Miłosz. Dwa lata po

ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor Wydziału Teologii Uniwersytetu Śląskiego

|

GN 32/2006

publikacja 04.08.2006 21:37

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: p o e z j a i d o b r o ć... i więcej nic... C. K. Norwid

Miłosz. Dwa lata po

Dwa lata temu, w środku słonecznego sierpnia, zmarł Miłosz… Piszę te słowa w ostatnią noc czerwca 2006 roku. 30 czerwca był dniem jego urodzin. Gdyby żył, skończyłby dzisiaj 95 lat. Ale już dwa lata milczy. I – niestety, jak przewidywałem od wielu lat – milczymy o nim.

Powodów milczenia (w ciągu ostatnich dwóch lat, po jego śmierci) jest sporo. Jedni milczą z kompleksu, bo przygniatała ich jego wielkość i chcieliby zmilczeć jego obecność w naszej literaturze, myśleniu, życiu, krwiobiegu. To, co nienazwane – nie istnieje. Nie wspominani – umarli naprawdę. Drudzy milczą z niewygasłej nienawiści. Myślał (i pisał) z jakiejś własnej (mało ortodoksyjnej z wielu punktów widzenia) perspektywy. Aż tak myślał (i pisał) niezależnie, że nie należał mu się grób w polskim panteonie, powiadają. Jeszcze inni milczą o nim z „młodej” arogancji. Pisał ostatnio Piotr Śliwiński: „W opinii wielu studentów polonistyki, czytanie jego wierszy – z przejęciem, z oddaniem, poważne, choćby krytyczne – równało się uleganiu jakiejś dwuznacznej koniunkturze, przyłączaniu się do towarzystwa potakiwaczy”.

Pomnikowość jest be, możliwa jest jedynie rozbiegana wieloznaczność, wyłączna molowość tonacji w pisaniu o życiu, rozpad. Śmierć jako rozpasane „nie” rzucone w twarz życiu. A tymczasem Miłosz widział uporczywie – raz jeszcze Śliwiński – „obok śmierci – życie, obok zła – dobro, obok destrukcji – tworzenie. Jego zadaniem było wypełnienie uszczerbków bytu, namiętność podpowiadała mu zachwyt dla tego, co rozciąga się na powierzchni, na skórze świata (…) Miłosz patronował poezji wskazującej poza i ponad siebie, ku czemuś, co jest obiektywne, istniejące niezależnie od naszej woli i uwagi, a dzięki temu wywierające zbawienny wpływ na ludzkie »ego«, w istocie wątłe, ale pogrążone w niekończącym się śnie o potędze” („Tygodnik Powszechny”, 2 lipca 2006 r.). Wszystkie powody tego milczenia (strasznego) da się sprowadzić do wspólnego mianownika: brak pokory, deficyt skromności w naszym czasie i w naszym miejscu.

A propos „poezji wskazującej poza i ponad siebie”. Jakbym czytał Ratzingera sprzed 42 lat, z rekolekcji akademickich w Muenster w 1964 roku, posłuchajcie: „Kochać po chrześcijańsku (…) oznacza wkroczyć na drogę Jezusa Chrystusa, dokonując przez to swego rodzaju kopernikańskiego zwrotu we własnym życiu. W pewnym sensie wszyscy żyjemy bowiem nadal przed Kopernikiem (…) Wszyscy bowiem nosimy w sobie wrodzone złudzenie, na mocy którego każdy uznaje za centrum własne »Ja«, sądząc, że świat i ludzie mają się kręcić wokół niego.

Wszyscy musimy przyznać, że niejednokrotnie inne rzeczy i innych ludzi widzimy tylko w odniesieniu do własnego »Ja«, traktując ich jak satelity, które krążą wokół naszego »Ja«. Stać się chrześcijaninem oznacza zatem coś zarazem bardzo prostego i przełomowego.

Chodzi właśnie o to, że dokonujemy tu kopernikańskiego zwrotu i nie uznajemy już siebie za centrum świata, wokół którego mają krążyć inni, a zaczynamy z całą powagą przyjmować fakt, że jesteśmy jednym z wielu Bożych stworzeń, które wspólnie krążą wokół Boga jako swego centrum”. Otóż to. Właśnie dlatego warto czytać Benedykta i Miłosza: bo ich myśli i teksty pomagają przywrócić ludziom, sprawom i rzeczom właściwe (życiodajne) proporcje. Słońce jest tu słońcem, ziemia ziemią, człowiek człowiekiem. A Bóg – Bogiem.

Dlaczego „poezja i dobroć”? Dlaczego tylko one zostaną? I dlaczego „więcej nic”??? O to pytał mnie naczelny GN, ks. Marek Gancarczyk. Nie wiem – odpowiedziałem – Norwid wiedział, wie.

Warto jego mądrości zaufać. Ksiądz Tomasz Jaklewicz, znany i ceniony autor wielu „Gościowych” tekstów, zwykł podczas naszych koleżeńskich spotkań przypominać taki oto fragment Miłoszowej mądrości: „Niezliczone odmiany schorzeń psychicznych, wariaci chodzący ulicami i mówiący do siebie – jak dziś w Kalifornii, ogólne rozpasanie w seksie, narkotykach i zbrodni.

Stąd potrzeba gromadzenia się w nieduże wspólnoty spojone szacunkiem dla rozumu, zdrowego rozsądku i czystości obyczajów. Może nawet przetrwa w nich poezja pośród ogólnego zdziczenia, jako zdrowie wśród chorych, tak jak kiedyś była chorobą wśród zdrowych” („Piesek przydrożny”, Kraków 1997, s. 78). Cudowna definicja poezji autorstwa Ryszarda Kapuścińskiego, spisana z jego świeżutkiego tomu wierszy („Prawa natury”, Kraków 2006, s. 62):

„Poezja coś takiego w niektórych ludziach przez jakiś czas coś wewnątrz. To nie ma nic wspólnego z niczym”

Miłosz, jego list do mnie sprzed prawie dziesięciu lat, te fragmenty, frazy niezwykłe przecież: „Drogi Księże Jerzy, mam lat 85 i pół, a to znaczy, że robię bilansy z życia (…) Chodzimy po ziemi i nie umiemy się pozbyć myśli o Sądzie, o szalach, na których będzie położone, co z naszego życia zostało.

Pewnie że to źle, jeżeli uzurpujemy sobie jakąś o tym wiedzę, bo nie do nas należy. Jednakże nie mogę powstrzymać się od pytania, czy moje dzieło literackie (…) przemówi na moją korzyść. Bo często myślę o tym, jakby to było, gdybym umarł w wieku lat dwudziestu i żadnego dzieła nie napisał. Uniknąłbym wtedy wielu złych postępków w moim życiu osobistym, które pochodziły z egoizmu i kłamania sobie, a które zadały kilku ludziom cierpienia, za co czuję się odpowiedzialny (…)”.

Jego wielkość w tych słowach, niezwykły rodzaj mądrości, pokory – nieudawany, nie do podrobienia. Mawiał, pisał: „Jedyna możliwa oryginalność polskiej literatury zależeć będzie od przemyślenia podstawowych kwestii religijnych”. Jego wiersz („Tak mało”), na koniec:

Tak mało powiedziałem.
Krótkie dni.

Krótkie dni,
Krótkie noce,
Krótkie lata.

Tak mało powiedziałem,
Nie zdążyłem.

Serce moje zmęczyło się
Zachwytem,
Rozpaczą,
Gorliwością,
Nadzieją

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.