Życie z prędkością światła

GN 3/2023

publikacja 19.01.2023 00:00

– Mam nadzieję, że w trakcie tego procesu uwypuklimy cechy, które Helenę charakteryzowały jako osobę mającą bliską i piękną więź z Bogiem, i będziemy mogli pokazać jej realność – że nie jest człowiekiem odległym, ale żyjącym tak jak my – mówi ks. Paweł Wróbel SDS, postulator procesu beatyfikacyjnego Heleny Kmieć.

Polska wolontariuszka misyjna wspominana jest przez bliskich jako pogodna, pełna energii i entuzjazmu dziewczyna. Polska wolontariuszka misyjna wspominana jest przez bliskich jako pogodna, pełna energii i entuzjazmu dziewczyna.
fundacja im. Heleny Kmieć

Magdalena Dobrzyniak: Kiedy Ksiądz spotkał Helenę po raz pierwszy? 

Ks. Paweł Wróbel SDS:
Poznaliśmy się w 2012 roku, kiedy Helena zaczynała współpracę w naszym wolontariacie misyjnym. To było spotkanie na Salwatoriańskim Forum Młodych w Dobroszycach, skąd pochodzi słynny filmik, na którym śpiewa na dworcu we Wrocławiu w czasie ewangelizacji, która była zwieńczeniem warsztatu misyjnego. A później przez rok współpracowaliśmy, kiedy od lipca 2013 roku posługiwałem w naszej salwatoriańskiej parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Matki Zbawiciela w Mikołowie. Tam byłem wikariuszem i katechetą w szkole. Wolontariat Misyjny Salvator miał wówczas taką strukturę, że salwatorianie, którzy pracowali w różnych miejscach w Polsce, byli opiekunami poszczególnych regionów. Byłem wtedy odpowiedzialny za region śląski, a Helena była liderem. Organizowaliśmy różne akcje misyjne, kiermasze, zbiórki, by wspomóc misje, ale też by mieć możliwość wysyłania ludzi z naszego regionu na placówki misyjne.

Jak ją Ksiądz zapamiętał?

Umiała walczyć o swoje. Jak ona mi strasznie suszyła głowę, gdy jej na czymś zależało! Nie umiałem jej odmówić! Padało hasło: „Księdzu nasz drogi” – i koniec. Ona nie naciskała, po prostu człowiek nawet nie próbował jej odmówić. Czasem zwyczajnie się spotykaliśmy, kilka razy byłem w słynnym mieszkaniu na Lutyckiej w Gliwicach, gdzie mieszkała w czasie studiów.

Dlaczego słynnym?

Przez to mieszkanie masa ludzi się przewijała. Helena mieszkała z Aldoną, naszą drugą wolontariuszką. Tworzyły tam niesamowity klimat, ludzie chętnie do nich przychodzili, Helena zapraszała, nasze spotkania też tam czasami się odbywały.

Czy kiedykolwiek wtedy przyszła Księdzu do głowy myśl: „Ta dziewczyna jest święta”?

Na pewno myślałem o tym, że jest wyjątkowa. Widać po niej było głęboką i zażyłą więź z Panem Bogiem. To się czuło na spotkaniach ogólnopolskich wolontariatu, gdzie widywaliśmy ją w kaplicy, w czasie adoracji, na Mszy św. Z tego wyrastała też jej relacja z ludźmi.

Mówi się, że Helena była wyjątkowa i zarazem całkiem normalna. Na czym to polegało?

Jej wyjątkowość uwidaczniała się zwłaszcza w wielości spraw, którymi się zajmowała. Zastanawialiśmy się, w jaki sposób znajduje na to czas. Jej mama świetnie to określiła, mówiąc, że Helena była jak światło; pojawiała się i znikała z prędkością światła, żyła porządnie, z pasją i szybko. Robiła masę różnych rzeczy, ale było w niej coś takiego, że kiedy ktoś się z nią spotykał, to nawet jeśli się spieszyła, nie odczuwał tego. Zwracała uwagę na osobę, z którą się spotykała i spędzała czas. Wyjątkowa była też ze względu na relację z Bogiem. Angażowała się w wiele kościelnych dzieł – świetlica Caritas, duszpasterstwo akademickie, wolontariat misyjny, któremu poświęciła pięć lat swojego życia, podchodząc do niego z największą pasją. Realizowała swoje życie najpierw przez studia, szkołę muzyczną, aż w końcu została stewardessą. Jej normalność polegała na tym, że choć tacy ludzie jak ona mogą onieśmielać, bo nie dorasta się im do pięt pod względem zdolności czy osiągnięć, to jednak nigdy nie czuło się z jej strony jakiegoś wywyższania się. Umiała tworzyć dobre relacje z ludźmi i robiła to w bardzo naturalny sposób. Kochała ludzi, z którymi żyła, spotykała się, współpracowała na wielu polach.

Nie boi się Ksiądz, że mówienie o niej w kontekście procesu beatyfikacyjnego sprawi, że ta dziewczyna z krwi i kości stanie się pomnikowa?

Głównym zadaniem procesu jest pokazanie człowieka, jego życia i wszystkiego, czym się zajmował, jak żył na co dzień. Z drugiej strony chodzi o to, by pokazać, w jaki sposób – święty sposób – ten człowiek żył. Trzeba odkłamywać pojęcie świętości, które być może jest nieco cukierkowate ze względu na kojarzenie świętości z nieskazitelnością, bezgrzesznością. To nie jest prawda. Mam nadzieję, że w trakcie tego procesu uwypuklimy cechy, które Helenę charakteryzowały jako osobę mającą bliską i piękną więź z Bogiem, i będziemy mogli pokazać jej realność – że nie jest człowiekiem odległym, ale żyjącym tak jak my i umiejącym osiągnąć świętość. Przecież każdy z nas ma do niej dążyć.

Znaliście się, różnica wieku między wami jest niewielka…

5 lat. Helena urodziła się w 1991, ja w 1986 roku.

Czy to może stanowić problem? Może w pracy postulatora powinien być większy dystans do osoby, której życie bada?

Nie myślę o tym w ten sposób. Nasza znajomość nie była tak bliska, by to wpływało na obiektywizm i moją pracę postulatora. Po drugie, wydaje mi się, że nasza znajomość może pomóc. Mam świadomość, że to jest ktoś, kogo znałem. Gdybym nie był przekonany, że to zadanie ma sens, nie podjąłbym się go.

Wróćmy do wydarzeń sprzed 6 lat. Kiedy dowiedzieliśmy się o tragicznej śmierci Heleny, podniosły się głosy, że jest męczennicą. Czy ten aspekt będzie brany pod uwagę w procesie beatyfikacyjnym?

Na etapie informacyjnym, czyli w fazie wstępnej procesu, analizujemy przede wszystkim życie Heleny, ale oczywiście kwestia jej śmierci również jest poddana badaniom.

Co w takim razie Ksiądz teraz bierze na warsztat w pracy postulatora?

Staramy się zebrać wszystkie materiały związane z życiem Heleny, jej notatki, pisma, dziennik i dokumenty jej dotyczące. Trzeba je poddać analizie pod kątem zgodności z nauką Kościoła. Zajmą się tym cenzorzy teologowie i komisja historyczna. Potem jeszcze będą potrzebne nihil obstat Stolicy Apostolskiej i opinia Episkopatu Polski.

Prowadziła pamiętnik?

W Boliwii przez dwa tygodnie prowadziła zapiski. Nie miała codziennego pamiętnika, ale prowadziła bloga, który został zarchiwizowany. Weryfikujemy też opinie o znakach i o świętości, które napływały w postaci listów postulacyjnych. Dopiero po upewnieniu się, że istnieje opinia świętości i po otrzymaniu próśb z różnych źródeł o to, by metropolita krakowski rozważył możliwość wszczęcia procesu, abp Marek Jędraszewski podjął taką decyzję. Oczywiście wcześniej było potrzebne zrzeczenie się kompetencji do prowadzenia procesu w Boliwii, bo według prawa powinien być on przeprowadzony w miejscu śmierci kandydata na ołtarze.

Pojawiły się już książki, artykuły, świadectwa i wspomnienia publikowane w mediach na temat Heleny. Czy te materiały też będą brane pod uwagę?

Oczywiście. Te materiały świadczą o jej życiu. W trakcie procesu będą przesłuchiwani świadkowie, natomiast świadectwa dotyczące życia Heleny i znaków, które wydarzyły się po jej śmierci i są przypisywane jej wstawiennictwu, są wciąż zbierane.

Mamy już informacje o takich nadzwyczajnych interwencjach?

Pojawiają się i pojawiały wcześniej. Rodzice czasem na jej grobie znajdowali kartki, listy z takimi informacjami i podziękowaniami. Ludzie piszą maile, czasem zamieszczają komentarze pod różnymi postami w mediach społecznościowych. Czasem są to świadectwa, w których ktoś pisze, że będąc pod wrażeniem życia Heleny i jej śmierci, modlił się, prosząc o jej wstawiennictwo – i otrzymał konkretne łaski. Ktoś wrócił do Kościoła, ktoś prosił o pomoc w nawróceniu bliskiej osoby, ktoś inny prosił o wstawiennictwo w chorobie – takie świadectwa istnieją. Pierwotnie depozytariuszem tych materiałów była Fundacja im. Heleny Kmieć, założona po jej śmierci, zajmująca się pielęgnowaniem pamięci, charyzmatu i misji Heleny. Zostały one przekazane do naszego biura.

Zainteresowanie jest duże?

Zwłaszcza po ogłoszeniu informacji o mianowaniu postulatora. Dobrze, że tak się dzieje. Niech ludzie proszą Helenę o wstawiennictwo. Wychodzę jednak z założenia, że szczególnie w tak ważnych sprawach jak badanie życia kandydata na ołtarze nie wolno się spieszyć, bo albo można coś przeoczyć, albo nie skupić się na tym, co rzeczywiście ważne.

Jest Ksiądz w kontakcie z rodziną Heleny. Jak jej rodzice i Teresa reagują na to, co się dzieje wokół ich córki i siostry?

Rodziców Heleny poznałem 6 grudnia, kiedy pojechałem do nich, by poinformować o powołaniu postulatora procesu beatyfikacyjnego. Chciałem się im przedstawić i nawiązać kontakt. Przed Bożym Narodzeniem poznałem też Teresę. To są bardzo życzliwi i otwarci ludzie. Do całej sprawy podchodzą z wielką wiarą i zaufaniem Panu Bogu. Zresztą podobnie podeszli do informacji o jej śmierci. To było dla nich traumatyczne doświadczenie, ale patrzyli na nie przez pryzmat wiary. Są to bardzo skromni ludzie, którzy nie szukają rozgłosu, a nawet go sobie nie życzą. Rodzice Heleny byli świadomi tego, że sprawy mogą potoczyć się właśnie w tym kierunku, i choć nie jest to dla nich łatwa sytuacja, odnajdują w niej radość.

To wszystko dzieje się w czasie, który dla Kościoła nie jest łatwy, zwłaszcza w kontekście młodych ludzi, którzy odchodzą. Czy przykład takiej osoby jak ona może być dla nich atrakcyjny?

Przede wszystkim Helena może przekonać młodych, że w Panu Bogu i w Kościele można odnaleźć swoją pasję i z tą pasją realizować powołanie. Helena dzięki głębokiej więzi z Panem Bogiem weszła na drogę powołania misyjnego przez wolontariat. Była na czterech wyjazdach misyjnych: na Węgrzech, w Rumunii, w Zambii, gdzie pracowała z dziećmi ulicy, ostatnią jej misją była Boliwia. Helena pokazała, że dla młodych jest miejsce w Kościele, że mogą je w nim odnaleźć, jeśli tylko tego chcą. Młodym ludziom, często pogubionym, żyjącym w chaosie, Helena mówi, że Kościół na nich czeka.

W jakich jeszcze przestrzeniach Helena może być wzorem czy punktem odniesienia?

Z pewnością w działalności wolontariatu. Helena, oprócz wolontariatu misyjnego, angażowała się w pomoc w świetlicy Caritas czy w organizację Światowych Dni Młodzieży. Powtórzę: pokazywała, jak żyć z pasją.•

Postulator prosi o kontakt wszystkie osoby, które mogą podzielić się wiedzą na temat życia Heleny Kmieć oraz informacjami dotyczącymi łask, które przypisywane są jej wstawiennictwu. Korespondencję należy kierować pod adresem: Biuro Postulacyjne Procesu Beatyfikacyjnego Heleny Kmieć ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel.: 12 352 27 55 e-mail: beatyfikacja@helenakmiec.pl

Ks. Paweł Wróbel SDS

doktor prawa kanonicznego, przełożony domu zakonnego salwatorianów w Krakowie, kierownik sekretariatu prowincjalnego salwatorianów, sędzia Sądu Metropolitalnego w Krakowie i we Wrocławiu, postulator procesu beatyfikacyjnego Heleny Kmieć.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.