Ostatnie takie "ł"

Szymon Babuchowski

|

GN 12/2007

publikacja 21.03.2007 21:55

Sympatyczny właściciel psa Pankracego, a ostatnio dziadek Władysław z serialu „Klan” – tak większość z nas kojarzy Zygmunta Kęstowicza. Aktor zmarł 14 marca w wieku 86 lat.

Ostatnie takie "ł" Z psem Pankracym Zygmunt Kęstowicz odwiedzał szkoły i szpitale w całej Polsce Piotr LISZKIEWICZ/SE/EAST NEWS

Wychowałem się na „Piątku z Pankracym”. Co tydzień czekałem, aż z telewizora popłynie charakterystyczne: „Już za chwileczkę, już za momencik…”. Do dziś przechowuję w domu kasetę z piosenkami o „Czterech łapach” i „Plackach-Pankrackach”. Dlatego twarz dobrotliwego, starszego pana z serialu „Klan” nieodłącznie kojarzy mi się z dzieciństwem.

Aktor przez przypadek?
Zygmunt Kęstowicz był bodaj ostatnim artystą polskich scen, który wymawiał tzw. aktorskie „ł”. To „ł” zdradzało także jego kresowe pochodzenie. Urodził się 24 stycznia 1921 roku w Szakach koło Kowna, w rodzinie zamożnego aptekarza. Po maturze dostał się na wydział prawa Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie. Wybuch wojny nie pozwolił jednak na kontynuowanie edukacji.

Rodzice przygotowywali go do kariery dyplomaty. Chcieli nawet, by kształcił się w Szkole Dyplomacji w Paryżu. Jak zatem doszło do tego, że został aktorem? Miał o tym zdecydować przypadek. Na deskach Teatru Komedii w Wilnie wystawiano w 1940 roku przedstawienie „Królowa przedmieścia” z udziałem Hanki Ordonówny. Młody Zygmunt zgłosił się jako statysta, ale partner Ordonki zachorował. Kęstowiczowi zaproponowano rolę Stacha – i tak pozostał w wileńskim teatrze przez kolejnych pięć lat. Zaraz po wojnie występował w Białymstoku – to właśnie w tym mieście wysiadł wraz z żoną z pociągu repatriacyjnego jadącego z Wilna. Z tego samego pociągu wysiedli zresztą inni wileńscy artyści: Igor Śmiałowski, Hanka Bielicka czy Czesław Wołłejko.

Kęstowicz udzielał się później aktorsko także w Krakowie, aż w 1950 roku związał się ze scenami warszawskimi. Grał m.in. w Teatrze Polskim, Narodowym i Dramatycznym. Stworzył około dwustu kreacji teatralnych, grał w „Balladynie”, „Zemście”, „Moralności pani Dulskiej”, „Krakowiakach i Góralach”, „Damach i huzarach”. W 1953 roku zadebiutował przed kamerą w filmie „Pościg”, przez ponad 40 lat kreował też rolę Stefana Jabłońskiego w radiowym słuchowisku „W Jezioranach”. O swoich artystycznych wcieleniach opowiedział barwnym, pełnym anegdot językiem w książce „Na obrotowej scenie życia. Listy pana Z.K. do pani K.Z.”, opublikowanej w 2002 roku nakładem wydawnictwa Rytm.

Życzliwy i elegancki
Większość z nas kojarzy jednak Zygmunta Kęstowicza ze szklanym ekranem. Pojawiał się w wielu serialach, takich jak: „Karino”, „Janosik”, „Podróż za jeden uśmiech”, „Stawka większa niż życie”, „Czterej pancerni i pies” czy „Polskie drogi”. Największą popularność przyniosły mu programy dla dzieci.

Najpierw był „Kącik pana Zygmunta”, grany na żywo, potem „Przedszkolaczek” i wreszcie dwa najsłynniejsze programy: „Pora na Telesfora” i „Piątek z Pankracym”. Za pierwszy z nich otrzymał w 1976 roku „Złoty Ekran”. Z psem Pankracym jeździł po szkołach i szpitalach. Szczególne wzruszenie wywołało w nim jedno ze spotkań – z dziećmi specjalnej troski.

W wyniku tego spotkania postanowił założyć wraz z żoną ośrodek pomocy dzieciom upośledzonym umysłowo „Dać szansę” przy klinice neurologii szpitala DSK w Białymstoku.

Nie tylko kochał dzieci, ale był przez nie kochany – przez najmłodszych został uhonorowany Orderem Uśmiechu. Choć sam nie miał potomstwa, znakomicie wcielał się w postać ojca i dziadka w serialu „Klan”. – Ta rola była mu bardzo bliska, szalenie ją przeżywał, podobnie jak to, co się działo w serialowej rodzinie – powiedziała o panu Zygmuncie Barbara Bursztynowicz, odtwórczyni roli Elżbiety.

Aktorka wspomina go jako człowieka wielkiej kultury, niezwykle eleganckiego, zwłaszcza wobec kobiet. Te opinie podzielają inni aktorzy. Były prezes Związku Artystów Scen Polskich Ignacy Gogolewski, który bardzo dobrze znał Kęstowicza prywatnie, dodaje, że był to niesłychanie życzliwy i ujmujący człowiek. Taki jego obraz zachowaliśmy w pamięci także my, widzowie.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.