Piłowanie Hannibalem

Edward Kabiesz

|

GN 04/2007

publikacja 25.01.2007 12:55

Przestępca, zbrodniarz i seryjny morderca stają się filmowymi bohaterami przełomu XX i XXI wieku. Na ekranie zaciera się różnica między katem a ofiarą, zaś uwagę „twórców” skupia na sobie sam akt zabijania.

Piłowanie Hannibalem Anthony Hopkins i Jodie Foster w „Milczeniu owiec”, które doczekało się kontynuacji.

Do niedawna zbrodnia była traktowana przez autorów filmów jako punkt wyjścia dla mniej lub bardziej udanych rozważań na temat ludzkiej egzystencji. Interesowały ich raczej jej przyczyny i konsekwencje. Wydaje się, że we współczesnym kinie role się odwróciły. Głównym bohaterem jest przestępca. To on przyciąga uwagę czytelników prasy popularnej i telewizyjnych newsów. Staje się bohaterem sprzedawanych w milionowych nakładach powieści i filmowych hitów. Obiektem swoistej fascynacji i zainteresowania czytelników czy widzów, podsycanego przez zdominowane presją oglądalności i zysku media.

W telewizjach, publicznej i komercyjnej, filmy i seriale sensacyjno-kryminalne dominują w wieczornej ramówce. W większości z nich podział na dobro i zło jest wyraźnie zaznaczony. W filmach coraz rzadziej, zgodnie z tendencją panującą w kinie współczesnym. Bo tam można sobie pozwolić na więcej. Wydaje się, że nawet na wszystko, bez żadnych konsekwencji dla producenta i dystrybutora. Dyskusja o wpływie, jaki obrazy przemocy w telewizji wywierają na psychikę dzieci, toczy się nieustannie. O tym, jaki mają wpływ na psychikę dorosłego widza w kinie – jakby mniej, i to najczęściej z okazji spektakularnych wydarzeń filmowych. Jak w przypadku „Urodzonych morderców” Oliviera Stone’a. Filmu, który ujawnił niebezpieczeństwo, jakie niesie odbiór podobnych obrazów w sposób dosłowny.

„Piękno” zła
„Urodzeni mordercy” to okrutna, ale krytyczna wizja świata, pozbawionego wszelkich wartości i zasad moralnych, świata, w którym rządzi przemoc i gwałt. Ten film, pokazujący, jaki udział mają w tym media, został odebrany przez wielu widzów jako gloryfikujący zło. Odczytano go w sposób bezpośredni. I tylko taki. Jego przesłanie nie trafiło do niewyrobionego i emocjonalnie niedojrzałego widza, na którym największe wrażenie zrobiły estetyzujące, pokazywane w zwolnionym tempie, sceny zbrodni. A przecież widownię zapełniają przede wszystkim ludzie młodzi, traktujący kino wyłącznie jako rozrywkę. Kiedyś widz po wyjściu z kina utożsamiał się z szeryfem Kane’em z westernu „W samo południe”, teraz z parą morderców z filmu Stone’a.

Film ten stał się pretekstem do dyskusji na temat odpowiedzialności twórcy wobec odbiorcy, niewiele to jednak zmieniło. Powstaje coraz więcej filmów, często świadomie rozmazujących granicę między dobrem a złem, prezentujących amorficzną wizję świata. Świata, w którym nie ma już bohatera pozytywnego. Jest tylko zły, gorszy i najgorszy, parafrazując tytuł słynnego westernu Sergio Leone.

Zapach śmierci
Oglądając „Pachnidło” Tykowera, widz fascynuje się postacią wielokrotnego mordercy, kolekcjonującego zapachy dziewcząt po to, by stworzyć doskonałe perfumy. Z biegiem czasu, wzruszeni jego nieszczęsnym dzieciństwem i potrzebą prawdziwej miłości, zaczynamy mu współczuć. Ilu widzów odbierze tak naprawdę przesłanie tego filmu, o którym piszemy obok. Ale o ile jego autor chce jeszcze przekazać widzowi coś ważnego, to nie można mieć wątpliwości, jakie przesłanie niesie np. „Hannibal” Ridleya Scotta.

Żeruje na popularności stworzonej przez powieściopisarza Thomasa Harrisa postaci Hannibala Lestera, lekarza-kanibala, bohatera „Milczenia owiec” Jonathana Demme’a. W tym filmie następuje odwrócenie ról. Morderca staje się bohaterem niejako pozytywnym. Morduje, by nie stać się ofiarą. Sam okazuje się ofiarą społeczeństwa, a ścigająca go agentka ulega fascynacji jego osobą. Z podobnym odwróceniem ról mamy do czynienia w wielu innych filmach. Z bardziej głośnych należy do nich „Leon Zawodowiec” Luca Bessona, czyli opowieść o zawodowym mordercy, prymitywnym analfabecie, chroniącym przed zabójcami nastolatkę, której wymordowano rodzinę. To on ma w filmie najwięcej cech ludzkich.

Pornografia przemocy
W „Dobermanie” Jana Kounena jest scena, w której jeden z bandytów, oglądając w telewizji realne sceny przemocy i zabijania, dziwi się głośno, że świat jest pełen gwałtu. Sam zabija bez wahania. Czyli wszystko jest w porządku, kino tylko odzwierciedla rzeczywistość. We wszystkich tych filmach następuje dyskredytacja instytucji i ludzi strzegących prawa. Podobnych filmów powstaje mnóstwo. Te najgłośniejsze, „Hannibal” czy „Leon Zawodowiec”, zrealizowane są perfekcyjnie. Ich twórcy zręcznie manipulują uczuciami widza, który ma zamęt w głowie i bez oporów przyjmuje punkt widzenia „bohaterów”. Sceny śmierci, z których płynie jakiś morał, nie są w nich tylko koniecznym dodatkiem. Są wartością samą w sobie. Sam akt zabijania, pokazany z anatomiczną dokładnością, ma skupić na sobie uwagę widza, przyciągnąć go do kina. Wiele z takich filmów określa się jako kultowe. Jest to chyba kult śmierci, podsycany przez firmy produkcyjne i dystrybucyjne. Czy często oglądane gwałtowne sceny z tych filmów, ta swoista pornografia przemocy, nie kreują w umyśle widza nierealnego obrazu świata? Świata, w którym rządzi wyłącznie przemoc, używana często dla zabawy?

Smak siostry
Filmy te trafiają na ekrany w atmosferze wielkiego wydarzenia. Najgłośniejsze z nich, jak „Milczenie owiec”, doczekały się swoich sequeli i prequeli, czyli kontynuacji. W lutym na ekrany kin trafi prequel „Hannibala”, zatytułowany „Hannibal. Po drugiej stronie maski”. Dystrybutor filmu zachęca widza do obejrzenia takim oto zdaniem: „Młody Hannibal podczas II wojny światowej w szokujących okolicznościach traci rodziców oraz siostrę. Ucieka z rodzinnej Litwy zajętej przez komunistów i dociera do Francji… Rozsmakowany w muzyce klasycznej i książkach, młody Hannibal niespodziewanie poczuje smak zepsutego dzieciństwa, smak siostry”. Być może kanibal okaże się kombatantem, ofiarą Stalina. Tym bardziej należy mu się współczucie.

Inny dystrybutor, wprowadzając w styczniu na ekrany „Piłę III”, zadbał o bezpieczeństwo widza, który mógłby przerazić się krwawych jatek na ekranie. Dlatego na jednym z pierwszych testowych pokazów filmu w Warszawie postanowił mu zapewnić profesjonalną opiekę medyczną. „Jeśli ktokolwiek z uczestników seansu źle się poczuje, natychmiast otrzyma pomoc medyczną” – mówiła przedstawicielka dystrybutora. Nie wiem, czy pomocy medycznej nie potrzebują także wszyscy zaangażowani w proceder propagowania tej pornografii przemocy? Nie mniej groźnej niż erotyczna.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.