Oblany sprawdzian z zabijania

Szymon babuchowski

|

GN 04/2006

publikacja 23.01.2006 15:57

Bohater wierszy Baczyńskiego nieustannie poszukuje Boga i wbrew okrutnej wojennej „edukacji” – ocala w sobie człowieczeństwo.

Oblany sprawdzian z zabijania

Krzysztof Kamil Baczyński, gdyby żył, skończyłby dziś 85 lat. Rówieśnik Różewicza, rok młodszy od Jana Pawła II, trzy lata starszy od Herberta. Rzadko pamięta się, że jest z tego samego pokolenia. Baczyński, Gajcy, Trzebiński – twórcy, którzy zginęli w czasie wojny, na zawsze pozostaną dwudziestoparolatkami. Wokół tych postaci narosła legenda, która niestety nie zawsze idzie w parze z odbiorem dzieła. Bywa nawet, że staje się „zakłóceniem”, sprawia, że zamiast wczytywać się w ich utwory, zaczynamy myśleć schematami.

Dzieło skończone?
Nazwisko Baczyński wywołuje jednoznaczne skojarzenia: pokolenie Kolumbów, walka za ojczyznę, wielka miłość do Basi Drapczyńskiej, tragiczna śmierć obojga w pierwszych dniach powstania warszawskiego. Wielu z nas zna na pamięć kilka utworów poety – oczywiście tych wojennych, recytowaliśmy je przecież na różnych akademiach. Bardziej zainteresowani tematem przeczytali jeszcze pewnie parę erotyków, pamiętają też Ewę Demarczyk śpiewającą o tym, że „tańczą panowie, tańczą panie na moście w Avignon”. I to właściwie tyle…

Mało kto wie, jak duży dorobek pozostawił po sobie poeta, który zginął w wieku 23 lat. Ostatnie lata twórczości Baczyńskiego cechowała szczególna intensywność: wystarczy powiedzieć, że tylko między wrześniem 1941 roku a kwietniem 1942 powstało około stu wierszy. „Wiele razy przekonywaliśmy się, że żywoty, które mają się urwać przedwcześnie i gwałtownie, napełnione są tak intensywną pracą, tak szybkim rozwojem – że zdawałoby się, w ciągu krótkiego okresu zdolne są stworzyć dzieło zupełnie skończone. Czytając tom wierszy Baczyńskiego, nie ma się wrażenia, że jego poetycka czynność została przerwana w pół słowa. Przeciwnie, wszystko w dziele tego młodego, niezwykle utalentowanego pisarza zdaje się być doprowadzone do ostatniej mety” – pisał Jarosław Iwaszkiewicz.

Oczywiście można spekulować, co by było, gdyby Baczyński przeżył wojnę. Czy mielibyśmy kolejnego wieszcza, na miarę wielkich romantyków? Być może. Jednak to, co pozostawił po sobie, wystarczyło, by jego poezja stała się ważnym elementem polskiej tradycji literackiej.

Dorosłość, czyli wojna
„Pokolenie głupio nazwane pokoleniem Kolumbów – stwierdził Zbigniew Herbert. – Chociaż nie jest żadnym odkryciem – i o tym właśnie pisali – banalne odkrycie śmierci, gdy ich dusze pragnęły życia, przygody, Boga i prawdy”.

Tęsknota za Bogiem wypełnia niemałą część dzieła autora „Pokolenia”. Uzmysławia to m.in. wybór wierszy „Noc wiary”, przygotowany przez Waldemara Smaszcza, ukazujący twórczość Baczyńskiego od mniej znanej, religijnej strony. Książkę opublikował dziewięć lat temu Instytut Wydawniczy „Pax”. Lektura tego wyboru pokazuje, jak konsekwentną drogę ku Stwórcy podjął w czasie okupacji poeta, który przed wybuchem wojny zdradzał wyraźnie lewicowe sympatie.

Drogę tę rozpoczyna „Poemat o Chrystusie dziecięcym”, zderzający dziecinne wyobrażenia o Bogu z twardą wojenną rzeczywistością. W poemacie ujawnia się tęsknota za utraconym czasem niewinności. Baczyński należy do pokolenia, dla którego początek wojny jest jednocześnie wejściem w dorosłość. Kiedy wybucha II wojna światowa, poeta ma osiemnaście lat.

Nie dziwi więc żarliwa modlitwa, napisana rok później:
Przemień słowa, odejmij nam patos,
czarnych kroków odejmij echo.
Poszybuję w zielone lato
na obłokach dziecięcych grzechów.
Przemień ziemię w chmury płynące
i od trwogi nocnej wybaw.
Przemień trwogę w białe owce.
Daj nam żyć w latających rybach.
Granaty zamiast oczu

To zderzenie niewinności dziecka z grozą wojny będzie motywem często powtarzającym się w poezji Baczyńskiego. Powróci m.in. w jednym z najbardziej znanych jego wierszy, „Elegii o… [chłopcu polskim]”. Bohater tego utworu przechodzi straszliwą „edukację” – poznaje okrucieństwo świata, uczy się zabijania. Podobnie dzieje się w wierszu „Pokolenie”, w którym powtarzająca się krótka, dobitna fraza: „Nas nauczono”, zostaje rozwinięta przez równie kategoryczne stwierdzenia: „Nie ma litości”, „Nie ma sumienia”, „Nie ma miłości”, „Trzeba zapomnieć”. Charakterystyczne, że w obu tych utworach nauczyciele-oprawcy nie zostają nazwani: w pierwszym z nich są to anonimowi „oni” („wyuczyli”, „odchowali”, „odkarmili”), w drugim przypadku pozostają zupełnie bezosobowi („nauczono”).

Wydaje się, że poeta nie chce obarczać odpowiedzialnością za zło konkretnych ludzi czy narodów. Wojenne wiersze Baczyńskiego są raczej gorzką refleksją nad kondycją człowieka w ogóle. Człowiek staje się zwierzęciem, zostawia „nie ślady, lecz tropy”, żyje w ciągłym strachu, poczuciu osaczenia, dlatego sam również odpowiada agresją.

Zamienia się w narzędzie do zabijania, zaprzecza swojemu powołaniu:
Bo przecież trzeba znów pokochać.
Palce mam – każdy czarną lufą,
co zabić umie. – Teraz nimi
grać trzeba i to grać do słuchu.
Bo przecież trzeba znów miłować.
Oczy – granaty pełne śmierci,
a tu by trzeba w ludzi spojrzeć
i tak, by Boga dojrzeć w piersi.
***[Gdy broń dymiącą z dłoni wyjmę…]
Elegia optymistyczna
Gdzie szukać Boga w takim świecie? Baczyński nie ma na to gotowej odpowiedzi, stawia raczej pytania:
Cały w grozie, rozpłaszczony lękiem,
człowiek drżał, do czoła podniósł rękę
i zawołał w las, co stojąc groził:
„Kim ty jesteś, który mówisz ze mnie?”
a już pękał bór tysiącem nożyc
i pioruny biły w ciemność– ciemne.
***[Papier wezbrał, a dłoń jak odcięta…]
Nieznany Bóg często wzbudza w człowieku lęk, bywa też, że bohater tej poezji buntuje się, nawet prosi Stwórcę o śmierć, jak w wierszu „Modlitwa III”. Nie rezygnuje jednak ze swoich poszukiwań, wie, że potrzebny jest czas oczyszczenia:
Czuję Twój młot przejrzysty – Panie,
który mnie kruszy z nocy w noc,
i wiem: gdy skruszy – zmartwychwstanie
niebieski klon.
[Młot]

Motyw zmartwychwstania pojawia się bardzo często w poezji Baczyńskiego. W 1942 roku powstała cała grupa świetnych wierszy „wielkanocnych”. Poeta mówi w nich, że życie człowieka jest nierozerwalnie zrośnięte z krzyżem, ale po śmierci następuje zawsze przebudzenie. Kiedy więc w przedostatnim wersie „Elegii o… [chłopcu polskim]” czytamy o znaku krzyża kreślonego nad ziemią przez ginącego bohatera, wiemy, że nie jest to gest przypadkowy. To również gest przebaczenia, pojednania ze światem. Prof. Ireneusz Opacki, komentując ten wiersz, nazwał go „elegią optymistyczną”. Bo wbrew okrutnej wojennej „edukacji”, chłopiec ocala w sobie człowieczeństwo, staje po stronie dobra. I to jest jego wielkie zwycięstwo.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.