Tak umierają papieże

Franciszek Kucharczak

|

GN 2/2023

publikacja 12.01.2023 00:00

To wielka łaska móc zamknąć swoje życie słowami: „Jezu, kocham Cię”, tak jak zrobił to Benedykt XVI. Podobnie było w przypadku Jana Pawła II, który na łożu śmierci szeptał: „Pozwólcie mi odejść do Pana”. Wielu papieży, odchodząc, potwierdziło, że żyli tym, co głosili.

Rok 2005. Pogrzeb Jana Pawła II. Rok 2005. Pogrzeb Jana Pawła II.
henryk przodzono /foto gość

7 lutego 1878 roku. Dochodziła 17.00. Do zmarłego Piusa IX podszedł duchowny w purpurowej szacie. „Giovanni! Giovanni! Giovanni!” – zawołał papieża imieniem z chrztu, delikatnie stukając w jego czoło srebrnym młoteczkiem.

Kardynał kamerling po raz ostatni w historii zastosował ten element ceremoniału, przepisanego na okoliczność zgonu następcy św. Piotra. Inne elementy pozostały i są stosowane do dziś, choć i one stopniowo podlegają modyfikacjom. Zgodnie z nimi tuż po tym, gdy lekarz stwierdzi śmierć następcy św. Piotra, oficjalnie potwierdza ten fakt kardynał kamerling, którego zadaniem jest m.in. zarządzanie Stolicą Apostolską po śmierci papieża i przed wyborem następnego. Potem kamerling zdejmuje z palca zmarłego pierścień Rybaka i łamie go bądź przepiłowuje. Podobnie niszczy ołowiane pieczęcie, z jakimi są wysyłane listy apostolskie.

Gdy ciało papieża zostaje wyniesione w inne miejsce, kardynał pieczętuje pracownię i pokój papieski pieczęcią kamerlinga. Po pogrzebie pieczętowany jest cały apartament i nikt aż do wyboru nowego papieża nie może tam wchodzić. Celem tych zabiegów jest uniknięcie niebezpieczeństwa wydania fałszywego dokumentu papieskiego.

Ta część ceremoniału nie została, rzecz jasna, zastosowana w przypadku Benedykta XVI. Jego pierścień został zniszczony w roku 2013, w chwili gdy w związku z abdykacją zakończył swoje rządy. Nie ma też innych działań kamerlinga, ponieważ urzęduje następca Benedykta. Ostatnim zatem papieżem, wobec którego zastosowano pełną przepisaną procedurę na okoliczność śmierci, był Jan Paweł II. Wieczorem 2 kwietnia 2005 roku hiszpański kardynał Eduardo Martinez Somalo, pełniący funkcję kamerlinga, wszedł w asyście halabardników z Gwardii Szwajcarskiej do apartamentów papieskich. Zdjął chustę z twarzy zmarłego papieża i trzykrotnie zawołał: „Carolus!”. Następnie zdjął z jego dłoni pierścień Rybaka i zwracając się do obecnych przy łożu śmierci, oznajmił: „Vere papa mortuus est” (Zaprawdę papież umarł).

Ostatnie słowa

Niezależnie od formalnych procedur skarbem dla Kościoła są świadectwa wiary, w jakie obfitują okoliczności śmierci licznych papieży. Różnie umierali następcy św. Piotra. Panuje przekonanie, że w okresie prześladowań ponosili śmierć męczeńską, choć historycznie potwierdzone jest dopiero męczeństwo Telesfora (ok. 125–136).

W późniejszych wiekach nie wszyscy papieże dawali budujący przykład życia, a tym samym także śmierci. Przyznać jednak trzeba, że ostatnie dwa wieki przyniosły Kościołowi niemal samych wybitnych papieży, z których sześciu zostało już wyniesionych do chwały świętych i błogosławionych. Tę „dobrą passę” rozpoczął Pius IX. Kiedy umierał, miał 86 lat, a za sobą najdłuższy w historii, bo trwający 32 lata pontyfikat. To on zwołał Sobór Watykański I, który przyjął dogmat o nieomylności papieskiej. Za jego czasów także skończyło swoje ponadtysiącletnie istnienie Państwo Kościelne, czego Pius IX absolutnie za swój sukces nie uważał. Do końca zachował jasność umysłu, choć fizycznie niedomagał już od lata 1877 roku. Nie poddawał się jednak, zarządzając Kościołem praktycznie z łóżka. 7 lutego 1878 r., jak codziennie rano, Ojciec Święty wyspowiadał się, a potem poprosił o sakrament chorych. Potem przyszła agonia. Zmarł o godzinie 16.40. Nie zostawił po sobie prawie żadnych dóbr materialnych – żył ubogo i nie chciał nawet wystawnego epitafium. Choć w podsumowaniach tego pontyfikatu nie brakło głosów krytyki, to jednak pozostawił po sobie przede wszystkim wdzięczną pamięć katolików na całym świecie.

Następca Piusa IX, Leon XIII, został wybrany, jak to nieraz bywało, jako „papież przejściowy”. Przez całe życie miał słabe zdrowie, a jednak dożył ponad 93 lat. Kiedy w roku 1900 obchodził 90. urodziny i życzono mu „sto lat”, żartował: „Nie stawiajmy granic Bożemu miłosierdziu”. Zachował sprawność umysłu i ciała prawie do końca. 3 lipca 1903 roku wybrał się na spacer, a po powrocie poprawił swój wiersz o św. Anzelmie. Wieczorem poczuł się słaby i choć nie było oznak wyraźnej choroby, poprosił o Wiatyk. Następnego dnia przyjął sakrament namaszczenia. W kolejne dni słabł coraz bardziej. W poniedziałek 20 lipca 1903 roku Ojciec Święty zwrócił się do obecnego przy łóżku kardynała kamerlinga Luigiego Oreglii. „Eminencjo, tobie polecam Kościół katolicki” – powiedział słabym głosem. Obecny tam podkomorzy, ksiądz Bisleti, poprosił umierającego o błogosławieństwo, co też Leon XIII zrobił. „To ostatnie błogosławieństwo” – wyszeptał.

Potem każdemu z nich podał rękę. Krótko przed godziną 16.00 nastąpiła całkowita utrata przytomności, a po niej śmierć.

Poddaję się

Pius X miał 80 lat i był jeszcze w niezłej kondycji zdrowotnej, gdy wybuchła I wojna światowa. Bardzo go to podłamało. „Błogosławię pokojowi, a nie broni” – powiedział ambasadorowi Austrii, który próbował nakłonić go do pobłogosławienia austriackiego oręża.

W uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny u Ojca Świętego nastąpił silny atak bronchitu. Mimo arytmii, jaka się do tego dołączyła, papież próbował normalnie pracować. 17 sierpnia 1914 roku udzielił jeszcze audiencji, ale nazajutrz pojawiła się gorączka. Okazało się, że to zapalenie płuc. 20 sierpnia 1914 roku w nocy powiedział do swojego najbliższego współpracownika, kardynała Rafaela del Val: „Poddaję się całkowicie”. To były jego ostatnie słowa. O godzinie 1.15 zmarł. Natychmiast po śmierci Piusa X mówiono o nim: il santo – święty. Powszechnie też ludzie zanosili modlitwy nie za niego, ale do niego, z prośbą o wstawiennictwo u Boga.

Wdzięczną pamięć pozostawił po sobie także Jan XXIII. Wielki Tydzień 1963 roku był dla niego trudnym czasem. Bardzo osłabiony i cierpiący brał udział w ceremoniach, przemawiał też z loggii bazyliki w niedzielę Zmartwychwstania. Jak zwykle uśmiechał się, ale widać było, że robi to z wysiłkiem. 20 maja w drodze wyjątku przyjął kardynała Stefana Wyszyńskiego. To była ostatnia audiencja, jakiej udzielił. Wyznał, że jest gotowy, żeby odejść. „Nic wielkiego się nie stanie. Umrze papież, przyjadą kardynałowie, będzie konklawe, wybiorą drugiego i w ciągu miesiąca wszystko się uspokoi… Przyjdzie mój następca i sobór zakończy” – powiedział z uśmiechem. 26 maja Stolica Apostolska wydała komunikat: Jan XXIII choruje na raka żołądka. Plac św. Piotra zapełnił się modlącymi się ludźmi, a do Watykanu zaczęły napływać depesze z całego świata z wyrazami wsparcia nie tylko od katolików, ale także przedstawicieli innych religii, a nawet ateistów. Krótko przed śmiercią papież odbył spowiedź generalną, po czym odmówił wyznanie wiary i przyjął Komunię. Potem opadł na poduszki, wpatrując się w krucyfiks. Śmierć przyszła 3 czerwca 1963 r.

„Umarł Dobry Papież Jan. Był to człowiek święty, Boży, zjednoczony z Chrystusem w każdej chwili” – zapisał tego dnia kard. Wyszyński.

Ojcze nasz...

Paweł VI często mówił o śmierci. Wiosną 1978 roku mocno osłabiła go silna grypa, wciąż jednak pracował. 14 lipca wyjechał do Castel Gandolfo. „Odjeżdżamy, ale nie wiadomo, czy wrócimy i jak wrócimy” – rzucił na odchodne. Na początku sierpnia wciąż był aktywny, ale już 5 sierpnia jego zdrowie nagle się pogorszyło. Przyszły bóle artretyczne i pojawiła się gorączka. Nazajutrz, w niedzielę 6 sierpnia, pozostał w łóżku. Wstał z trudem, żeby odmówić Anioł Pański w kaplicy. Po południu pojawiły się problemy z krążeniem. O 17.30 z wielkim skupieniem koncelebrował Mszę, siedząc w łóżku, po czym przyjął sakrament namaszczenia chorych. Był spokojny i modlił się cały czas z zebranymi przy nim osobami. Kiedy gorączka się wzmogła, papież wciąż powtarzał modlitwę „Ojcze nasz”. Przed godziną 21.41 wypowiedział ją ostatni raz ledwie słyszalnym głosem i umarł.

„Chciał umrzeć, nie sprawiając kłopotów Kościołowi, bez okresu choroby, który mógłby przysporzyć problemów; umrzeć w ciszy, nie przeszkadzając, w pełni sił intelektualnych i duchowych, by świadomie ofiarować swoje życie jako »dar miłości Kościołowi«.

Pan wysłuchał jego modlitwy” – wspominał na łamach „L’Osservatore Romano” osobisty sekretarz papieża ks. ­Pasquale Macchi.

W świadomości katolików mocno zapisała się śmierć Jana Pawła I, ze względu na jej nagłość. Pontyfikat tego papieża trwał tylko 33 dni i zakończył go zawał serca. Choć zmarł nagle, był przygotowany, co w minionym roku Kościół potwierdził beatyfikacją.

„Cenna przed Panem śmierć Jego wyznawców” – mówi psalmista (Ps 116). Święta śmierć świętych papieży jest też cenna dla całego Kościoła. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.