Kazania dla wątpiących

Ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 36/2005

publikacja 06.09.2005 11:46

Tomáš Halík, Przemówić do Zacheusza, tłum. A. Babuchowski, Wydawnictwo WAM, Kraków 2005.

Tomáš Halík, Przemówić do Zacheusza Tomáš Halík, Przemówić do Zacheusza
tłum. A. Babuchowski, Wydawnictwo WAM, Kraków 2005.

Wielu chrześcijan nie potrafi przeżywać swojej wiary jako oczywistości. Ich wierze towarzyszą wątpliwości, nieraz przez całe życie. I chyba zwłaszcza takim ludziom bliski jest ksiądz TOMASZ HALIK i jego styl myślenia o wierze. Bywa nazywany czeskim Tischnerem. Potajemnie wyświęcony w 1978 roku, prócz teologii studiował filozofię, socjologię, psychologię. Pracował jako psychoterapeuta. Jest cenionym wykładowcą i rektorem akademickiego kościoła Salwatora w Pradze.

Cieszy się autorytetem w świeckich środowiskach, co, zważywszy na zlaicyzowanie jego ojczyzny, jest zjawiskiem niecodziennym. Jest przyjacielem Vaclava Havla. Polscy czytelnicy poznali go przede wszystkim z autobiograficznej książki „Radziłem się dróg” oraz z wydanej w ubiegłym roku „Co nie jest chwiejne, jest nietrwałe”. Ucieszą się z pewnością kolejną jego książką – PRZEMÓWIĆDO ZACHEUSZA. Jest to zbiór kazań i przemówień wygłaszanych przy najróżniejszych okazjach (mowa do parlamentarzystów, do duchowieństwa, homilie chrzcielne, ślubne, pogrzebowe).

Pozornie bardzo różni adresaci. A jednak kazania Halika wszystkie są kierowane właściwie do jednego człowieka... do Zacheusza. Stąd tytuł książki. Ewangeliczny celnik jest dla Halika reprezentantem określonej postawy. Współcześni Zacheusze to mieszkańcy „szarej strefy” między tradycyjnie wierzącymi a zdeklarowanymi ateistami. To ludzie poszukujący, pełni ciekawości wobec wiary, ale jednocześnie utrzymujący dystans. Cechuje ich mieszanina pytań i oczekiwań, zainteresowania i nieśmiałości. Do takich ludzi mówi ks. Halik, który – jak wyznaje – sam w pewnym stopniu pozostaje Zacheuszem i dlatego rozumie współczesnych Zacheuszów.

W homiliach Halika nie ma ani odrobiny kościelnej „stęchlizny”, sloganowych zwrotów, kaznodziejskiego patosu. To język świeży, przekonujący, pełen prawdziwych perełek – odkrywczych skojarzeń, obrazów, interpretacji. Przykład. Argument za chrztem małych dzieci, którego nigdzie indziej nie spotkałem. Chrzcimy dziecko bez czekania na jego zgodę, tak samo jak uczymy je ojczystego języka. Nie ma tu żadnej przemocy, nie czekamy przecież, by dziecko samo wybrało sobie język, w którym chce się porozumiewać.

Książka kończy się kaznodziejskim credo ks. Halika pod wymownym tytułem: „Głosić i pytać”. Autor opowiada, jak pojmuje swoją kaznodziejską posługę, z czego czerpie, co jest dla niego istotne.
Można wyrazić tylko żal, że polski wydawca był bardzo oszczędny. Zdecydował się na opublikowanie zaledwie jednej piątej oryginalnego zbioru kazań. Być może jest to tylko przystawka do dania głównego, które pojawi się niebawem. Mam taką nadzieję.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.