Profesor świętego luzu

Wojciech Kudyba

|

GN 06/2006

publikacja 06.02.2006 14:17

Andrzej Sulikowski, Słupki liryczne, Print Group Daniel Krzanowski, Szczecin 2005, ss. 94.

Profesor świętego luzu Andrzej Sulikowski, Słupki liryczne, Print Group Daniel Krzanowski, Szczecin 2005, ss. 94.

Ta książka to zaskakujący poetycki debiut profesora szczecińskiego uniwersytetu – znanego dotąd z eseistyki i monograficznych prac o twórczości Jana Józefa Szczepańskiego, Hanny Malewskiej i ks. Jana Twardowskiego. Role badacza literatury i poety są tak różne, że można się było obawiać, czy uniwersyteckie przyzwyczajenia autora nie będą przeszkadzały w tworzeniu poezji, nie obciążą wierszy gorsetem erudycji i pretensjonalności. Tak się jednak nie stało. Najbardziej uderzającą cechą Lirycznych słupków Andrzeja Suli- kowskiego jest właśnie bezpretensjonalność, ów „święty luz”, który pozwala zachować prostotę i szczerość. Wiersze pisarza niczego nie udają, pozostają osobistymi notatkami, refleksjami, rozbłyskami humoru. Czy poezją może stać się przepis na pieczoną kaczkę? Ależ oczywiście, gdy – tak jak autor zbioru – osnujemy tekst na kanwie starodawnej książki kucharskiej. Tylko nieliczni posiadają bowiem tajemną wiedzę o farszu, który „będzie chłodzić/ jelita ze wszystkich plugastw/ mocą swą lekarską wypróżni/ wychędoży i wystuże”.

Książka jest też rodzajem pamiętnika. Każdy tekst kończy się objaśnieniem okoliczności powstania utworu, komentarzem sytuacyjnym, który sam w sobie ma walory poetyckie. Pełen humoru wiersz Zwroty ciała, w którym bohater „coraz uważniej/ śledzi życie domowe szympansów” i zauważa, że „mowa zgłosek niekonieczna/ zwyczajne iskanie/ staje się rozmową dusz”, zaopatrzony jest w następującą notkę: „zapisane na Radzie Wydziału 13 stycznia 2000 roku/ małp nie przybywa niestety/ myli się poeta Jan Twardowski/ giną młodsi bracia/ jak australijscy Aborygeni/ jak Indianie w USA”. Jak widać, „święty luz” bywa dla autora Lirycznych słupków nie tylko sposobem pisania, ale także sposobem życia.

Bohaterem zbioru jest, rzadko pojawiający się w poezji współczesnej, paterfamilias – ojciec rodziny. Nie pomnikowy patriarcha, ale ktoś taki jak my: uwikłany w obowiązki zawodowe i rodzinne. Zwraca w książce uwagę wątek wewnętrznych poszukiwań. Co jest w życiu najważniejsze? O co tak naprawdę warto się starać? Te i podobne pytania powracają w większości wierszy. Padają też odpowiedzi – niebanalne, niepopularne. „Nie lekceważyć spraw najprostszych”. Być „nikim wszędzie”. Nie przykładać „rytmów ziemskich do wieczności”. Autor książki jest nie tylko tłumaczem i komentatorem mistyków nadreńskich i św. Tomasza ŕ Kempis, ale także pojętnym uczniem w ich szkole dystansu wobec pragnień i mód tego świata. Starałem się zapamiętać wiele rad poety, ale na dobre została mi w głowie tylko jedna: „kiedy zaczyna nurtować w tobie duch pychy,/ lecz się pracą fizyczną:/ sprzątaj w łazience i w ogrodzie, odkurzaj bibliotekę”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.