzecia, „młodzieżowa” część filmu, w której Bartek po raz pierwszy zaczyna się zastanawiać się nad swoim postępowaniem, przypomina telenowelę. Zdezorientowany widz nie za bardzo orientuje się, czy ogląda świadomy czy niezamierzony pastisz słabszych osiągnięć tego gatunku, urozmaicony reklamami firmy turystycznej i tanich linii lotniczych. Wszystko, włącznie z nieporadnymi dialogami, brzmi tu sztucznie i fałszywie. Z jednym wyjątkiem. Postacią Adama. Szukający dowodów swojej niewinności Adam wydaje się na tym tle przybyszem z innego świata, natrętem. Prawda tak naprawdę nikogo nie interesuje, z wyjątkiem tych, w których uderza.

Korowód; reż. Jerzy Stuhr, wyk.: Kamil Maćkowiak, Karolina Gorczyca, Katarzyna Maciąg, Aleksandra Konieczna, Jan Frycz.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.