Nie ma nic bardziej pretensjonalnego od filmów erotycznych, którym dla niepoznaki przykleja się łatkę z napisem „dramat psychologiczny”.
Oglądając wydumane perypetie dwóch par, które nie radząc sobie z „bólem istnienia”, toczą ze sobą coraz bardziej perwersyjną grę, naprawdę można umrzeć z nudów.
Zawsze się zastanawiałem, dlaczego uważam Romana Polańskiego za reżysera minorum gentium. Ten film jest odpowiedzią.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.