Sztuki szczytem jest sztuka życia

ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor Wydziału Teologii Uniwersytetu Śląskiego

|

GN 49/2006

publikacja 05.12.2006 10:32

Przeczytajcie, proszę, uważnie – to mógłby być program na Adwent: Wprawdzie za księcia biblijnych poetów jest uznawany prorok Izajasz (niezrównane metafory, celność puenty, niezwykłe skojarzenia, ostrość wyobraźni), to jednak wiele tekstów Nowego Testamentu nosi również znamiona poezji najwyższego lotu.

Sztuki szczytem jest sztuka życia

Miłość – bez obłudy

Brzydźcie się zepsuciem,
garnijcie się do dobra.
W miłości wzajemnej – serdeczni,
we wzajemnym szacunku – prześcigający się,
w gorliwości – nie dokuczliwi;
bądźcie duchem płonący.
Panu służcie, radośni bądźcie w nadziei,
cierpliwi w utrapieniu, gorliwi w modlitwie;

zapobiegajcie niedostatkom świętych,
prześcigajcie się w gościnności.
Dobrze mówcie o prześladujących was;
Dobrze mówcie, a nie złorzeczcie!
Radujcie się z radującymi,
płaczcie z płaczącymi.

Bądźcie pospołu życzliwi,
nie stawajcie się wyniośli,
lecz kierujcie się do tego, co małe.
Nie starajcie się być mądrzejsi,
niż jesteście.

Nikomu złem za zło nie odpłacajcie,
myślcie o tym, co dobre u wszystkich ludzi.
Na ile to od was zależy,
Zachowujcie pokój ze wszystkimi ludźmi.

Paweł z Tarsu, List do Rzymian 12,9–18

tłum. R. Popowski



Ewangeliczne przypowieści, apokaliptyczne obrazy, narracyjne fragmenty Dziejów Apostolskich, starochrześcijańskie hymny – piękne zwięzłością wyznań, za które oddawało się życie... Tu fragment Listu do Rzymian, Pawłowego arcydzieła, w kongenialnym przekładzie ks. profesora Remigiusza Popowskiego.
Cóż to za program, jaka wizja chrześcijańskiego życia dla małej wspólnoty w pogańskim (przecież, wówczas, w I wieku po Chrystusie) Rzymie... Ale jakież to aktualne, mocne, wywracające większość znanych mi (pseudo)hierarchii jak stertę pustych opakowań po niczym..

Któż z nas dzisiaj pamięta o tym, żeby dobrze mówić o prześladujących nas? Przecież podziały są aż tak głębokie, że o ludziach innej opcji politycznej (bynajmniej nieprześladujących nas) mówi się wyłącznie źle... Czy jest moda na to, żeby się strzec wyniosłości??? Albo kierować się ku temu, co małe? Mam nieodparte wrażenie, że całe potężne światy, które znam, starają się być mądrzejsze, niż są. Kto myśli o tym, co dobre u wszystkich (wszystkich!) ludzi? Czy ktoś się przejmuje – z najpobożniejszych, na przykład – żeby w gorliwości nie być dokuczliwym dla innych?

Szukam słów, które dedykowany Rzymianom Pawłowy poemat o dobrym życiu mogłyby opisać w formie jakiegoś skrótu, doprowadzić do syntezy. Może takie: łagodność, pokora, wewnętrzny żar, który wszystkich ogrzewa ogniem z wysoka, ale nikogo nie spala. Ale kto dzisiaj tak żyje? Tylko święci. Na szczęście znam paru, szczęśliwie dla mnie obecnych w moim życiu.

Szliśmy w dół, ulicą Sobieskiego, łączącą dwa rybnickie kościoły: nowy i stary, Antoniego z Bolesną, strzelistą bazylikę z przysadzistym kościołem, w którym moi Rodzice ślubowali sobie dozgonną miłość. Był sierpień, zbliżała się burza, coraz bardziej porywisty napierał na nas wiatr, niebo naprędce przebarwiało swój poranny błękit w stalową szarość.

Życie na tym polega – powiedział Franek – że z upływem lat ogarnia nas coraz głębsza samotność. Musimy dojrzeć do tego, że sam Bóg wystarcza. Żyć, znaczy iść ku temu właśnie.
Słowa te prawie że się zlały z pierwszą błyskawicą. I były jak ona. Czułem się, jakbym trzymał dłoń na sercu pisklęcia, ten pospieszny puls, dotyk meszku, który taki młody ptak ma zamiast piór...

Racja, prawda. Przecież mój celibat ma taki korzeń: że Bóg wystarczy, żeby żyć. Ale przecież mądrość, którą wypowiedział Franek, musi być do pogodzenia z miłością ludzką, z jej pragnieniem. Te słowa, które spisuję z małej książeczki: „Kochanemu Synowi: podziękowania za wspaniałą wycieczkę 17. 08. 2004 r. – Kraków, Kazimierz; bardzo dziękuję Najlepszemu z Synów – mama”.

Słowa, które usłyszałem w basenie od Marysi: „Dobrze, że mam takiego wujka”. To wszystko musi mieć jedno źródło i ujście, jedno morze, ocean – Boga. Może wystarczy kochać bez obłudy, być serdecznym we wzajemnej miłości. I nie dokuczać nikomu własną gorliwością? A resztę zostawić Jemu. Może tak właśnie Bóg wystarcza? Jakkolwiek jest, warto o tym rozmyślać w czas adwentowych mroków i jasności.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.