Miłość

ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor Wydziału Teologii Uniwersytetu Śląskiego

|

GN 35/2007

publikacja 30.08.2007 10:58

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie. Dwie tylko: p o e z j a i d o b r o ć... i więcej nic... C. K. Norwid

Miłość Archiwum SXC

Ostatnio Bóg błogosławił mi w ten sposób, że błogosławiłem liczne śluby. Bilscy, Śliwki, Skrobaki, inne pary… Częstochowa, Pszów, Lublin, Katowice… Przede mną kilka następnych. Za każdym razem próbowałem przekazać świeżą, zmienioną i dostosowaną wersję poniższego kazania (homilii?). Czy mi się udało? Poniżej podstawa wersji „wspólnej”.

W czerwcu 1999 roku (a może 2000 roku?) prowadziłem wieczór autorski ks. Jana Twardowskiego w kościele pw. Ducha Świętego w Lublinie. Kościół był szczelnie nabity młodą, głównie, publicznością. Mistrz Jan był w słabej formie: właśnie wstał z łóżka po wielotygodniowej grypie. Nie miał żadnego pomysłu na wybór czytanych swoich wierszy. W znoszonej sutannie wyglądał biednie, było nam go żal… Ale robiliśmy swoje. Chyba się udało.

Poeta ożywił się dopiero w czasie dyskusji z publicznością. 20-letnia (na oko) dziewczyna zapytała: „O czym są Księdza wiersze? Jaki jest ich główny temat?”. „O miłości, oczywiście”, odpowiedział ks. Twardowski już z błyskiem w oku. „Wszystkie są o miłości. O niczym innym nie warto pisać”, dodał nieco zaczepnie. „To dlaczego z miłością – jeśli jest ona tak ważna, wielka i warta zachodu – jest aż tyle kłopotów?”, szła za ciosem niezrażona studentka (przypuszczam, że studentka). Mistrz Jan, z jeszcze większym błyskiem w oku: „Bo jeśli człowiek zapomina, że należy najpierw do Boga, a potem dopiero do człowieka, to są same kłopoty”. Bóg jest miłością, ale miłość nie jest Bogiem. Potem cisza.
A jeszcze potem już tylko kwiaty, podziękowania, podpisywanie książek. Oczywiście miłość jest najważniejsza. Ale co to praktycznie znaczy? Jak ją chronić? Budować? Rozwijać? Przekształcać?

Psychologia, filozofia, nauki społeczne i nauki o rodzinie mówią różne słuszne i mądre rzeczy na ten temat. Że trzeba mieć dla siebie czas – zawsze i pierwszorzędnie. Że czas jest funkcją miłości. Że musi istnieć równowaga między sferą seksualną a sferą rozmawiania ze sobą, bo małżeństwo żyje – najgłębiej – zarówno z jednego, jak i z drugiego. Że trzeba sobie nieustannie wybaczać, bo bez tego nie da się żyć razem. Że trzeba wspólnie inwestować w dzieci, bo one są najgłębszą przestrzenią spotkania mężczyzny i kobiety, prawdziwie ludzkiej miłości.

Ale co mówi teologia? Co mam do powiedzenia ja, jako odziany w ornat i stułę prorok Boga-miłości?
Mówi ona, teologia, że ostoi się tylko ta ludzka miłość, która jest wszczepiona w Bożą; ta tylko, która jest nieustannie z Bożej wyprowadzana i do Bożej doprowadzana. Prorok Izajasz: „Jeśli nie będziecie wierzyli (dosłownie: „stali przy Jahwe”), nie ostoicie się”.

Przestroga: nie rozgrywajcie miłości ani wielkich spraw jej poza Bogiem, obok Boga, wbrew Bogu.
Rada: robić to, o czym piszą i co robią Tobiasz, Paweł, Jan.
Realizm: czeka Was wiele szczęścia i niemało cierpienia. Tylko tak jest się człowiekiem, również, a może nawet szczególnie, w miłości – ona jest syntezą spełnienia i bólu. Eros i Thanatos chodzą razem (miłość i śmierć, ich wspólna przestrzeń jest uprzywilejowaną przestrzenią działania wielkiej sztuki, od tysiącleci!). W Waszym życiu nie będzie inaczej – jesteście ludźmi.

Wiara mówi: Bóg was nie zostawi samych z miłością i cierpieniem. Po to jest SAKRAMENT. Istnieje ten właśnie, „tutaj i teraz”, punkt przymierza z Bogiem, dzisiejszy, najdosłowniej dzisiejszy: jest ołtarz, jest Jego Ciało, Jego Krew; Jego obietnica: będę z Wami, mówi, cokolwiek się stanie, cokolwiek się będzie dziać… Będę z Wami z moją łaską, wszechmocą, miłością.

I wiersz mój, na koniec, z dedykacją dla Waszej miłości, wiersz, który próbuje opowiedzieć głównie o tym, że miłość do Boga i człowieka jest w gruncie rzeczy jednym, nieważne, czy jest się księdzem, siostrą zakonną, mężem, żoną, osobą niezamężną i niewyświęconą, kimkolwiek:

Miłość
Opłukuję twarz z żelowej pianki.
Odpalam windows xp.
Wiozę fiolkę z moczem
do laboratorium.
Drzemię na lotnisku Malpenza
w Mediolanie.
Ściągam albę śnieżnobiałym cingulum w jakiejś zakrystii.
Wyłączam telefon żeby mieć święty spokój.

Prawie nigdy wówczas nie myślę o Tobie.

Ale jesteś zawsze najbliżej,
w najczulszym kręgu mojej niepamięci.
maj 2006 r.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.