Miłość to Nieśmiertelność

ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor KUL

|

GN 23/2005

publikacja 08.06.2005 00:23

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko:poezja i dobroć...i więcej nic... C. K. Norwid

Miłość to Nieśmiertelność Małgorzata Wrona-Morawska

Miłość to radość z cudzego istnienia.
Usłyszałem to zdanie od Barbary Skargi. Ona – jak twierdziła – od Elzenberga. On zaś, jak się domyślam, z głębin Księgi Rodzaju, z opisów stworzenia świata i człowieka. Jeśli ten rodzaj radości w nas jest, trudno o wyrazistszy znak, że jesteśmy na obraz i podobieństwo Stwórcy.

Chrystusowe „życie za przyjaciół” (J 15,13) jest radykalną kwintesencją tej właśnie miłosnej radości: cudze istnienie tak mnie raduje, że daję za nie swoje… Żadnej innej sfery człowieczeństwa i rzeczywistości nie penetruje literatura i filozofia, sztuka i kultura z taką pasją i wnikliwością jak kwestię miłości. O niej są filmy i pieśni. I księgi. I barwne płótna. Dlaczego? Bo jesteśmy z Miłości i dla Miłości – odpowiada teologia.

Z wnętrza Trójcy dobywa się miłość w nasz świat, w nasze życie, w nas. Jest ona niezwykłym miejscem spotkania „tajemnicy człowieka” z „tajemnicą Boga” – w Synu, który stał się człowiekiem. Mówił niedawno na KUL Massimo Serretti, komentując naukę o miłości Jana Pawła II: „Przynależność trynitarna (to, że człowiek należy do Trójjedynego Boga, że z Trójcy pochodzi i do Trójcy zdąża – przyp. J.Sz.) stanowi przyczynę i uzasadnienie wszelkiej przynależności, wszelkiej miłości stworzonej. Oderwana od przynależności trynitarnej przynależność osób stworzonych nie ma fundamentu i stanowi »ryzyko«. Przyjęcie człowieczeństwa przez Jednorodzonego Syna Ojca jest też przyjęciem ryzyka miłości, ryzyka, które ciąży nad miłością z powodu naruszenia pierwotnej przynależności. Jezus Chrystus odnawia w sobie pełną przynależność, i w ten sposób we własnej osobie przekracza przepaść »ryzyka miłości«”.

Jeżeli miłość ma być przedmiotem nadziei, owa przepaść musi zostać przekroczona; człowiek wraz ze swoją miłością musi zostać wrócony Bogu – pierwotna przynależność musi zostać przywrócona. Dlatego Chrystus. Miłość nie jest ślepa, wbrew stereotypom. Znakiem Boga w atlantyckim kręgu kulturowym jest wszystkowidzące Oko Opatrzności.

Racja jest po stronie średniowiecznej formuły Ubi amor ibi oculus – gdzie miłość, tam oko. Miłość jest szczególną formą widzenia, a dla człowieka kochającego otwiera się inaczej niedostrzegany wymiar rzeczywistości. Tylko miłość dostrzeże urwany guzik i go przyszyje. Bez miłości się tego nie widzi albo się tego nie chce. Ubi amor ibi oculus et vis. I oko, i siła

Synteza teorii i praktyki, prawdy i życia, miłości Boga i bliźniego jest fundamentem nadziei, bo jest jednoznacznym wskazaniem centralnego punktu, z którego pochodzi wszystko: Boga. Pisał Karl Rahner pod koniec życia: „Jeśli chcesz spotkać Jezusa Chrystusa w wierze, to idź drogą miłości, pokładając absolutne zaufanie w drugim”. Miłość (prosta, zwyczajna, konkretna) doprowadzi cię do serca chrześcijaństwa – do Chrystusa. Inaczej: nie bój się miłości. W niej spotkasz Chrystusa, Boga. Miłość tryska z jednego źródła.

I właśnie dlatego, i w ten sposób jest ona przedmiotem nadziei, mocniejszej niż to, co nam zagraża, czego się boimy: „W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości. My miłujemy, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował” (1J 4,18–19). Decydująca dla naszej nadziei jest – jak pisze Tomasz Węcławski – „nasza miłość Boga i miłość do siebie samych. Tam, gdzie jedna nie sprzeciwia się drugiej ani nie usiłuje z nią konkurować, tam też naprawdę odmienia się ten świat – bo tam właśnie rodzą się ludzie i znaki, w których dochodzi do głosu cała prawda o Jezusie, naszym Zbawicielu. Dlatego nie musimy się bać”.
Nie musimy się bać śmierci. Na ten temat wypowiedział się Bóg jednoznacznie w Tajemnicy Paschalnej Jezusa. Miłość jest potężniejsza niż śmierć (por. Pnp 8,6). Emily Dickinson, amerykańska XIX-wieczna poetka, tak wyraża tę prawdę:

Nie, umrzeć nie są w stanie
Ci, którzy są Kochani –Miłość to Nieśmiertelność– albo sama Wieczność –

I umrzeć nie są w stanieCi, co kochają sami –Miłość w Boskość obracaŻywotną Człowieczość.
(tłum. St. Barańczak)

Nie umiemy jej zdefiniować. I niewiele o niej da się powiedzieć… Ale poznać ją zawsze po tym samym, pod każdą szerokością geograficzną i w każdej epoce; nieomylny to znak „obrazu i podobieństwa”. Tak pisał o jej konkretności św. Grzegorz Wielki: „O, niezmierzona głębio miłości! Nie zważa na własne cierpienie, ale troszczy się, aby uczniowie nie doznali szkody na duszy wskutek niewłaściwego osądu. Nie zważa na rany swego ciała, ale usiłuje leczyć duchowe innych. Tym właśnie odznaczają się ludzie święci: sami dotknięci cierpieniem, nie zapominają o cierpieniach innych; gdy sami cierpią z powodu przeciwności, udzielają pouczeń, by innym nie zabrakło tego, co niezbędne. Są jakby bohaterskimi lekarzami dotkniętymi chorobą. Sami znoszą bolesne rany, a innym niosą zbawienne lekarstwo”.
Przyszłością naszą jest Bóg, czyli miłość. Jest i będzie z nami jak z Jezusem: Jemu nie zdołano odebrać przyszłości, kiedy odebrano Mu życie. Z tej wiary rodzi się nadzieja. W zupełnym zapomnieniu o sobie osadzone jest jądro posłania Jezusa: będę żył, kiedy moja miłość będzie większa niż mój lęk przed śmiercią. Nie bójcie się: „Jam zwyciężył świat” (J 16,33). Bóg jest większy od śmierci.
Kochać – jedyne, co wystarczy wiedzieć.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.