Szukają nas z tamtej strony

ks. Jerzy Szymik, profesor teologii, poeta

|

GN 45/2005

publikacja 09.11.2005 07:56

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: poezja i dobroć...i więcej nic... C. K. Norwid

Szukają nas z tamtej strony Józef Wolny

Tragiczne doświadczenie autora bywa łaską dla jego czytelników – choć mówię to z lękiem, tak właśnie czuję, otwierając Ogarnąłeś mnie chłodem, pośmiertnie wydany zbiór Joanny Pollakówny. Łaską dla tych, którzy wiersze traktują jako tratwę, arkę, realną pomoc, jakiej ich osobistym losom udziela ktoś, kto po swoim umieraniu pozostawił piękny i szczery dziennik przeżycia – pisał Jarosław Mikołajewski.
Pollakówna zmarła w 2002 roku, w 63. roku życia. Była z zawodu historykiem sztuki, w głębi duszy – poetką. Laureatka wielu nagród za wiersze i eseje. Ogarnąłeś mnie chłodem to wiersze pisane na granicy życia i śmierci, najdosłowniej... Jest to poezja o niezwykłej, rzadkiej równowadze, utrzymanej pomiędzy dramatem emocji i przeżyć a powściągliwością formy; przejmujący zapis zmagań z bólem i chorobą, przygotowywania się na Spotkanie.

Najważniejszy dla mnie wiersz z tej malutkiej (38 stronic) książeczki brzmi tak:

Reflektor słońca, błysk skupiony
wpadł dzisiaj przez północne okno.
Czy mnie szukają z t a m t e j s t r o n y?
Czyjś już mnie wypatruje wzrok?
Spojrzenie Twoje daj mi poczuć
uważny promień z Twoich oczu
niech śledzi mój graniczny krok.
[Wzrok]
Siedem wersetów poezji znakomitej. Jeśli poezja jest nieustannie ponawianą próbą przebijania łupiny tego, co doczesne, i docierania do tego, co wieczne, jeśli wiersz jest podprowadzeniem na krawędź tajemnicy, ewokacją transcendencji, cierpliwym wołaniem w stronę tego, co niepojęte, nieobjęte, nieśmiertelne – Wzrok jest wierszem świetnym. W moim najgłębszym przekonaniu o to właśnie w kwestii „poezji i dobroci” chodzi: by w tak gęstym skupieniu wniknąć w to, co zwyczajne, żeby dotknąć w zwyczajnym tego, co nadzwyczajne.

Chrześcijanie, uczniowie Wcielonego, nie mają bowiem wątpliwości: w doczesności pomieszkuje wieczność.
Pollakówna wie o tym. Wie niemało o bólu:

Zawierz swemu bólowi
(...)
A że dowiedzione
Jakoby czas rany goił
– nie wierz. Bo nie goi.
On piaskiem przysypuje krew
(...)
[***]

Wie sporo o przemijaniu ludzi i rzeczy:

I będzie podróż w którą nie pojedziesz
rzecz już nie napisana
dzień co się wychyli
spoza twojej ciemności
i w cudzej już chwili
wysączy się na chmurę różowość poranna
[Zaświat]

Jeszcze więcej o tęsknocie jako dowodzie na istnienie Boga:

Ptaki roszą zmierzch ćwierkiem
Drzewa w białych puklach
I ta wieczna tęsknota na wiosnę wykluta
gdzieś, pod pasmami myśli
na linii spojrzenia
znów jest dla mnie dowodem Twojego istnienia
Bo za czymż tęsknię
widząc kasztan wielolistny?
Chyba tylko – za Tobą
Czymś – co jest za w s z y s t k i m.
[***]

Poeci wiedzą, że granica tych światów – doczesnego i wiecznego – nie jest szczelna. Że przekradają się nią wysłańcy, że przenika przez nią światło. Właśnie: światło. O nim pisze Pollakówna często. Najcelniej w ostatnim swoim wierszu, tuż przed odejściem:

Żmudnie ten nowy ląd odkry wasz w sobie.
Nie oswoisz go nigdy, bo nie jest mieszkalny.
Domu tu nie rozkładaj
a tylko z mozołem
wbijaj Krzyż – uścisk skrzyżowanych pali.
I patrz weń. Patrz
aż światłem się zapali.
[Ostatnia choroba]

I raz jeszcze Mikołajewski: Ogarnąłeś mnie chłodem „to opowieść, która prowadzi od donosu na kruchość własną, poprzez dialog z kruchością zawartą w innych ludziach, w naturze i w malarstwie, do pogodzenia wszystkiego ze wszystkim. (...) Kiedy czytam te wiersze, zachwyt i wdzięczność idą we mnie ze sobą o lepsze”.

We mnie też. We mnie, którego już „szukają z tamtej strony”, pamiętam.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.