Poszukiwany ksiądz Jerzy

Edward Kabiesz

|

GN 30/2005

publikacja 25.07.2005 21:41

Tłumów nie było. Cóż, wyzwanie niezwykłe. Zagrać księdza Jerzego Popiełuszkę w przygotowywanym właśnie filmie fabularnym. Produkcja rusza jeszcze jesienią.

Poszukiwany ksiądz Jerzy Czy amator może unieść tę rolę? – zastanawia się reżyser Rafał Wieczyński. Marek Piekara

W czwartek przed południem w Domu Pielgrzyma „Amicus” przy ko-ściele św. Stanisława Kostki w Warszawie, w dniu castingu do roli księdza Jerzego w filmu „Popiełuszko”, nie było tłumów. Początkowo zgłosiło się około trzydziestu osób, jednak ostatecznie na liście oczekujących w kolejce znalazło się 112 nazwisk. W tym jedna osoba, która specjalnie przyleciała z Rzymu. Zgłosiła się nawet starsza pani. Nie kandydowała oczywiście do roli tytułowej, chciała tylko zagrać w filmie.

Na schodach i przed salą konferencyjną, w której reżyser Rafał Wieczyński wraz z ekipą przesłuchuje kandydatów, kilkanaście osób spokojnie przygotowuje się do występu przed kamerą. Nie widać podniecenia ani zdenerwowania. Ale każdy wychodzący już po występie musi odpowiedzieć czekającym na pytanie: „jak poszło?”.

Muszę mieć pewność
Casting miał charakter otwarty, mogli w nim wziąć udział zarówno amatorzy, jak i zawodowcy. Zresztą już od początku roku szukano odtwórcy głównej roli wśród aktorów. – Od stycznia prowadziliśmy po cichu castingi – mówi w przerwie Rafał Wieczyński. – Należy sprawdzić wszystkie możliwości. Talent aktorski jest najważniejszym kryterium przy wyborze odtwórcy tej roli. Oczywiście również jakieś podobieństwo fizyczne, a także znajomość wiary, bo trzeba zagrać księdza. Z poważnymi kandydatami chcemy popracować, żeby poznali księdza Jerzego, żeby się wczuli w postać, później nakręcić konkretne sceny i zobaczyć ich na ekranie. Nie wyznaczam sobie terminu do którego muszę znaleźć odtwórcę roli. Muszę mieć pewność, że to jest ten.

Sobowtóra nie było
Do domu pielgrzyma przybyli młodzi ludzie z całej Polski. Studenci, początkujący aktorzy szukający swojej szansy w filmie i amatorzy, przedstawiciele różnych zawodów. Wszyscy mniej więcej spełniali warunki podane w opisie poszukiwanego kandydata, ale sobowtóra księdza Jerzego nie spotkano. Zresztą podobieństwo fizyczne nie było tu najważniejsze. Po wejściu na scenę, gdzie znajdował się tylko stół i krzesło, zostawali oko w oko z kamerą, odtwarzając przygotowany przez siebie wybrany fragment kazania czy innego tekstu księdza Jerzego. Reżyser cierpliwie udzielał wskazówek stremowanym amatorom.

Nie interesowałem się
– W ostatniej chwili dowiedziałem się, że jest tu ktoś potrzebny do roli księdza – wyznaje aktor grający od kilku lat w pozawarszawskim teatrze. – Zaraz jadę na dwa kolejne castingi do reklamy. Na miejscu dostałem tekst, ale prawdę mówiąc, bardzo mało się przygotowywałem. Przeczytałem, próbowałem sobie stworzyć w głowie obraz księdza Jerzego Popiełuszki, no i kolega zdążył mnie przepytać parę razy. Wcześniej nie interesowałem się postacią księdza Popiełuszki.

Chciałbym coś zmienić w świecie
– Pomyślałem, że wymagania, które stawiają realizatorzy filmu, akurat gdzieś we mnie tkwią – mówi 37–letni Maciej Łotecki, nauczyciel z Jeleniej Góry. – Sam jestem nauczycielem, chciałbym coś tam zmienić w świecie, żeby było lepiej. Pamiętam księdza Popiełuszkę z dzieciństwa, pamiętam, jak martwiliśmy się o moich bliskich, którzy byli związani w jakiś sposób z jego działalnością. Nie starałem się mówić tak, jak mówił ksiądz, bo chcę przedstawić tę postać prawdziwie, a nie wyłącznie naśladować.

Robiłbym to, co robię
– Dla mnie pociągająca jest sama postać księdza Jerzego. Zwyczajna i ludzka. Jego pokora, życzliwość wobec ludzi, spokój, autentyczność, brak aktorstwa – wyjaśnia 36-letni lekarz, student filozofii KUL, który przyjechał z Tarnowa. – W jego kazaniach, które miałem nagrane, nie było nigdy żadnego aktorstwa. Interesowałem się postacią księdza zawsze. Wychowanie katolickie, zaangażowanie polityczne w rodzinie, wszystko to sprawiało, że postać ta pojawiała się w rodzinnych rozmowach i dyskusjach. Jest mi bliska. Ale to, że tu przyjechałem, to oczywiście również chęć przygody.

Ważę tyle, ile ksiądz Jerzy
– Zastanowiło mnie to, że ważę 60 kg, czyli tyle, ile ksiądz Jerzy, i jestem tylko o trzy centymetry wyższy. Pomyślałem sobie, – może by tak spróbować? – Mateusz Mirek z okolic Olkusza był 3 lata w seminarium, a obecnie studiuje historię kościoła w PAT. – Przed samym castingiem poszedłem do kościoła, później do muzeum, by przybliżyć sobie jeszcze bardziej jego postać. I poszedłem się pomodlić na jego grób.
– O castingu dowiedziały się moja mama i moja żona. Powiedziały: „Musisz na to pojechać, musisz spróbować” – mówi 36-letni Dariusz Wardęga, rolnik z Łódzkiego.

– Zaskoczyły mnie, bo trudno mi się wyrwać z domu, mam bardzo dużo obowiązków i pracuję przez 365 dni w roku. Postać księdza Jerzego jest bardzo ważna dla naszej rodziny. Miałem być księdzem, byłem i jestem związany z Kościołem. Sądzę, że nie dostanę tej roli, ale gdyby tak się stało, przewróciłoby to moje życie do góry nogami. Przyjechałem tu podjąć pewne wyzwanie, i może to będzie swego rodzaju hołd złożony ks. Jerzemu.

Do późnego wieczora w castingu wzięło udział 86 kandydatów. Spośród nich dwóch zaproszono do dalszych prób, parę osób ma szansę pojawić się w rolach epizodycznych. Resztę przesłuchań przeniesiono na następny tydzień.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.