Jubileusz bez niespodzianek

Edward Kabiesz

|

GN 39/2005

publikacja 26.09.2005 14:02

Na 30. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnychw Gdyni nie było filmów zdecydowanie złych. Może tylko kilka niepotrzebnych. Dominowały tematy współczesne.

Zbigniew Zapasiewicz i Nikita Michałkow Zbigniew Zapasiewicz i Nikita Michałkow
w „Persona non grata”
Materiały Prasowe

„Komornik” i inni
Do wielkiej formy powrócił Feliks Falk. Twórców filmu uhonorowano także wyróżnieniami za scenariusz, zdjęcia i rolę drugoplanową. „Komornik” może liczyć na powodzenie u widza, podobnie jak to było z „Wodzirejem”. Interesujący scenariusz, doskonałe tempo opowieści i przede wszystkim znakomita kreacja Andrzeja Chyry. Znany z „Długu” aktor gra pewnego siebie, bezwzględnego komornika. W ogołoconym ze sprzętów mieszkaniu nie waha się wyrwać akordeonu z rąk ciężko chorej dziewczynki, dla której jest on jedyną rozrywką. Podobnie jak w wielu innych pokazanych na festiwalu filmach Falk kreśli ponury obraz polskiej współczesności, biedy i korupcji. Jednak bohater filmu w pewnym momencie zatrzymuje się, starając odkupić swoje winy wobec tych, których skrzywdził. Co zresztą nie wychodzi mu na dobre. Reżyser tej nagłej przemianie nadaje ironiczny dystans, ale ostatnie sceny sugerują, że komornik nie będzie już tym samym człowiekiem co przedtem.

Jury wyróżniło „Komornika”, chociaż równie poważnym kandydatem do grand prix była „Persona non grata” Krzysztofa Zanussiego. Reżyser podjął nieobecny praktycznie w polskim kinie temat rozliczenia z przeszłością dawnego działacza opozycji. Zrobił to w sposób atrakcyjny, unikając publicystycznej retoryki, obecnej w jego ostatnich filmach. Bohater filmu jest postacią niejednoznaczną, a najważniejsze pytanie, jakie zadaje film, dotyczy przyczyn, które sprawiły, że rzeczywistość, w której żyjemy, rozminęła się z tą, o jakiej marzyli on i jego koledzy. Ostatecznie film otrzymał Nagrodę Jury.
Nagrodę za reżyserię otrzymał z kolei Leszek Wosiewicz.

Jego „Rozdroże Cafe” to opowieść zainspirowana głośnym napadem na Kredyt Bank w Warszawie. Film nie jest rekonstrukcją wydarzeń, przedstawia ponurą rzeczywistość i ludzi, którzy jedyną możliwość poprawy swego beznadziejnego losu widzą w dokonaniu przestępstwa. Wosiewicz nie broni swoich bohaterów, ale też ich nie potępia. Jak powiedział na konferencji prasowej, historia opowiadana w filmie ma dla niego coś ze „Zbrodni i kary” Fiodora Dostojewskiego. Grzegorz, główny bohater „Rozdroża Cafe”, może w sensie duchowym znaleźć wyjście z sytuacji jedynie przyjmując na siebie winę. I to nie tylko za siebie, ale również za współtowarzyszy zbrodni.

Młodzi atakują
Nagroda Specjalna Jury, druga co do ważności na festiwalu, powędrowała w ręce trojga debiutantów, studentów szkoły filmowej. Anna Kazejak-Dawid, Jan Komasa i Maciej Migas, autorzy „Ody do radości”, trzech nowel pod wspólnym tytułem, opisują młodych ludzi szukających swojego miejsca we współczesnej Polsce. Bohaterowie trzech nowel spotkają się dopiero w autokarze jadącym do Londynu. Żadnemu z nich, chociaż bardzo się starał, nie udało się zrealizować swojego marzenia w Polsce. A nie były to marzenia wygórowane. Praca, rodzina, miłość. Aga ze Śląska, Michał z Warszawy czy Wiktor z Pomorza jadą do Londynu w nadziei, że tam może ich los ułoży się inaczej.

Najbardziej zwarta i wyrazista wydaje się spośród nich opowieść Anny Kazejak-Dawid rozgrywająca się na Śląsku.
Zaskoczył Przemysław Wojcieszek, który osadził swój film w śląskim krajobrazie i tchnął trochę nadziei w pesymistyczny obraz świata. Mikołaj, jego narzeczona Anna i Krzysiek, właściciele małego wydawnictwa położonego na przedmieściach Gliwic, bohaterowie „Doskonałego popołudnia”, nie poddają się. Psioczą, narzekają, ale za wszelką cenę usiłują znaleźć swoje miejsce właśnie tu, w swoim mieście. Interesującą sylwetkę Jerzego, byłego działacza „Solidarności”, który wycofał się z polityki uważając, że jego koledzy sprzeniewierzyli się przyświecającym im kiedyś ideałom, stworzył w filmie Jerzy Stuhr.

Dziwi natomiast nagroda za debiut reżyserski, przyznana filmowi Anny Jadowskiej „Teraz ja”. Bohaterka filmu pewnego dnia wychodzi do sklepu i udaje się w podróż donikąd. Nie wiemy, dlaczego ucieka ani też czego szuka. Ona sama nie zdaje sobie z tego sprawy. Jej towarzysz życia usiłuje ją odnaleźć, ale Hanka nie ułatwia mu sprawy. Podróż po polskiej prowincji owocuje spotkaniami z mniej lub bardziej dziwnymi postaciami, które, zdaniem autorki, zaludniają ją.

„Piekło, niebo”
Taki tytuł nosi telewizyjny film Natalii Korynckiej-Gruz, która udowodniła, że nawet o sprawach strasznych i bulwersujących można opowiedzieć w sposób subtelny, bez nachalnej dosłowności. To film o młodym księdzu, który rozpoczyna swoją posługę jako wikary na plebanii w małym miasteczku. Kiedy proboszcz trafia do szpitala, ksiądz samodzielnie musi zmierzyć się z tajemnicą, o której dowiaduje się w czasie spowiedzi. Reżyserka podjęła modny obecnie temat pedofilii, a jednocześnie przedstawiła na ekranie postać duszpasterza, odmienną od tych, do których kino nas przyzwyczaiło.
Bohaterem „Metanoi” Radosława Markiewicza jest z kolei zakonnik. W poszukiwaniu Boga opuszcza klasztor, by zaopiekować się pustelnikiem. Metanoia oznacza nawrócenie, przemianę duchową, proces moralnej naprawy. Jednak ten miejscami interesujący, bardzo osobisty obraz trudno uznać za sukces. Zabrakło dyscypliny twórczej, a to, co w zamyśle autora wydawało się być może klarowne, dla widza pozostało zagadką.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.