Słyszeć życie, słyszeć śmierć

ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor Wydziału Teologii Uniwersytetu Śląskiego

|

GN 27/2006

publikacja 29.06.2006 11:29

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: poezja i dobroć... i więcej nic... C. K. Norwid

Słyszeć życie, słyszeć śmierć

Słuchawki na szyi lekarza, na tle białej bądź zielonej bluzy. Fioletowa stuła zakładana na szyję, tuż po wejściu do konfesjonału, na tle czerni sutanny. Podobne, prawda? Ta sama lekkość pozorna, to samo ciężkie przeznaczenie.

Co ma wspólnego lekarz z księdzem? Obaj są poetami. W pewnym sensie. W jakim? Myślę, że w najważniejszym, czyli w tym, który dotyczy życia i śmierci. Obaj wiedzą na ten temat – życia i śmierci – niemało, obaj bywają „wobec tego tematu” bezradni. Ale słyszą, przede wszystkim słyszą. Tak życie, jak śmierć.

Dannie Abse to najwybitniejszy współczesny poeta Walii. Jest lekarzem. Wieloletnia praktyka lekarska (Abse urodził się w 1923 r.) daje mu, jak czytam na czwartej stronie okładki jego zbioru wierszy, „wyjątkowe spojrzenie na człowieka – niezwykle realistyczne, wręcz rentgenowskie, a zarazem głęboko humanistyczne, świadome kruchości ludzkiego losu”.

W jego Collected poems najbardziej porusza mnie „Stetoskop”, przepisuję cały utwór:
 

Dzięki niemu
w napiętych brzuchach młodych kobiet
słyszałem dźwięk tworzenia,
a w piersi zmarłego mężczyzny ciszę
poprzedzającą tworzenie.
Czy dlatego
powinienem się modlić?
Ze zgrozą nieść
ten instrument wysoko w procesji
sztandarów?
Powiesić tę rzecz we wnętrzu
zimnego,
ciemnego jak grzyb kościoła?

Czy powinienem
przed nim uklęknąć, zaintonować
apoftegmat
z cienkiej księgi? Naśladować
księdza lub rabina,
gesty i głosy religijnych
mężczyzn?
Nigdy! A przecież mógłbym
go wychwalać.

W ten sposób
wysławiałbym swoje własne uszy,
chwaląc je, sławiłbym rozmowy
o północy
(kiedy mężczyźni zmieniają się
w filozofów);
śmiech zdrowych na umyśle
i szaleńców;

nocne krzyki
zranionych istot o szeroko
rozwartych oczach
lub ślepych; sonaty księżycowe
na igle;
kochanków z gołębicami
w gardłach; wiatr
wędrujący stamtąd, gdzie się
zaczął.

Tyle wiersza. Pięć strof napisanych przez człowieka, który doskonale wie, o czym pisze i jakie emocje próbuje wyrazić. Ale też nie rozumie – ostatecznie – dlaczego życie, dlaczego śmierć. Bo stetoskop jedynie „słyszy”, rejestruje; ale ani stwarza, ani zabija… Odsyła do dalej, do wcześniej, do później; do Tajemnicy.
Chodziłem z tym wierszem – w kieszeni, w torbie, potem pod skórą, w mózgu, w sercu – długo i boleśnie. I coraz bardziej rozumiałem, że przecież znam to doświadczenie, to przeczucie, to cierpienie wielkie, tę przeogromną radość. Znam to skądinąd. Wtedy napisałem „Stetoskop, konfesjonał”:
 

„Dzięki niemu
w napiętych brzuchach młodych kobiet
słyszałem dźwięk tworzenia,
a w piersi zmarłego mężczyzny ciszę
poprzedzającą tworzenie”.

Tak pisał Dannie Abse,
lekarz-poeta;
pisał o stetoskopie.

Rozumiem jego nocne krzyki,
palącą czułość,
zgrozę rozróżniania szmeru
od milczenia,
życia od śmierci.

Wiem, że miał rację,
że istnieją tajemne związki
między ciszą, dźwiękiem
i tworzeniem.

Przykładam bowiem nieraz ucho
do kraty konfesjonału,
kto wie czy nie czulszego
w tej kwestii instrumentu.
I słucham szeptów stamtąd.

Wówczas, jak oszalały ptak,
bije we mnie serce dawno temu
uwiedzionego proroka.

Bóg jest wtedy blisko,
na odległość stetoskopu-kraty,
życiodajnego tchnienia.

Czasem słyszę jak ich głosy
szeleszczą w mojej krwi,
jak mówią do siebie przeze mnie:
przebaczam, nie umieraj.
Bądź.
Idź


Mój wiersz ma puentę z Herberta i pomysł z Absego, oczywiście. Ale w swojej intymności dotyka tego, co absolutnie moje, własne, księżowskie. Takiego losu i takiej drogi chciał dla mnie Bóg, wierzę. I nie mam tego Bogu za złe, wręcz przeciwnie: jestem pokornie wdzięczny.

I kiedy się przyglądam i przysłuchuję rozmowom o księżach, pomysłom na współczesny kształt ich posługi, widzę (słyszę), jak powszechnie nie docenia się ich wiedzy na temat życia i śmierci. Wiedzy, którą mają z konfesjonału. Wiedzy, której często nie potrafią wyartykułować (w publicznym dyskursie zwłaszcza), ale któż to potrafi, jeśli nawet sam Bóg aż tak wiele na ten temat milczy?

I słucham szeptów stamtąd.
I bije we mnie serce proroka.
I Bóg jest wtedy blisko.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.