Święty z Wilna

GN 3/2023

publikacja 19.01.2023 00:00

O wileńskich czasach św. Rafała Kalinowskiego i jego udziale w powstaniu styczniowym oraz o teatrze „Wędrówka” opowiada Bożena Bieleninik.

Święty z Wilna Roman Koszowski /Foto Gość

Barbara Gruszka-Zych: Święty Rafał Kalinowski to dotąd jedyny kanonizowany święty, który przyszedł na świat w Wilnie. 

Bożena Bieleninik:
Wilno słynie z tego, że żyło tu wielu wyniesionych na ołtarze. Już za czasów księcia Olgierda w tym grodzie pojawili się święci męczennicy prawosławni, których relikwie przechowywane są w cerkwi Świętego Ducha, ale też straceni za wiarę katoliccy franciszkanie, upamiętnieni trzema białymi krzyżami na jednym z najwyższych wileńskich wzgórz znanym jako Trzykrzyskie. Miejsce ostatniego spoczynku znalazł tu święty królewicz Kazimierz, patron stolicy, ponad 20 lat spędził tu św. Andrzej Bobola. Posługiwali w nim też inni święci – s. Faustyna Kowalska, której tu Pan Jezus podyktował Koronkę do Bożego Miłosierdzia, i jej spowiednik bł. ks. Michał Sopoćko. Ale tylko ten jeden święty urodził się w mieście nad Wilią.

Patronem gimnazjum w Niemieżu, w którym pracujesz, jest właśnie on. Dzięki Tobie uczniowie odkryli w nim człowieka z krwi i kości.

Na wiszącym przez długie lata w naszej szkole portrecie z czasów, kiedy był w Czernej lub Wadowicach, przypominał dziadka, postać z odległej epoki, i wcale tym wizerunkiem nie przyciągał młodzieży. Nawet nam, nauczycielom, kojarzył się ze starym karmelitą, bo tak go przedstawiano na większości obrazów w kościołach Wilna i Niemieża. Pomyślałam wtedy, żeby przybliżyć go uczniom, pokazując jako dziecko i młodzieńca – przez 15 pierwszych lat życia mieszkającego na wileńskiej Starówce, uczącego się w tutejszym Instytucie Szlacheckim przy ul. Dominikańskiej, spędzającego tu wakacje, kiedy studiował w Petersburgu.

A że od ponad 20 lat prowadzisz gimnazjalny teatr „Wędrówka”, postanowiłaś, że najlepiej będzie, kiedy o tym okresie jego życia zrobisz spektakl.

Zdecydowałam się przybliżyć naszego patrona w nietradycyjny, niewykładowy sposób i dlatego napisałam scenariusz do spektaklu „Święty z Wilna”.

Gdzie szukałaś potrzebnych materiałów?

Wiedziałam, że najwięcej informacji o wczesnym okresie jego życia znajdę w znanej z bogatych zbiorów polskich rękopisów i dokumentów Państwowej Bibliotece Akademii Nauk im. Eustachego i Emilii Wróblewskich w Wilnie. Spodziewałam się tam odnaleźć jakieś rodzinne listy, dokumenty, a odkryłam prawdziwy skarb! Kiedy przyniesiono mi zamówioną książkę „Józef Kalinowski. Wspomnienia”, nie mogłam uwierzyć, że mam przed sobą słynny rękopis, uważany przez 50 lat za zaginiony. Swój dziennik o. Rafał napisał w 1903 r. w klasztorze karmelitów w Czernej. Ze starej, podniszczonej przez pracę kornika brązowej okładki oraz pożółkłych kartek emanowało coś niezwykłego, przejmującego, tak że nie chciało się wypuszczać go z rąk. A kiedy z jednej kartki oderwał się maleńki skrawek, zabrałam go ze sobą jak relikwię...

Jak wspomniałaś, badający życie świętego przez długi czas uważali to dzieło za zaginione.

To prawda, dopiero w 1999 r. odnalazło się wśród przekazanych bibliotece 40 tysięcy akt archiwalnych, pochodzących z różnych źródeł. Oficjalnie zostało udostępnione jeden raz na wystawie w 2017 r. A teraz widocznie patron naszej szkoły bardzo chciał, żeby młodzież bliżej go poznała i dlatego jego pamiętnik trafił do mnie.

Życie świętego zaczęło się dramatycznie, bo jego matka zmarła kilka dni po porodzie. Czy wspomina o tym w zapiskach?

Ubolewa, że nie dane mu było poznać swojej mamy Józefy. Ojciec Andrzej Kalinowski herbu Kalinowa – wykładowca matematyki w Instytucie Szlacheckim – po jakimś czasie ożenił się z jej rodzoną siostrą Wiktorią, ale i ona po kilku latach małżeństwa zmarła. Jego trzecią żoną została dziewiętnastoletnia Zofia, córka utrwalonej w poezji przez Mickiewicza Maryli Puttkamerowej, z domu Wereszczakówny. Józio, bo takie imię dano przyszłemu świętemu na chrzcie, i ósemka innych dzieci Kalinowskich bardzo ją lubili. Przyszły święty nazywał ją zawsze mamą i podkreślał, że to właśnie jej zawdzięcza staranne religijne wychowanie. We wspomnieniach opisał nie tylko swoją rodzinę, ale też przyjaciół i nauczycieli z Instytutu Szlacheckiego – elitarnej szkoły z internatem, przeznaczonej dla młodzieży ze szlacheckich i zamożnych rodzin, do której chodził. Wykładano w niej po rosyjsku i francusku, jedynie zajęcia z religii odbywały się w języku polskim. Utrwalił też szczegóły przyjazdu do Wilna cara Mikołaja I, którego wcale nie przedstawia jak jakiegoś potwora.

A potem wstąpił do carskiego wojska…

Nie wiem dokładnie, dlaczego. Chciał zostać inżynierem, a w tamtych czasach młodzi Polacy na Kresach nie mieli za dużego wyboru uczelni, na których mogli studiować, dlatego wyjeżdżali do Petersburga. Jednak Wojskowa Mikołajewska Szkoła Inżynieryjna wpłynęła na zmianę jego poglądów. Na prawie dziewięć lat przestał przystępować do sakramentów świętych, rzadko chodził do kościoła, chociaż nie wyrzekł się wiary. Na szczęście pod wpływem lektury „Wyznań” św. Augustyna nawrócił się.

Ale przez te lata w Wilnie bliscy musieli mu przekazać miłość do ojczyzny i szacunek dla tradycji niepodległościowych.

Kiedy w 1835 r. przyszedł na świat, mieszkańcy żyli wspomnieniami o wywózkach dzielnych, niepełnoletnich gimnazjalistów w głąb Rosji, w rekruty do carskiego wojska. Opowiadano sobie o losach zesłanych na Syberię filomatów i filaretów, o powstańcach listopadowych i zamkniętym niedawno, znanym w całej Europie Uniwersytecie im. Stefana Batorego, na którym studiował też jego ojciec. Pewnie ta wiedza sprawiła, że kiedy pełnił służbę oficerską w wojsku carskim, na wieść o wybuchu powstania styczniowego postanowił złożyć dymisję w obawie, że będzie zmuszony walczyć przeciwko rodakom – powstańcom. I chociaż z góry był przekonany, że poniosą porażkę i w liście do brata napisał: „Nie krwi, której do zbytku przelało się na niwach Polski, ale potu ona potrzebuje!”, przyłączył się do zrywu i zgodził się pełnić funkcję ministra wojny na Litwie.

Najpierw za udział w powstaniu został skazany na śmierć.

Właśnie kiedy siedział w areszcie, zaczęto o nim mówić jak o świętym. Podczas śledztwa, gdy był więziony w podziemiach klasztoru dominikańskiego, emanował niespotykanym spokojem, dużo się modlił i dla wielu stał się wzorem godnym naśladowania. Dlatego na prośbę jego rodziny i ze względu na to, że stał się dla społeczności kimś ważnym, carscy urzędnicy zdecydowali się zamienić karę śmierci na dziesięcioletnią katorgę. Na zesłaniu stał się dla wielu duchowym przewodnikiem. Rozdawał wszystko, co otrzymywał od bliskich, ale przede wszystkim spełniał się jako wychowawca i katecheta najmłodszych wygnańców.

Twoi uczniowie od razu zapalili się do robienia spektaklu o patronie szkoły?

Bardzo, ale nasze nowe patrzenie na niego zaczęliśmy od zmiany poważnego portretu na inny, pochodzący z młodości. Ten święty został patronem sybiraków, inżynierów, ale też wychowawców, a więc i mnie, wieloletniej wychowawczyni podwileńskiej młodzieży, jest szczególnie bliski. Naszemu synowi nadaliśmy z mężem imię Rafał. Bo kiedy się urodził, dużo mówiło się o beatyfikowanym o. Rafale Kalinowskim.

Za kilka dni w Wilnie rozpoczną się uroczyste obchody 160. rocznicy wybuchu powstania styczniowego, które zainauguruje Wasz szkolny spektakl.

Jestem szczęśliwa, że zostanie pokazany uczniom polskich szkół Wileńszczyzny, w legendarnym, wybudowanym w 1914 r. ze składek społeczeństwa polskiego, teatrze na Pohulance. W latach 1925–1929 swoją siedzibę miała tam Reduta kierowana przez Juliusza Osterwę. Na tej scenie występowały takie sławy jak: Hanka Ordonówna, Aleksander Zelwerowicz, Danuta Szaflarska, Hanka Bielicka. A 24 stycznia młodzi aktorzy – uczniowie, absolwenci i nauczyciele Gimnazjum im. św. Rafała Kalinowskiego z Niemieża – także będą się starać jak najlepiej zaprezentować i złożyć hołd tym, co walczyli „w Imię Boga za naszą i waszą wolność”.•

Bożena Bieleninik

urodziła się w Wilnie w polskiej rodzinie nauczycielskiej. Pracuje od 30 lat jako nauczycielka języka polskiego i kierownik teatru szkolnego w Gimnazjum im. św. R. Kalinowskiego w Niemieżu. Nauczycielami języka polskiego byli też jej rodzice, trzy siostry mamy i siostra ojca.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.