Piosenka nie w czarnej sukience

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 28/2007

publikacja 17.07.2007 17:16

Do telewizyjnego programu „Idol” zgłosiło się 5 tysięcy chętnych. Na eliminacje przeglądów poezji śpiewanej przychodzi najwyżej 200. Te dysproporcje jednak o niczym nie świadczą. Polska „piosenka z tekstem” ma się dziś dobrze.

Piosenka nie w czarnej sukience Dziś „poezja śpiewana” nie oznacza, że trzeba wystąpić w czarnej sukience. Na zdjęciu Maria Peszek.

Ci, którzy ją wykonują, i ci, którzy lubią jej słuchać, używają określenia „piosenka z tekstem”. Bo właśnie tekst jest kluczem do jej interpretacji. Wszystko inne jest mu podporządkowane. Magda Krzywda – laureatka nagrody głównej zeszłorocznych olsztyńskich Spotkań Zamkowych „Śpiewajmy Poezję” – mówi, że używane dawniej określenie „poezja śpiewana” kojarzyło się jej z amatorstwem: – Stawała mi przed oczami taka scenka: jakiś koleś gra na gitarze, obok śpiewa dziewczyna w długiej kiecce. Wczuwają się w teksty i myślą, że to wystarczy. Dopiero życie ją nauczyło, że umiejętne zaśpiewanie wiersza to dla wykonawcy wyższa szkoła jazdy. I że można się w tym rozsmakować.

Płomień i peonie
Odkąd przed siedmioma laty Krzywda zaczęła śpiewać piosenki do utworów poetyckich, uważa, że dobra interpretacja tekstu wymaga szczególnego skupienia i umiejętności artysty. Trzeba też trafić na odpowiednio przygotowanego słuchacza. – Nie wystarczy trudny wiersz, żeby taka piosenka się udała – mówi mistrz gatunku Grzegorz Turnau. – Trzeba dodać mu skrzydeł muzyką i interpretacją. To nie getto dla grona wtajemniczonych melancholików, ale grupa wykonawców, która dba o publiczność jak o samego siebie. Stale stawia sobie wymagania, szuka wyrazu i skupia się na interpretowanym tekście.

– Zwracam uwagę wykonawcom, żeby myśleli o tym, co śpiewają, a nie pokazywali publiczności, jacy są piękni i jakie mają możliwości techniczne – podkreśla Jerzy Satanowski, kompozytor i reżyser.

– „Patrzysz na peonie, kiedyś byłaś ogniem” – śpiewając to, musisz spojrzeć na siebie odbitą w lustrze, zobaczyć, kim jesteś, a ty chcesz pokazać głos”, strofował mnie Satanowski podczas warsztatów muzycznych – przyznaje Magda Łowkiel, jedna z biorących udział w zmaganiach konkursowych Spotkań Zamkowych w Olsztynie. Przy okazji okazało się, że nie wszyscy jej słuchacze mogli zrozumieć poetycki tekst. „Co to jest peon?” – zapytała ją jakaś dziewczyna, nieznająca wspomnianych w piosence kwiatów – peonii.

– Piosenki popularne, śpiewane w innych językach, są tak długo piękne, jak długo ich nie rozumiemy. Kiedy poznamy ich banalną treść, odechciewa się ich słuchać – mówi Satanowski. – Każdy tekst literacki, który ma drugie dno, wymaga wysiłku. Dobrze, że mamy odbiorców, którzy chcą być zmuszani do myślenia – cieszy się 21-letnia Malwina Koteluk, śpiewająca Przyborę i Zauchę.

W tunice w kwiaty
Festiwali, na których można posłuchać „piosenki z tekstem”, nie jest wiele. Ale mają swoją tradycję i renomę. Wystarczy wspomnieć Przegląd Piosenki Studenckiej w Krakowie, Festiwal im. Agnieszki Osieckiej we Wrocławiu, przeglądy we Włocławku czy od niedawna w Zielonej Górze. I oczywiście – odbywające się w tym roku już po raz trzydziesty czwarty – olsztyńskie Spotkania Zamkowe „Śpiewajmy Poezję”.
– Wymyślił je Ryszard Krawczyk, instruktor muzyczny Miejskiego Ośrodka Kultury – opowiada Urszula Jolanta Szydzińska, od 19 lat ich kierownik organizacyjno-artystyczny.

– Na ziemi warmińskiej zawsze było dużo zamków, w których nic się nie działo. Zaczęliśmy imprezę od tutejszego i tak zostało do dziś. W latach 80. był boom na taką piosenkę. Przyjeżdżało po kilkudziesięciu wykonawców, z których większość odpadała podczas eliminacji. W tym roku zgłosiło się 40 chętnych. Ale za to jakich! Ich poziom był bardzo wysoki, a repertuar nie ograniczał się do klasycznej, skłaniającej do refleksji „piosenki z tekstem”. Podczas dwóch koncertów konkursowych zaprezentowali rewelacyjne wykonania aktorskie, także wywołujące śmiech.

– Dawniej te prezentacje były płaczliwe, melancholijne, a dziewczyna, która nie miała czarnej sukienki, nie chciała wyjść na scenę. Wszystkie marzyły, żeby być jak Ewa Demarczyk – wspomina Szydzińska. Dziś w większości dziewczęta rezygnują z czerni. Na początku tego lata w Olsztynie występowały w sukniach w kwiaty, kolorowych tunikach i oczywiście dżinsach.

Kogo kto śpiewa
Jakie teksty wybierają dzisiejsi wykonawcy śpiewający poezję? Często swój repertuar kształtują pod kątem innych tego typu festiwali. Dlatego dużo było niedoścignionej Agnieszki Osieckiej. W Olsztynie rewelacyjnie śpiewały ją dwie główne laureatki – świeżo upieczona licealistka, 16-letnia Alicja Pyziak, i, mająca znaczne doświadczenie wokalne, studentka Akademii Muzycznej w Katowicach, Anna Sokołowska.
Obok tekstów Osieckiej byli Kofta, Przybora, Szymborska, Herbert, Szekspir, Kaczmarski, ale i wciąż modni – Białoszewski i Tuwim. Można było usłyszeć piosenki Turnaua, Grechuty i Adamiak. Skończył się czas Stachury. Śpiewali go muzycy na olsztyńskim rynku zbierający na wakacje, ale nikt z biorących udział w konkursie.

Magda Krzywda z Akademii Muzycznej w Katowicach i akompaniujący jej na gitarze Sławek Witkowski, na co dzień kantor kościoła św. Jadwigi w Chorzowie, wspólnie wybierają wiersze już funkcjonujące w piosence. Albo Sławek komponuje muzykę – jak do „Prośby” ks. Twardowskiego. Malwina Koteluk sama próbuje pisać teksty. Różne były też ich drogi do tego śpiewania. 17-letnia Emilia Goszczycka z Warszawy wcześniej grała w metalowych zespołach garażowych.

Do sprawdzania klasówki
– Takie festiwale są po to, żeby odkrywać talenty – uważa Turnau. – I po to, żeby w dobrym gronie posłuchać dobrej piosenki – jest przekonana Magda Krzywda. – Nasi słuchacze są nieprzypadkowi. To ich wybór, płacą za wstęp po 40 zł. Mariusz Królik, nauczyciel WOS-u i historii z Olsztyna, przychodzi na koncerty od pięciu lat. – Uwielbiam śpiewane wiersze, od razu poprawia mi się nastrój – mówi. – I podczas ich słuchania łatwiej sprawdza mi się klasówki. Młodzi artyści chwalą sobie „klimatyczność” olsztyńskich spotkań. – Zamek, noc, najpierw masz tremę, a jak widzisz publiczność, to robi ci się ciepło i skacze ci adrenalina. „Dawaj, pokaż, co umiesz!”, słyszysz wewnętrzny głos – dzieli się swoimi emocjami Patrycja Trzoch. A poza tym okazuje się, że poezja też łagodzi obyczaje. Można powiedzieć, że przez trzy olsztyńskie wieczory publiczność zżyła się ze sobą. Pozdrawialiśmy się jak starzy znajomi, rozmawialiśmy o wierszach. Kiedy ktoś coś zostawił na ławce po koncercie, wszyscy rzucali się, żeby odnieść mu zgubę. Nikt, oprócz Marii Peszek na scenie, nie odważył się użyć niecenzuralnych słów. Dopiero w drodze powrotnej gwałtownie wróciłam do rzeczywistości. Kiedy, wchodząc do autobusu, powiedziałam do kierowcy „Dzień dobry” – nic mi nie odpowiedział. Jednak nie napiszę Państwu, jakiej słuchał muzyki.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.