Śpiew, matura i domek w górach

Szymon Babuchowski

|

GN 02/2006

publikacja 11.01.2006 10:51

Dostałam kiedyś anonimowego SMS–a: „Masz supergłos i prawdziwy talent, ale nie śpiewaj muzyki chrześcijańskiej!” – opowiada Marta Florek.

Śpiew, matura i domek w górach Marzenia? Całkiem zwyczajne: szczęśliwa rodzina i domek w górach. Henryk Przondziono

Gdy miała pięć lat, postanowiła, że zostanie piosenkarką. Rok później zdobyła pierwsze wyróżnienie. Teraz ma 18 lat, a na koncie tyle nagród, że trudno wszystkie wymienić w jednym artykule. Niedawno została uznana za wokalistkę roku muzyki chrześcijańskiej. Wyboru dokonali słuchacze chrześcijańskich rozgłośni radiowych – w tej rywalizacji Marta wygrała z Violą Brzezińską i Magdą Anioł.

Czy ona musi tak głośno?
Marta Florek pochodzi z Limanowej. Wychowała się w katolickiej rodzinie, w której ważne miejsce zajmowała muzyka. Mama chodziła do szkoły muzycznej i śpiewała w scholi kościelnej, tata jest samoukiem, gra na akordeonie. – Ma niesamowite poczucie rytmu, myślę, że odziedziczyłam je po nim – mówi piosenkarka.

Trzy lata temu Marta zamieszkała w Krakowie. Uczy się w katolickim Centrum Edukacyjnym – w tym roku będzie zdawać maturę. Jest też słuchaczką Krakowskiej Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej. Ma tam m.in. zajęcia z emisji głosu i interpretacji piosenki. – Na początku zachłysnęłam się Krakowem – opowiada. – Ale kiedy przyzwyczaiłam się do tego miejsca, uświadomiłam sobie, że gdzieś tam został mój dom i góry, które nadal kocham. Smutna jest dla mnie świadomość, że już raczej nigdy tam nie wrócę na stałe, bo trudno jest pogodzić zawód muzyka i mieszkanie w małym miasteczku.

Dawniej jeździła do domu co tydzień, na weekend. Ale teraz jest to trudniejsze, bo w weekendy zwykle są koncerty. Odwiedza więc Limanową raz w miesiącu. – Kiedy tam przyjeżdżam, robię trzy najważniejsze rzeczy: śpiewam, śpiewam i śpiewam. Mamy własny dom, dlatego nie muszę przejmować się sąsiadami. Czasem tylko mój brat się irytuje: czy ona musi tak głośno? – śmieje się Marta. – Oprócz tego bardzo dużo śpię, bo odsypiam cały tydzień. I prowadzę długie rozmowy z najbliższymi…

Warsztat to nie wszystko
Niedawno Marta Florek wyśpiewała pierwsze miejsce na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki Litewskiej „Palanga 2005”. – Śpiewanie po litewsku nie jest łatwe. Na szczęście w przygotowaniu pomogły mi znajome Litwinki. Podobno bardzo dobrze nauczyłam się tekstu – śmieje się Marta. – A śpiewałam oczywiście o miłości…

Najważniejszym występem w życiu Marty był koncert w Rzeszowie, poświęcony Ojcu Świętemu, na który została zaproszona przez Jana Budziaszka. – Śpiewałam dla 30 tys. ludzi. Panowała niesamowita atmosfera, pierwszy raz doświadczyłam czegoś takiego. Stanęłam przed tym tłumem i zaśpiewałam modlitwę do Anioła Stróża. Tę, której uczą się dzieci. Było to wielkie przeżycie duchowe i emocjonalne, połączone z satysfakcją, że wystąpiłam obok takich wykonawców jak Pospieszalscy, Joachim Mencel, Mate.o czy Viola Brzezińska. Byłam tam najmłodsza.

Mimo młodego wieku Marta jest już rozpoznawana. A wszystko dzięki piosence „Mam to w sobie”. Utwór został wydany na singlu i był odtwarzany w wielu stacjach radiowych. – Dla mnie to wielka zagadka, dlaczego akurat ta piosenka została dostrzeżona. To bardzo banalny utwór z prostym tekstem i melodią, prostą konstrukcją – mówi. – Oczywiście dla dziewczyny, która ma 16–17 lat, to jest fajna przygoda: napisać coś, zaśpiewać to i nagrać. Miło mi, gdy słyszę, że ktoś mnie kojarzy z tą piosenką. Ale tak naprawdę nie to się liczy. I nawet nie warsztat i technika śpiewania są najważniejsze. Potrzebna jest jeszcze osobowość. Żeby być dobrym wokalistą, trzeba najpierw być mądrym człowiekiem, wiedzieć, co się robi na scenie i kim się jest. Wydaje mi się, że najpierw muszę uporządkować swoje życie – chodzi mi głównie o wykształcenie. Na razie wszystko robię z doskoku: mam dwie szkoły, jestem w klasie maturalnej i trudno mi to połączyć. Po maturze chciałabym studiować w Akademii Muzycznej w Katowicach, a potem zająć się muzyką w sposób profesjonalny.

„Życzliwy” SMS
Dorobek Marty Florek jest – jak na 18–letnią wokalistkę – imponujący. Pierwszy raz weszła do studia jako dwunastolatka, dzięki nagrodzie specjalnej „za talent i indywidualność” na festiwalu „Tęczowe Piosenki Jana Wojdaka”. Pierwszych poważniejszych nagrań dokonała z grupą Odpowiem – to właśnie ona śpiewa na płycie tego zespołu piękną modlitwę „W Tobie jest światło”. Razem z Adamem Rymarzem wzięła udział w projekcie Karmelici Bosi i Przyjaciele, a ostatnio dostała oficjalne zaproszenie do współpracy z łódzkim chórem Saruel. Śpiewała z Dorotą Miśkiewicz, nagrała też piosenkę z krakowskim zespołem Wawele. Oprócz tego należy do grupy Poets Corner, w której grają artyści znani ze współpracy z Piaskiem, Moniką Brodką, Stachurskym i Gordonem Haskelem. Wspólnie przygotowują płytę smooth–jazzową. Niedawno ukazał się pierwszy singiel tego zespołu – „Zlot Aniołów”, na którym Marta śpiewa w duecie z Kubą Badachem. Listę sukcesów wieńczy zaproszenie na ChansonFestival w Kolonii, gdzie piosenkarka będzie reprezentować Polskę, podobnie jak w zeszłych latach Hanna Banaszak i Edyta Górniak.

Jak widać, Marta z powodzeniem łączy śpiewanie dla Pana Boga z udziałem w świeckich przedsięwzięciach. Dlatego nie lubi terminu „wokalistka chrześcijańska”. – Uważam, że nie jest słuszne dzielenie muzyki na świecką i chrześcijańską. Chcę śpiewać dla Boga, ale to nie znaczy, że muszę używać w każdej piosence słowa „Bóg”. Śpiewanie dla Niego to po prostu śpiewanie z serca.
Kiedyś dostała anonimowego esemesa: „Masz supergłos i prawdziwy talent, ale nie śpiewaj muzyki chrześcijańskiej!”. – Zareagowałam bardzo nerwowo, bo to jest moje życie i moje przekonania. Zaskoczyło mnie, że ludzie mogą w ten sposób myśleć. Ale to prawda: kiedy śpiewasz o Bogu, wiele drzwi się przed tobą zamyka.

Codzienne cuda
– Wiem, że talent dostałam od Pana Boga. Trzeba zawsze pamiętać o wdzięczności za ten dar. I nie tylko za to: kiedy wstaję rano, otwieram oczy, patrzę na świat i ludzi, którzy się do mnie uśmiechają, to myślę, że to jest cud – mówi Marta.

Oprócz śpiewania, Marta także komponuje, zdarza jej się także pisać teksty piosenek. Marzy o solowej płycie. – Chciałabym nagrać płytę o brzmieniu soulowym. Niestety, „ciemne” głosy nie są w Polsce popularne; dominują raczej jaśniutkie, dużo jest śpiewających „dziewczynek”. Na razie szukam swojej drogi – może to będzie bliższe rocka czy jazzu, ale na pewno niebanalne. Chciałabym, żeby ten mój projekt był bardzo dopracowany, i na pewno dużo czasu upłynie, zanim ujrzy światło dzienne.
Ważniejsze są dla niej jednak te „niemuzyczne” marzenia: – Może to nie jest zbyt oryginalne, ale marzę o rodzinie. O pięknym domu w górach – kto wie, może w Limanowej? Chciałabym, żeby kiedyś było mnie na to stać. Bo właściwie chodzi o dojazdy i o czas. Żeby na chwilę zostawić rodzinkę i potem wrócić, zrobić kolację…Większość czasu Marta spędza w Krakowie, ale tęskni za rodzinnym domem w Limanowej

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.