Festiwal nadziei

Edward Kabiesz

|

GN 39/2007

publikacja 27.09.2007 00:33

Arcydzieła nie było, ale poziom filmów prezentowanych na 32. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych był zaskakująco wysoki.

Festiwal nadziei „Sztuczki”, drugi film fabularny Andrzeja Jakimowskiego, potwierdził klasę reżysera. Miejmy nadzieję, że na jego następny film nie będziemy czekać kolejne cztery lata. Best film

Tylko w stosunku do kilku spośród 22 obrazów, które znalazły się w festiwalowym kon- kursie, można mieć wątpliwości, czy ich obejrzenie nie było stratą czasu. Najbardziej oczekiwany w tym roku polski film „Katyń” Andrzeja Wajdy otwierał uroczystość festiwalu, ale został pokazany poza konkursem. „Sztuczki”, drugi fabularny film Andrzeja Jakimowskiego, z pewnością na Złote Lwy, najważniejszą nagrodę festiwalu, zasłużyły. Miał jednak groźną konkurencję.

Wzruszenie i humor
Po pokazie „Pora umierać” Doroty Kędzierzawskiej stało się oczywiste, że nagroda za najlepszą rolę kobiecą powinna trafić do rąk Danuty Szaflarskiej, co też się stało. Jednak jury nie dostrzegło innych walorów tego znakomitego filmu. Błąd jurorów naprawili dziennikarze, którzy nagrodzili film swoją nagrodą. Wbrew tytułowi, film Kędzierzawskiej jest przede wszystkim filmem o życiu, o zmaganiu się z problemami. I nie jest filmem smutnym. To opowieść o starej kobiecie, której pod koniec życia udaje się odzyskać swój rodzinny dom. Do tej pory musiała go dzielić z zakwaterowanymi tam kiedyś lokatorami. Teraz, kiedy została sama, ma nadzieję, że zamieszka w nim także syn z rodziną. Ale jak to bywa – nic nie jest proste, a życie lubi sprawiać nam niespodzianki.

Nie zawsze przyjemne. Film Kędzierzawskiej to właściwie monolog głównej bohaterki, uroczej i dowcipnej starszej pani, w którym teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Monolog skierowany do jej psa. Gdyby w czasie festiwalu przyznawano nagrody dla grających w filmach zwierząt, niewątpliwie należałaby się psu z tego filmu. „Pora umierać” wzrusza i bawi, ogląda się go znakomicie.

Nadzieją polskiego kina Andrzej Jakimowski został cztery lata temu, kiedy zadebiutował filmem „Zmruż oczy”. „Sztuczki” potwierdziły, że Jakimowski konsekwentnie podąża swoją drogą. Chociaż tematycznie nie mają nic wspólnego z poprzednim filmem, prezentują podobny stosunek reżysera do swoich bohaterów i świata, w którym żyją. Jest to świat ciepły i pełen uroku. Bohaterami są ośmioletni Stefek i jego nastoletnia siostra. Pewnego dnia na dworcu spotykają swego ojca, który porzucił rodzinę, kiedy urodził się Stefek. Teraz chłopak marzy, by ojciec wrócił do domu. Stara się spowodować ciąg zdarzeń, które w konsekwencji mają do tego doprowadzić. Prowokuje grę z losem. Film osadzony w konkretnej rzeczywistości Wałbrzycha ma w sobie jednocześnie coś niezwykłego, coś co sprawia, że realność nabiera cech magicznych. Film wywołuje łzy wzruszenia, ale nie brakuje też w nim humoru.

Miłość i nadzieja
Chociaż w prezentowanych w czasie festiwalu obrazach rzeczywistość często przedstawiana jest w czarnej tonacji, okazuje się, że właściwie większość tych filmów nastraja widza pozytywnie. W „Rezerwacie” Łukasza Palkowskiego młody ambitny fotograf, który wynajmuje mieszkanie w obskurnej ruderze na warszawskiej Pradze, dopiero tam, od przedstawionych z sympatią mieszkańców dzielnicy, uczy się, co oznacza lojalność i przyjaźń. Jednak wydaje się, że odchodzący w przeszłość świat, swoisty rezerwat, niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Sprawnie zrealizowany i znakomicie zagrany „Ogród Luizy” Macieja Wojtyszki opowiada historię chorej na schizofrenię młodej dziewczyny i udającego chorobę gangstera, którzy spotykają się w szpitalu psychiatrycznym. To spotkanie stanie się punktem zwrotnym w ich życiu, a miłość zmieni je całkowicie. Małżeństwo z „Hani” Janusza Kamińskiego, który obecnie robi zdjęcia do kolejnego „Indiany Jonesa” Stevena Spielberga, zabiera do siebie na święta Bożego Narodzenia Kacpra, małego chłopca z domu dziecka. Dzięki Kacprowi mąż, który do tej pory nie chciał mieć dziecka, przejdzie duchową przemianę. „Hania” to przykład kina familijnego na dobrym poziomie.

Nadzieję daje także „Benek” Roberta Glińskiego, opowieść o 29-letnim górniku, który odchodzi z kopalni, biorąc odprawę z zamiarem rozpoczęcia życia na własny rachunek. Kolejne próby zdobycia nowej pracy jednak zawodzą. Kiedy wydaje się, że jest już na samym dnie, miłość powoduje, że znajduje w sobie dość siły, by z powodzeniem spróbować jeszcze raz. Takich naładowanych pozytywną energią filmów było więcej. A do tego zostały, co najważniejsze dla widza, sprawnie zrealizowane.

W stronę nieba
Twórcy kilku filmów zajęli się tematami związanymi z wiarą. W różnych aspektach. W filmie Tomasza Drozdowicza „Futro”, będącym ostrą, miejscami brutalną analizą kondycji moralnej i duchowej naszej klasy średniej, jedyną osobą ukazaną w sposób względnie pozytywny jest katechetka, która bierze udział w pokomunijnym poczęstunku. Z tym że w niektórych sprawach prezentuje poglądy mało zgodne z katolicką doktryną. W głośnym „Wszystko będzie dobrze” Tomasza Wiszniewskiego dwunastoletni Paweł pielgrzymuje na Jasną Górę, biegnąc przez cały kraj w intencji uzdrowienia matki. Towarzyszy mu jego trener, alkoholik, który przy okazji pielgrzymki chłopca chce załatwić własny interes. To film o nadziei, wierze i zwątpieniu. Dwuznaczne zakończenie rodzi jednak wątpliwości co do przesłania filmu.

Nieporozumieniem okazał się nakręcony według scenariusza Krzysztofa Piesiewicza film Stanisława Muchy „Nadzieja”. Pretensjonalna i wydumana, nakręcona bez cienia inwencji opowieść szeleści na ekranie papierem. Zaszokował natomiast swoim filmem „Z miłości” Leszek Wosiewicz. Nie tylko formą. To opowieść o dwojgu rozbitkach życiowych. On, nawrócony muzyk rockowy, chce wielbić Boga w klasztorze, nie akceptuje miłości dziewczyny, którą przygarnął z dworca. Ona, niezbyt psychicznie stabilna i zakochana w nim do szaleństwa, wstępuje do klasztoru, gdzie miłość do Chrystusa utożsamia się jej z miłością do mężczyzny. Szokująca scena masturbacji, jakiej dokonuje dziewczyna, czytając Pieśń nad pieśniami, nie miała do tej pory precedensu w polskim kinie. Autor filmu pokonał jeszcze jedno tabu, ale filmowi raczej to nie pomogło.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.