Chciał mieć pogrzeb skromny

Beata Zajączkowska

|

GN 2/2023

publikacja 12.01.2023 00:00

Rzeka ludzi płynąca do bazyliki watykańskiej, by pożegnać emerytowanego papieża, świadczyła o tym, że choć ostatnią dekadę spędził w cieniu, milczeniu i na modlitwie, świat o nim nie zapomniał. Wraz z jego śmiercią zamknął się ważny etap w dziejach Kościoła, a zarazem otworzył nowy – odkrywania Benedykta XVI.

Na uroczystości przyjechało ponad 200 tys. osób  z całego świata. Na uroczystości przyjechało ponad 200 tys. osób z całego świata.
FABIO FRUSTACI /epa/pap

Był ojcem mojej wiary, a także uczył miłości do prawdy, liturgii i Pisma Świętego – słyszę od ks. Alfreda Tedesco, gdy dobę po śmierci emerytowanego papieża przecinamy malownicze alejki Ogrodów Watykańskich, zmierzając do klasztoru, który po rezygnacji z posługi Piotrowej stał się jego domem. Z każdą godziną robi się tam coraz tłumniej, a oczekiwaniu na wejście do klasztornej kaplicy, w której wystawione jest ciało zmarłego, towarzyszy klimat modlitwy. Grupa filipińskich zakonnic stojących w kolejce rozpoczyna Różaniec, w który w różnych językach półgłosem włączają się inni. To wyjątkowe pożegnanie za murami Watykanu przeznaczone jest dla osób bliskich papieżowi, kardynałów, biskupów, kapłanów, sióstr, ambasadorów akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej i zwykłych pracowników tego najmniejszego państwa świata. – Pamiętam coroczne wizyty Benedykta XVI w rzymskim seminarium i jego improwizowane przemówienia do nas, pełne miłości do Kościoła i Chrystusa. Nigdy nie bał się naszych pytań, doświadczyliśmy miłości pasterza zatroskanego o nasze życie. Dziś dziękuję mu za to, że był dla mnie prawdziwie ojcem – mówi ks. Alfredo, który był w grupie kapłanów wyświęconych w 2012 r. przez Benedykta XVI w bazylice watykańskiej.

Oczy pełne łez

Klasztorna kaplica wypełniona jest zapachem świec i bożonarodzeniowej choinki, a w czasie, gdy do niej wchodzę, przejmującą modlitewną ciszą. Zmarły papież leży na marach ubrany w czerwony ornat, ten sam, który miał na sobie podczas ŚDM w Sydney. Nie ma paliusza, co oznacza, że nie był urzędującym następcą św. Piotra. Symbolicznie przypominają o tym nawet buty – czarne, a nie czerwone, które nosił w czasie pontyfikatu. Z boku stoi szopka przypominająca o przeżywanym okresie liturgicznym, który był jego ulubionym w roku. – Bardzo kochał Boże Narodzenie i myślę, że nieprzypadkowo umarł dopiero po świętach. Nie chciał, by ktokolwiek martwił się i był odciągnięty od radości tego wydarzenia – mówi Michael Hasemann. Ten niemiecki historyk i dziennikarz od dziecka przyjaźnił się z braćmi Ratzingerami. Obok mnie klęczy starsza kobieta. Widzę leżące obok kule. Syn pomaga jej wstać i podejść do papieża. Dotyka go otrzymanym od niego przed laty różańcem. Później się dowiem, że przez lata pracowała w watykańskim supermarkecie. – Zawsze mi się kłaniał, choć już wtedy był wielkim kardynałem – wspomina wzruszona. To nacechowane intymnością pożegnanie trwa do godzin wieczornych. Kondolencje płyną na ręce abp. Georga Gänsweina, którego czerwone od płaczu oczy mówią, że żegna ukochanego ojca. Przez ponad dwadzieścia lat służył Benedyktowi. Przed klasztorną kaplicę wychodzą też kolejno panie z instytutu Memores Domini, które były przy jego boku od momentu wyboru na Stolicą Apostolską, dbając o codzienne życie. Wraz z polskim pielęgniarzem, który do końca opiekował się Benedyktem XVI, to właśnie oni stanowią papieską rodzinę, która następnego dnia o świcie pójdzie w procesji za trumną zmarłego papieża do bazyliki watykańskiej, gdzie przez trzy dni ponad 200 tys. ludzi z całego świata będzie oddawało ostatni hołd papieżowi emerytowi.

Dzięki niemu…

Z medialnych doniesień przebijało zaskoczenie, że aż tylu ludzi pragnęło pożegnać Benedykta XVI. Nie były to tłumy takie jak na pogrzebie Jana Pawła II, ale i one świadczyły, że dekada życia w ciszy, odosobnieniu i na modlitwie nie zatarła pamięci o tym wielkim papieżu. By wszyscy mogli oddać mu hołd, wydłużono planowane pierwotnie godziny otwarcia bazyliki. – Staliśmy w kolejce ponad trzy godziny. Żałujemy trochę, że przy samym ciele papieża nie można było dłużej się zatrzymać, bo porządkowi przeganiali, ale zostaliśmy tuż obok na Mszy i modlitwie, towarzysząc mu w tej ostatniej drodze – mówi „Gościowi” Matteo Speranza. Przyjechał z żoną i czwórką dzieci z Mediolanu, by pożegnać człowieka, dzięki któremu wrócił do Kościoła. – Przeczytałem jego „Jezusa z Nazaretu” i musiałem zmierzyć się z wieloma pytaniami, które doprowadziły mnie do spotkania z żyjącym Bogiem. Dziś chcę pokazać papieża Benedykta moim bliskim jako pewnego przewodnika – opowiada poruszony.

Ksiądz Piotr Lisiecki przyjechał ze Śląska. Wyznaje, że najbardziej dotyka go zawołanie papieskie „Współpracownicy prawdy”, ponieważ Benedykt XVI realizował je z heroicznością, głosząc Chrystusa w porę i nie w porę. – Dzięki niemu poszedłem drogą powołania. W biblioteczce rodziców znalazłem jego książkę „Raport o stanie wiary” i tak mnie zachwycił, że stał się moim przewodnikiem pod każdym względem – mówi kapłan.

Gdy wierni żegnali Benedykta XVI, w Auli Pawła VI odbywała się audiencja środowa. – Zawsze chciał nam towarzyszyć w spotkaniu z Jezusem. Był On celem, do którego prowadził nas papież Benedykt, biorąc nas za rękę. Niech pomaga nam na nowo odkryć w Chrystusie radość wiary i nadzieję życia – mówił Franciszek, który w kolejnych dniach często nawiązywał do nauczania swego poprzednika.

Oklaski na pożegnanie

Benedykt XVI poprosił o prosty i skromny pogrzeb, jakby chciał pokazać, że Kościół ma być ubogi, cichy, bez przywilejów. Pogrzeb był też bezprecedensowy, gdyż najnowsza historia nie pamięta wydarzenia, gdy urzędujący papież przewodniczy ostatniemu pożegnaniu swego poprzednika. W pewnym sensie porównywalna sytuacja miała miejsce przed 221 laty, gdy – jak przypomina dyrektor wydawniczy watykańskich mediów Andrea Tornielli – ówczesny papież Pius VII odprawił w bazylice watykańskiej liturgię za swego poprzednika Piusa VI, zmarłego trzy lata wcześniej w niewoli napoleońskiej i pochowanego we Francji. Jego następca postanowił sprowadzić szczątki poprzednika do Rzymu i właśnie wtedy odprawił za niego Mszę pogrzebową. Watykański rzecznik prasowy stwierdził, że pogrzeb Benedykta „z grubsza powielał pogrzeb urzędującego papieża”; zabrakło jedynie takich elementów jak końcowe modlitwy błagalne Kościoła Rzymu i Kościołów wschodnich, odnoszące się do zgonu urzędującego papieża. Obecne były też tylko dwie oficjalne delegacje rządowe – Włoch i Niemiec, natomiast pozostali przywódcy, również prezydent Andrzej Duda, przybyli jako osoby prywatne.

W dniu pogrzebu Rzym spowijały gęsta mgła i przejmujące jak na to miasto zimno. Pierwsi pielgrzymi ustawili się przy punktach kontrolnych przed piątą rano, choć liturgia rozpoczynała się cztery godziny później. Na placu św. Piotra panowała atmosfera modlitwy. Gdy papiescy szambelanowie wnosili cyprysową trumnę z ciałem Benedykta, rozległy się oklaski. Zgodnie z tradycją włożono do niej watykańskie medale i monety wybite w czasie pontyfikatu, paliusz i tzw. rogito, czyli tekst pokrótce opisujący najważniejsze wydarzenia posługi Benedykta. Czytamy w nim m.in., że zmarły pozostawił po sobie bogatą spuściznę pism i badań nad podstawowymi prawdami wiary jako teolog o uznanym autorytecie. Dokument wyraża też uznanie dla zaangażowania papieża w walce z relatywizmem i z „coraz powszechniejszym de facto ateizmem”. Przypomniano też, że podczas swojego pontyfikatu Benedykt XVI postawił „w centrum Boga i wiarę, a dzięki wydaniu trzech książek o Jezusie z Nazaretu pomógł wszystkim poznać Jezusa Chrystusa”. Wspomniano również jego determinację w walce z nadużyciami i przypomniano, że ostatnie lata życia spędził w klasztorze Mater Ecclesiae, oddając się modlitwie i medytacji. Na koniec zapisano po łacinie daty jego życia i panowania: „Pontifex Maximus Benedykt XVI żył 95 lat, 8 miesięcy i 15 dni. Przewodniczył Kościołowi powszechnemu przez 7 lat, 10 miesięcy i 9 dni, od 19 kwietnia 2005 r. do 28 lutego 2013 r. Obyś żył wiecznie w Chrystusie, Ojcze Święty!”.

Grób dobrze nam znany

Mszy pogrzebowej przewodniczył papież Franciszek, a koncelebrowało ją 120 kardynałów, z dziekanem kolegium kardynalskiego kard. Giovannim Battistą Re na czele, oraz 400 biskupów i 3700 kapłanów z całego świata. Z powodu kłopotów z poruszaniem się Franciszek większość liturgii siedział. – Benedykcie, wierny przyjacielu Oblubieńca, niech twoja radość będzie doskonała, gdy będziesz słyszał ostatecznie i na zawsze Jego głos! – mówił w homilii. Zaznaczył, że podczas tej liturgii wspólnota kościelna chce powierzyć swego brata w ręce Ojca. – Niech te ręce miłosierdzia znajdą jego lampę płonącą olejem Ewangelii, którą rozkrzewiał i której był świadkiem podczas swego życia – powiedział Ojciec Święty. Papieskie kazanie było krótkie i tylko na końcu zmarły został w nim wymieniony z imienia, co w pewnych kręgach spotkało się z krytyką, że zabrakło podkreślenia zasług zmarłego papieża. Wystarczy jednak sięgnąć do tekstu, by zobaczyć po przypisach, że nie mówiąc o tym, Franciszek szeroko cytował swego poprzednika. Taki jest styl kazań obecnego papieża, co było widać choćby na kanonizacji Jana Pawła II, Pawła VI czy bardzo bliskiego jego sercu abp. Oscara Romero. Trafnie skomentował to jeden z watykanistów: „Benedykt XVI w centrum swojego życia i nauczania postawił samego Boga. Papież Franciszek w centrum swojej homilii postawił samego Boga. Co w tym złego?”.

Najbardziej przejmującym momentem publicznego pożegnania emerytowanego papieża było wyniesienie trumny do grot watykańskich, poprzedzone śpiewem Magnificat. Franciszek z trudem wstał i przez długą chwilę modlił się w milczeniu, trzymając dłoń na trumnie. Na placu rozległy się wówczas okrzyki: „Santo subito” i pojawiły transparenty z napisem: „Benedykt XVI doktorem Kościoła!”. Na zakończenie liturgii z mgły wyłoniła się kopuła bazyliki zwieńczona krzyżem. – Miałem wrażenie, że ukazało się to Światło, za którym całe życie podążał Benedykt XVI, ucząc, że tylko Chrystus może rozświetlić nasze życie ,i jemu właśnie rozświetlił drogę do nieba – mówi pochodząca z Kamerunu siostra Josephine. Wielkie wrażenie zrobiła na niej rodzina papieska. Był z nimi sekretarz Benedykta XVI, który postanowił nie celebrować liturgii, tylko żegnać papieża w gronie najbliższych mu osób.

Złożenie do grobu miało charakter prywatny. Cyprysowa trumna została opieczętowana i zamknięta w dwóch kolejnych trumnach: cynkowej i drewnianej. Zgodnie z prośbą Benedykta, wyrażoną jeszcze przed ustąpieniem z urzędu, został on pochowany w miejscu, gdzie przed beatyfikacją spoczywali kolejno święci Jan XXIII i Jan Paweł II. – Groty watykańskie znów stały się miejscem szczególnej modlitwy za Kościół – mówi jeden z porządkowych, który troszczy się o to, by papieski grób nie był jedynie atrakcją turystyczną, przy której trzeba sobie zrobić selfie.

Czas na odkrywanie Benedykta

Biograf papieża Peter Seevald nazywa Ratzingera współczesnym Augustynem. Z kolei emerytowany prefekt Kongregacji Nauki Wiary zauważa, że stworzył on nową sumę teologiczną na nasze czasy, jak św. Tomasz z Akwinu. – Benedykt XVI jest bez wątpienia doktorem Kościoła, ale formalne nadanie mu tego tytułu będzie długim procesem i może nastąpić dopiero po jego kanonizacji – mówi kard. Gerhard Müller, podkreślając, że całe nauczanie zmarłego papieża skoncentrowane jest na prowadzeniu nas do życia chrześcijańskiego. Przed Kościołem otwiera się teraz etap odkrywania Benedykta XVI. – Powinniśmy odkryć wszystko to, co napisał, a jeszcze bardziej wszystko to, co uczynił; najbardziej zaś to, jakim człowiekiem był naprawdę – mówi kard. Angelo Bagnasco. Zamiast szybkiej kanonizacji potrzebne jest wyciągnięcie go z cienia i wsłuchanie w jego przenikliwe diagnozy. Ciekawym drogowskazem będzie lektura jego ostatniej książki, przeznaczonej do wydania już po śmierci. Jej publikację zapowiedziało włoskie wydawnictwo Mondadori. Zawiera ona refleksje napisane w czasie papieskiej emerytury i nosi tytuł: „Benedykt XVI. Czym jest chrześcijaństwo. ­Quasi-duchowy testament”. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.