Patrzeć oczami dziecka

Szymon Babuchowski

|

GN 34/2005

publikacja 23.08.2005 08:35

George MacDonald, „Królewna i Goblin”, Fronda, Wydawnictwo AA, Warszawa–Kraków 2005, ss. 216.

George MacDonald, „Królewna i Goblin” George MacDonald, „Królewna i Goblin”
Fronda, Wydawnictwo AA, Warszawa–Kraków 2005, ss. 216.

Tolkien inspirował się tą książką, pisząc „Hobbita”, a Lewis na jej wzór stworzył „Opowieści z Narni”. Chesterton wyznawał zaś, że utwór ten „wpłynął na całe jego życie i już na początku pomógł mu ujrzeć świat we właściwym świetle”. Mowa o „Królewnie i goblinie” George’a MacDonalda, pozycji, którą polski czytelnik może teraz poznać (w bardzo dobrym przekładzie Magdy Sobolewskiej) dzięki warszawskiej Frondzie i krakowskiemu wydawnictwu AA.

Kiedy bierze się do ręki tę pięknie wydaną książkę, w pierwszej chwili można się zdziwić, że tak wielcy pisarze dali się oczarować zwykłej baśni dla dzieci. W porównaniu z dbałością o szczegół, z jaką Tolkien buduje swoją monumentalną rzeczywistość, świat z opowieści MacDonalda wydaje się zaledwie naszkicowany. Trudno też doszukiwać się w historii przez niego stworzonej alegorii chrześcijańskiego dramatu dziejów, jak można to czynić chociażby w przypadku dzieła Lewisa. Co zatem mogło zafascynować wymienionych twórców?

Dotykamy tutaj istoty baśni, tego, co Tolkien nazywał „aspektem ewangelicznym baśni”. W walce dobra ze złem zwycięża zawsze dobro, choć z pozoru może wydawać się słabsze. Najważniejszą rolę ma do odegrania ten bohater, który z różnych powodów (statusu społecznego, niedostatków intelektualnych czy słabości fizycznej) jest pogardzany. W tym przypadku takim bohaterem jest mały górnik Curdie. Co prawda od początku zyskuje on sympatię czytelnika, jako postać dzielna i oddana królewnie, ale odczuć tych nie podzielają niektórzy bohaterowie opowieści.

I to wcale nie ci najwyżej urodzeni – ród królewski odznacza się tu niezwykłą prawością i dobrocią (w przeciwieństwie do antypatycznej rodziny królewskiej goblinów). Curdiemu nie wierzy dowódca straży, a z zupełną niechęcią odnosi się do niego piastunka królewny. Jednak dla narratora, który często jest także komentatorem zdarzeń, Curdie to prawdziwy królewicz. Podobnie ma się rzecz z godnością królewny: „ (…) na miano królewny najbardziej zasługuje ta, która ma najwięcej miłości dla swoich sióstr i braci i służy im najlepiej, nie wynosząc się ponad nich”. Jakże to bliskie przesłaniu Ewangelii! Takich, dyskretnie wplecionych, mądrych sentencji znajdziemy w książce znacznie więcej, dzięki czemu, oprócz wartości literackiej, baśń ma także silną wartość wychowawczą.

Zarówno Tolkienowi, jak i Lewisowi musiało być bliskie przesłanie „Królewny i goblina”. Fascynował ich zapewne świat niewidzialny, uosobiony przez postać prababki. To właśnie jej lampa i nić prowadzą bohaterów do szczęśliwego zakończenia. Stają się one widzialne dla tych, którzy patrzą oczami dziecka, oczami wiary. Saint-Exupéry pisał, że „najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Takiego spojrzenia uczy również baśń George’a MacDonalda.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.